poniedziałek, 6 maja 2013

Podwójny Pojedynek + Tak zwane pogłębianie więzi..



Podwójny Pojedynek.
*Daisy *
- Ćwiczysz na jutrzejszy dzień ? - Spytałam się Jessego, który rozłożył szachy.
- Chyba żartujesz. - Mruknął z kpiną. - Po prostu wyznaczam pionki. Spójrz na te figury. - Pochyliłam się patrząc na czarne figury, ale nie widziałam w nich niczego niezwykłego. Tak naprawdę znałam zasady szachów, ale nigdy w nie nie grałam. Nie miałam do tego upodobań.
- Ja jestem królem. - Stwierdził pokazując na figure.
- Jeżeli jutro wygrasz. - Napomknęłam.
- Na pewno. Obok królowa, to będziesz Ty. Selena i Nate nadają się na gońców, Chris i Daniel na konie oraz bliźniaczki na wierze. Co o Tym sądzisz ?
- Czy Ja wiem… Skąd wiedziałeś jaką figurę przypisać osobie.?
- Po charakterze. To chyba jasne. A tak w ogóle. Nie daj się jutro zabić. - Powiedział z uśmiechem.
- Eee..Co ?! - Spytałam zupełnie zaskoczona. - To ja mogę zginąć… ?
- Teoretycznie tak. Jeżeli wcześniej się nie poddasz, to istnieje taka możliwość. To też test dla Ciebie. Jeżeli zginiesz to znaczy że nie jesteś prawdziwym Wybrańcem.
- Jej.. Jak miło, że obchodzi Cię mój los. - Mruknęłam.
 - Nie histeryzuj księżniczko.
***
Usłyszałam jak drzwi otwierają się bez pukania. Co za bezczelność, ale powinnam się chyba przyzwyczaić… Wszedł Jesse w … białek koszuli ? Zawsze nosił Czarne lub granatowe, raz ewentualnie w błękitnej. Nigdy nie widziałam go w białej, więc wyglądał dziwnie… Ale też zmieniło to nieco jego wyraz twarzy. Wyglądał jak grzeczny anioł.
- Biała ? Z Jakiej to okazji ? - Spytałam się ziewając, nadal. W połowie spałam.
- Lepiej jest jeżeli widzowie widzą twoją krew, mają wtedy co podziwiać. Tobie też radzę założyć coś białego. - Powiedział patrząc na granatową bluzkę.
- Hmm… Może i racja, ale czy to nie będzie popisywanie się ?
- Masz prawo pokazywać, jak ciężko walczysz o swoją pozycję. - Powiedział chłodno. Poczekał aż przebrałam się i załadowałam torbę różnymi środkami dezynfekującymi oraz bandażami i wyszliśmy na zewnątrz. Przed jakimś lasem mieliśmy się spotkać.
- Pojedynek na zewnątrz w taką pogodę ? - Spytałam się.
- Jesteś zbyt delikatna. Dla nas warunki nie mają znaczenia. - Mruknął. Ja przez krótką chwilę wpatrywałam się w śnieg, który skrzeczał pod naszymi butami. Takie warunki są trudne. Nagle jego dłoń otarła się przypadkowo o moją. Taki zwykły szczegół, ale mi już podskoczył puls. Ach. Jaka ja byłam żałosna.. Dobrze wiedziałam, że wtedy w Wigilię pocałował mnie jedynie, bo mu było mnie żal. Ale nadal czułam się nieswojo w jego towarzystwie.
- O czym myślisz ? - Spytał się przenikliwie. Czyżby umiał czytać w myślach ?
- O niczym.
- Tak się nagle zawiesiłaś… - Znaleźliśmy się przed drzewami i wśród reszty, która zdążyła już przyjść.
Hannah i Alice rzuciły mi nieprzyjemne spojrzenie. Nagle zaczęły zdejmować kurtki tak samo jak Jesse. Spojrzał się na mnie, lecz ja pokręciłam głową.
- Na razie i tak nie biorę w niczym udziału, tylko Cię opatrzam, nie ma potrzeby bym naraziła swoje kończyny na zamarznięcie bez potrzeby. Oczy mu się lekko rozszerzyły i kiwnął głową. Wyciągnął miecz. Co nie co o nich widziałam z gier lub filmów. Jego wyglądał na półramienny, średniej długości. Stal ostrza i srebro rękojeści błyszczały czystością. W klindze było umieszonych pewno małym diamencików, a na ostrzu były wygrawerowane jakieś litery. Natomiast Hannah miała ze złotą rękojeścią, dwuramienny.. Hmm.. Czyli będzie uderzać z większą siłą, za to z mniejszą zwinnością. W każdym razie na typ skończyła się moja znajomość miecza. Nate z uśmiechem na twarzy powiedział: Start. I wszystko się zaczęło. Jesse był całkowicie skoncentrowany na przeciwniczce. Tamta także nawet nie mrugnęła. W końcu Jesse ruszył pewnym krokiem i wymierzył cios, który z łatwością odparowała. Ten natomiast obrócił się z niesamowitą szybkością i zanim dziewczyna się zorientowała przystawiał jej ostrze do gardła. Trwało to zaledwie kilka sekund. Wszyscy tylko wpatrywali się. Chyba każdy podziwiał tą szybkość wampira. Blondyn opuścił miecz.
- Przyznaje, zaskoczyłeś mnie. Ale teraz nie dam się zaskoczyć. Pamiętaj że jeszcze nie wygrałeś. Została druga runda, którą wezmę na poważnie. - Oznajmiła i odeszła do siostry. Po zaledwie dwóch minutach. Tak naprawdę zastanawiałam się czym mogli się zmęczyć.. W każdym razie znów pojawili się naprzeciw siebie. Tym razem Hannah ruszyła pierwsza. Moje oko ledwo rejestrowało co się dzieje. Jesse odseparował cięcie i pchnął ją z całej siły. Dziewczyna zachwiała się i ledwo otrzymała na nogach, ale dalej dzielnie się broniła. Nagle jej szpada trafiła w miejsce gdzie miała trafić. Jesse skupiał się na ataku coraz bardziej zapominając nad obroną. Klinga wbiła się między jego żebra, chłopak odskoczył i natychmiast na białej koszuli zaczęła rozchodzić się szkarłatna krew. Ścisnęłam mocniej torbę zastanawiając się czy dam radę zatrzymać krwawienie. Jednak Jesse nie pozostał sam zraniony.  Hannah miała przecięte ramię oraz skręcony bark. Dlatego walczyła już tylko jedną ręką, co źle jej wychodziło z powodu złych cech miecza. Oboje spoceni, jednak Jesse zachowywał niewiarygodny spokój, za to Hannah była wyraźnie wkurzona i co jakiś czas na jej twarzy gościł grymas bólu. W końcu podniosła jedną rękę i sapnęła.
- Okey poddaje się w tej rundzie. - Odeszła do siostry chcąc rozmasować sobie bark. Jesse podszedł do mnie i rozpinając po drodze koszule. Zauważyłam, że oprócz tamtej rany nic mu nie dolegało. Wzięłam kawałek materiału i najpierw wylałam na nią wodę, którą także ze sobą wzięłam. Przejechałam materiałem po jego ciele.
- Czerwienisz się. - Wyszeptał, przyglądając mi się.
- Pff… Wcale nie. - Zaprzeczyłam jak dziecko. - Walka Ci padła na wzrok… - Nie ciągnął dalej tematu. Zatamowałam krwawienie i zabandażowałam.
- No to teraz idę się ciąć. - Powiedział z uśmiechem. - Życz mi powodzenia. - Chłopak zignorował swoją i tak już nienadającą się koszulę i poszedł  by znowu stanąć twarzą w twarz z bliźniaczką. Niestety jej twarz była pełna złości.
- Zobaczymy czy masz także dużą siłę woli oraz wytrwałość. - Syknęła. Wyjęła sztylet, tak samo jak Jesse. On zaczął. Przyłożył ostrze do ramienia i przejechał nim. Po ramieniu strużkami płynęła krew. Nawet się nie wzdrygnął ani nie skrzywił. Hannah zrobiła to samo z równie obojętną twarzą. Doszło do pięciu przecięć. Nikt nie odpuszczał. Wzrok Jessego był taki sam jak przy pierwszej ranie. Już ja bardziej cierpiałam patrząc jak się ranią..Co to w ogóle był za pojedynek ? Czy to takie ważne ? Nie no.. Właściwie tak… Ale mimo wszystko okrutne… Ja też będę musiała brać w tym udział… Ale ponoć będę miała obniżoną poprzeczkę, co może mnie trochę pociesza. Przy szóstym cięciu palce Hannah zadrżały i wypuściła sztylet. Spuściła głowę. Alice natychmiast do niej podbiegła. Jesse natomiast sam wstał i podszedł, mimo że już szłam w jego stronę.
- Co to jest w ogóle za zabawa ! To okropne !- Krzyknęłam zajmując się jego ramieniem.
- Odrobinkę. - Mruknął. Zauważyłam, że ręka mu zadrżała.
- Trzeba było się poddać Idioto. - Mruknęłam.
- Żartujesz prawda ? - Powiedział i zaśmiał się ochryple. - Jeśli nie umiał bym wygrać z kimś takim to jak mogę pokonać króla?
- Wątpię byś brał z nim udział w takim pojedynku.
- Masz rację. Jednak to był test na wytrwałość. Będę tak długo się ranił póki nie odniesie to efektów.
- Idiota. - Upierałam się.
- Może i masz rację. W każdym razie szachy szybko skończę. -  Miał racje. Cała gra skończyła się w ciągu może pięciu minut. Hannah wpatrywała się z niemal łzami w oczach. Przegrała wszystkie rundy. Ale nadal mógł być remis, jeżeli Ja przegram wszystkie rundy z Alice. Czemu wybrał mnie do cholery?! Jestem pewna że Selena czy Nate lepiej by sobie z tym poradzili. Mieli doświadczenie. W moim świecie natomiast uczyli nas grać w siatkówkę, a nie samoobrony, która przydałaby się bardziej. Naprawdę beznadzieja… Ale to właściwie szansa by się wykazać.. Przy pierwszym spotkaniu wszyscy patrzyli się na mnie jak na dziecko. Może jeżeli pokaże co potrafię, to im udowodnię że się mylą. Cóż albo potwierdzę ich obawy. Jesse wrócił do mnie i usiadł opierając się o drzewo.
- Właściwie na czym polega obniżenie poprzeczki ?
- W próbie ostrzy nie tniecie ramienia, tylko wewnętrzną stronę dłoni.
- Tylko to ? - zdziwiłam się. - To ma być dobra wiadomość ?!
- Wolałabyś ramienię ? Gdzie masz wszystkie mięśnie ?
- No właściwie nie. - Odpowiedziałam po zastanowieniu.
- Hej Dzieciaku zaczynamy ! - Zawołała do mnie Alice uśmiechając się i machając, ale ja i tak posłałam jej zirytowane spojrzenie. Kto niby jest dzieciakiem ? Jesse podał mi swój miecz. Tak świetnie.. Jakbym jeszcze wiedziała jak się z niego używa.. Co prawda, jak byłam mniejsza to bawiłam się z bratem w wojowników kijami na dworzu. Ale to było dobre dziesięć lat temu i nie było ostre.. Stałam naprzeciwko niej i ręka mi zadrżała. Cholera przecież ja zginę !
- Spokojnie, nie jestem taka brutalna jak siostra. - Syknęła. - Oszczędzę Cię. - Cudownie.. Czyli jednak traktowała mnie jak dzieciaka.
- Dzięki. Martw się o siebie. - Odgryzłam się i natychmiast siebie skarciłam. Teraz powinnam błagać o wybaczenie, ale duma mi na to nie pozwalała. Na krzyk Start nie ruszyłam się w ogóle… Czekałam, aż ona zrobi pierwszy ruch. Ale to czekanie było denerwujące, w końcu zrobiłam kilka kroków naprzód. Obrała się w moją stronę, czyli toczyłyśmy kółko, zastanawiając się nad tym co zrobi przeciwnik. W końcu wymierzyłam cios mieczem, który wcale nie okazał się taki ciężki jak słyszałam. Nasze ostrza spotkały się siłując. Byłam silniejsza ! Ucieszyłam się zdobywając przewagę i tracąc koncentracje. Uchyliła się i zabierając miecz uderzyła w zupełnie inny punkt. Poczułam przeszywający ból w udzie. Cholera ! Jak to bolało… Myślałam, że zaraz zemdleje… Zadrżałam i cofnęłam się kilka kroków, jednak ta widząc mój ból skorzystała z okazji i naparła na mnie i serią ciosów. Prawie każdy obroniłam, jednak dostałam w bok. Na białym sweterku pojawiła się plama krwi. Nie było szans bym z nią wygrała. Nawet jej nie drasnęłam.. Chwila zamysłu i koniec ostrza był skierowany w moje serce. Wygrała pierwszą rundę. Pomyślałam, gdy zabrała miecz i odeszła. Gapiłam się na nią oniemiała. Więc to jest pojedynek.. Zupełnie inaczej czyta się o nim w książkach, jak go przeżyć. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- Choć księżniczko, trzeba się opatrzyć. - Powiedział Jesse bez żadnego wyrazu twarzy. Poszłam za nim i stojąc oparłam się o drzewo. Czułam pustkę.. Ale właściwie czemu. Było wiadomo, że tak się stanie. Nic nie wiedziałam o walce. Spojrzałam na tył blondyna, który grzebał w torbie. W następnej sekundzie był niebezpiecznie blisko mnie.
- Rozbieraj się. - Mruknął.
- Że co proszę ?! - Nagle odzyskałam przytomność i odepchnęłam go ode mnie. Chłopak uśmiechnął się z kpiną.
- Jak możesz się wstydzić biorąc pod uwagę twoje rany ? - Zapytał. A tak rany.. Przypomniałam sobie. Ale nawet jeżeli to rany, to przecież miałam je i w boku i na udzie… Nagle przyszła osoba, w której widziałam moją wybawicielkę.
- Ale biorąc pod uwagę, że są tu także dziewczyny, to może ja się nią zajmę Jesse. - Powiedziała Selena i wyjęła mu z rąk opatrunki i tego typu rzeczy.
- Odbierasz mi całą zabawę. - Stwierdził, ale wzruszając ramionami oparł się o drugą stronę drzewa.
- Na serio musisz tam być ? - Spytałam z jadem w głosie.
- Specialnie dla Ciebie.
- Dość tego Zboczeńcu. Wyjazd mi stąd ! - Warknęła Selena pchając go w stronę innych, po czym wróciła do mnie.
- Nie załamuj się. - Mruknęła zmywając mi krew. - Alice jest lepsza w pojedynku od Hannah. - Pocieszała mnie, ale wcale mi się to nie podobało.
- Zawszę taki jest względem Ciebie ? - Zagadnęła.
- Zazwyczaj. Tylko się mną bawi. To takie jego hobby. - Odpowiedziałam. - I dzięki.
- Nie ma sprawy. Wiesz, jeżeli to Cię pocieszy, to nigdy nie widziałam, by którąś dziewczyną się bawił.
- Skąd go znasz ? - Zainteresowałam się.
- Chodziliśmy do tej samej szkoły. Byłam dwie klasy wyżej, ale mieliśmy razem zajęcia dodatkowe. W każdym razie przez pewien czas także byłam jedną z tych co nie czuje. Ale miałam przyjaciółkę. To stwierdzenie było dla mnie dosyć suche.. Dopóki nie zabili jej na oczach klasy. Podobno czuła, ukrywając to. Wtedy coś mnie tknęło. Uciekłam i przez jakiś czas sprzymierzyłam się z buntownikami. Ale gdy usłyszałam o tej idei natychmiast odeszłam. Nawet jeżeli jest ona absurdalna to przynajmniej coś mamy zamiar robić. - Zakończyła. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Zdawało się, że wszyscy stąd coś przeżyli i dobrze wiedzą co robić. Tylko ja byłam tu… zbędna.
- Dlatego wiem, że jesteś wybrańcem. - Dodała uśmiechając się do mnie lekko.
- Jaki ze mnie wybraniec. To zwykłe bajki czy przesądy.
- Więc spraw by były rzeczywistością. Zastanawia mnie. - Powiedziała patrząc na moją bransoletkę. Zupełnie już zapomniałam, że ją noszę, ponieważ jakoś nigdy jej nie zdejmowałam. Złota bransoletka na delikatnym łańcuszku połyskiwała z błękitnym lazurytem. - Jesse ma chyba taką samą, prawda ? - Spytała.
- Och. Tak, ale nie chce o tym rozmawiać. - Kiwnęła głową. Lubię ją. Stwierdziłam. Nie była wścibska. Wybawiła mnie z opresji i zwierzyła. Była miłą osobą.
- Wiesz, cieszę się, że Jesse wziął także Ciebie do tego planu. Patrząc na Hannah i Alice traciłam nadzieję. - Selena zaśmiała się.
- Wiesz. One wcale nie są takie złe jak się je pozna. Po prostu odrobinkę chciwe. Ale naprawdę, po tej wycieczkę, którą planujemy relacje wszystkich się zmienią. Dobra skończone. Idź na drugą rundę. - Powiedziała. Ubrałam się i wyszłam zza drzewa. Znowu muszę się z nią spotkać. Beznadzieja… Znowu stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Dziewczyna uśmiechała się beztrosko. Czy próbowała wyprowadzić mnie tym z równowagi ? Nagle coś sobie uświadomiłam. To nie ważne. Ona się nie liczyła. Po prostu musiałam wygrać. To ważne dla tamtego psychopaty. Muszę też udowodnić, że nie jestem dzieckiem… Tym razem Alice, zbyt pewna siebie zaatakowała pierwsza. Odbiłam cios i nagle poczułam ból w udzie. Cholera ! To naprawdę tak bardzo boli ? Zresztą nieważne.. Skoncentrowałam się na niej. Wiedziałam co chcę zrobić. Chociaż istniała szansa, że jeżeli szybko nie odskoczę to stracę twarz… Skrzyżowałam znowu z nią miecze, próbując ją tak podtrzymać, zrobiłam ruch nogą podcinając ją. Szybko odskoczyłam, ale koniec ostrza i tak przeciął mi policzek. Mogło być gorzej. Dziewczyna upadła na ziemię.
- To dozwolonę!? - Krzyknęła Hannah.
- Teoretycznie Tak. - Odpowiedział Nate, jak zwykle z humorem.
Dziewczyna upadła, ale gdy zrobiłam krok w jej stronę, poczułam jak kopnęła mnie mocno w kostkę. Sama upadłam, zastanawiając się czy mi jej nie skręciła czy coś.. ? Natychmiast pojawiła się nade mną i skierowała ostrze na mój brzuch. O nie nie dobrze… Opuszczała miecz. To było jak w zwolnionym tempie, a zarówno tak szybko. Nie umiałam wytłumaczyć co czułam. Nie wiedziałam także co zrobić. Nagle wyciągnęłam rękę. Zrobiłam to bardziej jako odruch niż zamierzony efekt. Złapałam końcówkę miecza w dłoń i przytrzymałam. Czułam jak ręka pali mi się żywym ogniem, a krew spływała jak woda z kranu. Cholera !Wyczuwałam jednak, że w drugiej ręce nadal spoczywa miecz. Spojrzałam się na twarz dziewczyny, na której tkwiło przerażenie i w pewien sposób uznanie. Nawet nie zwracała uwagi na moją drugą dłoń. Podniosłam ją i przebiłam jej bok. Co prawda, mogłaby jeszcze walczyć. Ja walczyłam z takim bokiem, ale chyba stwierdziła, że nie da rady, bo podniosła i odrzuciła swój miecz . Uniosła także rękę w znaku poddania się, a drugą przyciskała do rany. Uniosłam łokieć chcąc wstać, jednak ktoś obok podał mi rękę.
- Idiotka ! Mogła Cię zabić ! - Warczał Jesse niosąc mnie do drzewa. - Trzeba było się poddać póki była szansa. Dobrze, że przytrzymałaś miecz, bo by Cię zabiła, ale to także było szaleństwo.
- Spokojnie. Wiedziałam, że nie umrę. - Uspokoiłam go. Podniósł brwi pytająco.
- Popatrz. - Uniosłam mu do oczu drugą dłoń. - Mam długą linię życia. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Reakcja była natychmiastowa. Spojrzał się na mnie jak na idiotkę i zachował komentarz dla siebie. Owinął mi dłoń bandażem i poszłam na kolejną rundę.
- Słuchaj tym razem jeżeli nie będziesz dawać rady to się poddaj ! Rozumiesz ? To jest rozkaz. - Mruknął mi z groźbą.
- ,, Będę się tak długo ranić, póki nie da to efektów. ‘’ - Powtórzyłam jego własne słowa z ironią. - A tak  w ogóle, to jeszcze nie jesteś dowódcą. Nie muszę się Ciebie słuchać. - Powiedział i zostawiłam go samego przeklinającego pod nosem. Tym razem słysząc - Start postanowiłam, że zrobię to pierwsza. Przyłożyłam sztylet do wewnętrznej strony dłoni i delikatnie przecięłam, próbując nie zrobić sobie głębszej rany. Ale i tak bolało jak diabli. Alice zrobiła to samo. No tak.. W końcu był remis. Nie mogę przegrać już żadnej rundy, więc po prostu muszę się ciąć póki nie stracę przytomności prawda ? Cudowny ten dzień… Druga rana.. Moja dłoń zadrżała. Jak Emo mogą się ciąć ? Nieźli są… Ja nie miałam tego upodobania, bo ból przesiąkł już przez całe moje ciało. Trzecia rana. Na szczęście po niej Alice się poddała sądząc, że pokona mnie w następnej. Chociaż już i tak przegrały to zdaje się, że już nie o to w tym chodziło. Jeżeli dobrze umiem liczyć z dwóją z matematyki to wydawało mi się, że jest siedem do jednego dla nas. A nie ! Pomyłka sześć do jednego. Już sobie chciałam punkty dodać. W każdym razie, zaproponowałam Alice byśmy grały w szachy bez odpoczynku po przecież to już ostatnia runda. Duma nie pozwalała jej odmówić. To coś na co liczyłam. Może i byłam beznadziejna w walce i umiałam tylko podcinać ludzi, ale zauważyłam, że ból lepiej znosiłam od niej. Dostały mi się czarne. Nagle przypomniało mi się, jak Jesse każdą osobę brał jako swojego pionka. To coś jakby gra strategiczna. Hmm… Może coś tam mi się uda. Co prawda, jego gra poszła zadziwiająco szybko. Popatrzyłam na zegarek. Nasza partia trwała już dobre dwadzieścia minut. Na razie zdobywałam przewagę. Alice nie chciała stracić żadnej figury co było jej błędem. Ja poświęcałam pionki, by zbić konia czy gońca. Cóż.. Lepiej chyba, żebym ja wojny nie prowadziła, bo wszystkich poświęcę. Chciałam przypomnieć sobie jak Jesse skończył grę… Hmmm… On został z samym królem… Jeszcze gorszy człowiek, ale nagle uświadomiłam sobie, że nie powinno mi być zabawnie.. Jesse brał grę w szachy dosyć poważnie. Nagle w głosie zaistniał mi obraz. Rebelia jaką wywołamy. Skończona Jessem na tronie, a my wszyscy pod nim.. Martwi… Ale czy ja teraz nie robiłam tego samego.. No, ale ja tak poważnie nie podchodzę do szachów. Uznałam i wykonałam szacha królem. Trochę ją zdziwiłam. Jakby tak spojrzeć, ona nie wykonała królem żadnego kroku.
- Królem ? Żartujesz sobie ? - Mruknęła.
- Jeżeli król pierwszy nie zrobi kroku, to pionki za nim nie podążą. - Odpowiedziałam trochę za bardzo wczuwając się w prawdziwe życie. Skończyło się, że zbiłam jej króla własnym, poświęcając królową. W każdym razie wygrałam. Trochę to trwało, ale całkiem nieźle jak na osobę, która nigdy nie grała. Och i znowu sama w sobie się chwalisz. Burknęłam w głowie.
- To chyba wszystko jasne! - Zawołał Jesse. - Jestem dowódcą, i nikt nie ośmiela się tego podważyć. Jutro o dziesiątej w tym samym miejscu. Idziemy dzieci na wycieczkę. - Wszyscy przytaknęli, nagle zauważyłam na sobie wzrok Chrisa. Gapił się na mnie jakbym była jakimś zwierzątkiem w zoo.
- Wiesz że nie ładnie tak się patrzeć. - Burknęłam.
- Co za inteligencja, przetrwanie, odwaga… - Wymieniał. - Śliczna ! Oczy ciemne jak noc z iskierką fioletu, jakby się przyjrzeć. Jasna skóra jak u księżniczki. Długie jedwabiste włosy. - Mówił z pasją dotykając ich. Odsunęłam się natychmiast ze strachem. To był jakiś dziwak !
- Chris, spokojnie chłopie. - Powiedział Daniel odciągając go ode mnie. - Wybacz za kolegę. Chyba Julię w Tobie ujrzał. - Powiedział ze śmiechem. Mi jednak nie było do śmiechu. Brunet nadal coś mruczał tym razem o moich ustach.
- Skąd Ty wytrzasnąłeś takich dziwnych ludzi !? - Krzyknęłam oburzona do Jessego, kiedy wracaliśmy do zamku. Chłopak zaśmiał się rozweselony.
- Najlepiej strzela z łuki w całym królestwie. Sam widziałem i podziwiałem. Nie martw się, księżniczko. Jedyną osobą, której powinnaś się obawiać, bo położy na Tobie łapy to Ja. - Powiedział posyłając mi ujmujące spojrzenie. Przez chwilę się zaczerwieniłam, ale miałam nadzieję, że tego nie zauważył, bo natychmiast spiorunowałam go spojrzeniem.
- To co ? Kiedy mam Ci zmienić bandaże ? - Spytał z tym swoim uśmieszkiem, za którym kryły się nieczyste intencje.
- Umiem sama ! - Krzyknęłam zdenerwowana.
- No jasne. - Powiedział i nagle poczułam jego zimną dłoń na mojej głowie. - Naprawdę dałaś dzisiaj z siebie wszystko.


No cóż :D Ponieważ tak dawno nie było rozdziału, to teraz się biorę do roboty. 
Na przeprosiny mam drugi rozdział, bo właściwie te dwa są takie normalne i lekkie. 
Chciałam trochę rozluźnić atmosferę, takie rozdziały też właściwie uważam za wartościowe. 
No cóż, ja przynajmniej uważam to za lekkie rozdziały xD Wy to tam nie wiem :33
Ale takie rozdziały się przydają według mnie :)
Pozdrawiam :33


                                           Tak zwane pogłębianie więzi.. 
Nadal w miętowej koszuli i spodenkach wybiegłam z pokoju i skierowałam się do drzwi na końcu korytarza. Usłyszałam jakiś krzyk i huk. Od razu z rana czesząc włosy i zamulona patrząc się w lustro oprzytomniałam. Teraz dobiegając do drzwi mogłam tylko przypatrywać się rozbitemu talerzu koło biurka z ciemnego drewna oraz Britney, która przyciskała rękę we krwi do piersi. Podeszłam do niej i zaraz na fotelu zauważyłam Jessego, w których oczach paliła się żądza mordu. Miałam ochotę cofnąć się, ale wytrzymałam jego spojrzenie i rzuciłam mu równie nienawistne spojrzenie. Jak on mógł skrzywdzić Britney ? Nagle zauważyłam że jego ręka od ramienia do palców jest cała czerwona niemal do krwi. Odwróciłam się do Britney.
- Choć zaprowadzę Cię do pielęgniarki. - Powiedziałam i rozerwałam kawałek tkaniny z jej fartuszka by owinęła sobie rękę.
- Nie musisz. Mam pracę. Muszę to sprzątnąć. - Mruknęła.
- Nie. Jesse będzie taki miły i sobie sam posprząta! - Syknęłam z jadem w jego stronę. Zupełnie mnie zignorował był zbyt zaczytany w książkę o jakiejś durnej magii. Wyszłam trzaskając drzwiami i zeszłam z nią po schodach na dół.
- Co się wydarzyło? - Spytałam.
- Chciałam zabrać mu książkę. Widziałaś jego ramię ? - Spytała się pochlipując. - Nieudana próba magii. Eksperymentuje..
- Co za..- Warknęłam nie mogąc znaleźć słów.
- Dziękuje. - Napomknęła. - Ale lepiej się w to nie pakuj.
- Ha ! Sądzisz, że mnie uderzy? Mowy nie ma ! A nawet jeśli to i tak mu tą książkę zabiorę. - Powiedziałam trochę zbyt pewnie siebie.
- Jesteś Kochana, naiwna pod tym względem, ale jednak kochana. Już dojdę, dziękuje. - Powiedziała ze słabym uśmiechem. - Weszła do drzwi pielęgniarki, a ja skierowałam się na górę, chcąc zrobić raban. Tak.. Właściwie miała rację, za dużo nie mogłam zrobić, ale miałam pozwalać na takie sytuację ?!
- Co Ty sobie wyobrażasz do cholery ?! - Krzyknęłam wchodząc do pokoju. Nawet się nie odwrócił.
- Nie twój interes. - Zupełnie tego nie pojmowałam. Przez ostatnie dni był taki miły, że prawie zapomniałam jakim naprawdę jest dupkiem.
- Obawiam się że jednak mój. - Podeszłam i z rozmachem zabrałam mu książkę sprzed oczu. Wreszcie mnie dostrzegł, bo odwrócił swoje chłodne oczy w moją stronę i powiedział siląc się na spokojny ton.
- Oddaj to, Daisy..
- Nie zamierzam póki jej nie przeprosisz. - Warknęłam machając mu książką przed oczami. Odwróciłam się i zamierzałam wyjść. Kiedy na nocnej szafce zauważyłam więcej książek. Wzięłam je do ręki, kiedy nagle zostałam przygnieciona do ściany. Mimo wszystko nie zamierzałam upuścić książek. Patrzyłam się prosto w te niebieskie oczy. Jego twarz wykrzywiał grymas złości.
- Powtórzę grzeczniej. Oddaj książki.
- Powtórzę Ci tak samo. Idź do diabła. - Chłopak zachichotał. Próbowałam się wyrwać, ale nadal pochylał się nade mną nie zamierzając przepuścić.
- Jak możesz pakować się w takie rzeczy ? Britney martwiła się o Ciebie! - Wykrzyczałam mu w twarz. Blondyn jakby nie dosłyszał moich słów.
- Sądzisz, że Cię nie uderzę ? Może masz rację, ale wiem na co jesteś bardziej podatna.- Powiedział i następnie włożył mi delikatnie rękę pod koszulkę. Serce mi zabiło szybciej jak chyba każdej normalnej osobie. Nagle przypomniałam sobie, że na szafce nocnej obok był sztylet. Wymacałam go ręką i wbiłam w bok chłopaka. Jego twarz nieco się skrzywiła.
- Myślisz, że kim Ty niby jesteś ? - Warknęłam i odrzuciłam go łóżko obok. Niech sobie teraz przemyśli kilka spraw. Bo ja skończyłam z książkami w ręku, on za to krwawiąc na łóżku. Wróciłam do pokoju zastanawiając się, gdzie mogę je ukryć. Żadne miejsce nie wydawało się dość dobre. W końcu po prostu wepchnęłam je gdzieś między ubrania. Wątpię by przeszukiwał mi pokój. Chociaż kto wie.. Ma chyba świra na punkcie tej całej magii, alchemii i nie wiem jeszcze czego.
Selena:
- Gdzie Ty nas ciągniesz ? -Przetłumaczyłam słowa Daisy chłopakowi na przodzie, która oficjalnie się do niego nie odzywała. Taki tam dramacik.
- Zobaczycie. Jeszcze kawałek. - Odpowiedział. Wszyscy szliśmy po skrzypiącym śniegu, który się lepił. Więc Chris, Daniel oraz Hannah z Alice skończyli przepychając się i rzucając w siebie śnieżkami. Nate zaproponował, że gdy dojdziemy Bóg wie gdzie, to ulepimy bałwana i najwyraźniej nie zamierzał odpuścić bo w ręce trzymał marchewkę, guziki i garnek. Bo nie ma nic lepszego niż stanie na zimnym mrozie by tworzyć przyjaciela z warzywem zamiast nosa. W każdym razie miło było dla odmiany zrobić coś normalnego dla naszego wieku. Cały czas otoczeni atmosferą smutku i walki, teraz możemy przez chwilę poudawać zwyczajnych nastolatków. To właściwie miła odmiana. W końcu po godzinie drogi chyba wyszliśmy już z królestwa, bo przechodząc przez łąki trafiliśmy na mniejsze miasteczko. Było bardzo urocze jak na świat bez uczuć. Może po prostu nawet tacy ludzie lubili ładny, ciepły wygląd ? Małe miasteczko, gdzie domki były pokryte grubą warstwą śniegu, niektóre świąteczne ozdoby nie zostały jeszcze zdjęte mimo że od świąt minęły już dwa miesiące. Zatrzymaliśmy się przed jakimś domkiem, zbudowanym z jasnego drewna, a okna były w ładnej falistej ramie. Jesse wyjął z kurtki kluczyki i wszyscy weszliśmy do środka.
- Dobra, losujemy kto z kim ma pokój. - Uśmiechnął się Nate.
- Chyba żartujesz ? - Burknęłam. - Ustaliłyśmy z Daisy, że mamy razem.
- To zrezygnujecie z planów. - Odpowiedział Jesse pokazując zawinięte karteczki.  Dwie dla dziewczyn i Dwie dla chłopców. Hmm.. Najbardziej chyba modliłam się by nie wylądować z Hannah. Alice była nawet w porządku. Sięgnęłam po karteczkę i mina mi zrzedła. Ja to mam szczęście. Hannah ! A jakże.
- Co za dziecinne losowanie. - Mruknęłam i pokazałam Hannah karteczkę. Skrzywiła się z niesmakiem. Zaraz później Alice podeszła do Daisy.
- No Mała, okazuję się że jesteś ze mną. - Powiedziała z uśmiechem. - Jeżeli nie chrapiesz w nocy to się dogadamy.
- Gada przez sen. - Rzucił Jesse jakby od niechcenia i wszystkich włącznie z nim zamurowało. Oprzytomniał i dalej losując pokoje innym nie wypowiedział już słowa. Wyszło na to że Nate jest z Danielem, a Jesse z Chrisem.
- Cholera ! Mogliśmy jednak sami się podzielić. - Stwierdził jednak z niechęcią blondyn.
- Pamiętaj ! Integracja ! - Zawołał Nate wchodząc po schodach do pokoju. Jesse spojrzał się nieszczęśliwie na Chrisa, a ten go zapytał.
- O czym mówi Daisy ? Jeśli mamy być kiedyś razem to muszę wiedzieć, co siedzi jej w główce. - Daisy udała, że się załamuje, a Alice ze zrozumieniem udostępniła jej ramienia do wypłakania się. Jesse za to poklepał Chrisa po głowie, jak niedorozwinięte dziecko i rzucił.
- Choć Romeo.
- Mamy wspólny temat. - Powiedziała Hannah do mnie i Daisy. - Jak bardzo dziwny jest Chris.
- Zastanawiam się jak tu trafił ? - Spytała Alice.
- Podobno nie jest taki głupi na jakiego wygląda. - Odpowiedziałam.
- Ciekawe. Rzeczywiście do siebie pasujecie Barbie. - Mruknęła Hannah do Daisy, ale nie było w tym żadnej kpiny czy ironii. Po prostu czyste stwierdzenie po którym się uśmiechnęła.
- Mam pomysł ! - Zaczęła jeszcze raz Hannah. - Prawda czy Wyzwanie! Podobno każdy normalny nastolatek w to grał ! - Skończyła z entuzjazmem. Nie byłam co do tego przekonana, ale zgodziłam się. Więc Alice poszła na górę ogłosić to chłopakom. Przez jakiś czas było słychać ją sprzeczającą się z Jessem, ale chyba wyszło na nasze. Właściwie to i ja się zgodziłam. Trochę luzu jak to powiedziała Alice, może się przydać. Właściwie już zdziwiłam się, że nie gryzłyśmy się z bliźniaczkami kto pierwszy ma przejść przez drzwi. Chwilę później wszyscy byli na dole, jedzenie było zrobione i nagle pojawiła się Daisy wychodząca z piwnicy.
- Patrzcie co znalazłam ! - Zawołała uśmiechnięta niosąc dwie butelki Whiskey. - Jakby co, więcej jest na dole.
- Chyba o czymś zapomniałaś. - Uznałam. - Jesteś nieletnia. - Powiedziałam ze śmiechem.
- Ej no ! Chyba żartujesz ! - Zawołała. - Za miesiąc stuknie mi siedemnastka!
- To wypijesz za miesiąc. - Powiedziałam, ale patrząc na jej zirytowane spojrzenie, wybuchłam śmiechem. - Zaraz a Ty kiedy masz siedemnaście lat ? - Spytałam srogo Jessego zabierając mu butelkę, którą zdążył przywłaszczyć.
- W Sierpniu. - Odpowiedział podnosząc brwi i natychmiast zwinnym chwytem zabrał mi Whiskey. Moje spojrzenie uchwyciło twarz Daisy. Spuściła głowę myśląc o czymś. Nie zastanawiając się nad tym dalej zaczęliśmy grać. Wzięliśmy jakąś butelkę od alkoholu i japo pierwsza zakręciłam. Daisy.
Daisy :
- Prawda. - Odpowiedziałam.
- Twój pierwszy pocałunek ?
- Wyzwanie ! - Odpowiedziałam natychmiast zdenerwowana. Co mam im odpowiedzieć Jesse. Boże Święty już widzę jego triumfalną minę, która się ze mnie śmieje.
- Ej nie ma takich ! -  Krzyknął Nate. Posłałam Selenie błagalne spojrzenie.
- Dobra… Każdy ma prawo jeden raz zmienić zdanie. Każdy tak będzie miał. - Mimo sprzeciwów, uparła się i tak zostało.
- Dobra, wyzwanie. - Zaczęła się zastanawiać. - Odpowiedź na pytanie. Hahaha nie no spokojnie, nie tamto ! Najmilszy chłopak tutaj ?
- Nate. - Odpowiedziałam bez zastanowienia. Co prawda nie znałam jeszcze dobrze Daniela, Chris z pewnością był irytujący, a Jesse to było raczej przeciwieństwo miłego. Graliśmy dalej, wylosowałam Hannah, która miała razem z Chrisem powiedzieć jakiś kompromitujący tekst, który nagraliśmy. Od tej pory Daniel ciągle latał z kamerą uznając, że to fajna zabawa.
- Kto jest ładniejszy, Ja czy Alice ? - Spytała się Jessego.
- Ja was nie odróżniam. - Stwierdził i obie poczuły się urażone. Jesse wylosował Chrisa, oczywiście dużo osób wybierało prawdę, bojąc się trochę wyzwania, ale te pytania były coraz głupsze.
- Czemu masz taką obsesję na punkcie Daisy ? - Spytał się najwyraźniej zaciekawiony.
- Po pierwsze urocza po drugie zaimponowała mi podczas tego pojedynku. - Odpowiedział z uśmiechem i w ogóle nie przejmował się, że patrzyłam się na niego dziwnie. Ale z jednej strony czułam się jakaś.. Ucieszona. Jak ktoś chwali to nic dziwnego. Chris wylosował Daniela.
- Ulubiony poemat ? - Spytał się z zaciekawieniem.
- Eee.. Nie mam pojęcia co to jest. - Uznał wzruszając ramionami. Chris zmienił pytanie.
- Najładniejsza obecna tu muza ?
- Muzyka. Lubię HipHop, ale rockiem nie pogardzę.
- Nie. - Poprawiłam z śmiechem. - Muza czyli dziewczyna.
- Och. Mów normalnie kolego ! - Skarcił tamtego. - Oczywiście, że Selena ! - Tamta nagle obejrzała się w jego stronę. Jej mina nic nie mówiła. Tamten zakręcił i znowu byłam wylosowana, biedna Alice bez szansy.
- Hmm… - Chyba trudno było mu coś wymyślić,  bo zapas ogólnych pytań się kończył. - Czemu jest taka dziwna atmosfera między Tobą, a tamtym gościem. - Powiedział wskazując ręką na Blondyna.
- Cóż. Powiedźmy, że nie lubię ludzi, którzy perfidnie wkładają mi rękę pod bluzkę ! - Warknęłam. W pokoju nagle zrobiło się jakoś duszno, wszyscy wlepili we mnie wzrok. Chłopak prychnął.
- A Ja nie lubię dziewczyn, które wbijają we mnie sztylet.
- W dodatku uderza osobę, która się o niego martwi ! - Ciągnęłam dalej. Tym razem nie istnieli już pozostali. Byłam tylko ja i Jesse, którzy patrzyliśmy na siebie jakbyśmy się chcieli nawzajem pozabijać.
- Przeproszę ją ok. ?!  Zresztą to nie Twoja sprawa !
- Powtarzasz się Idioto !
- I dobrze ! Jak wrócimy to masz mi natychmiast oddać księgi !
- Masz chyba problem, bo je wyrzuciłam. - Skłamałam. Chłopak wyglądał jakby ktoś go uderzył.
- Cholera, wiesz ile czasu na to poświęciłem !
- Tak wiem, czas i rozum !
- To może być nasza szansa !
- Na co ? Na Jessego zapałkę.?! Spójrz na swoje ramię!
- Pomyliłem się raz !
- Wiesz co, nie mam już ochoty prowadzić tej idiotycznej konwersacji !- Powiedziałam i wstałam, chłopak zrobił to samo i oboje wyszliśmy z pokoju. Wyszłam na podwórze, Selena zaraz też wyszła.
- To z nim był pierwszy pocałunek, prawda ? - Mruknęła.
- Skąd Ty… ?
- Po Twojej minie wtedy. - Przerwała. - Chodź przejdźmy się. - Wzięłyśmy płaszcze. Reszta siedziała w tej samej pozycji co wcześniej. No… Może ubyło tylko trochę Whiskey i ciastek… Wyszłyśmy za dom, by przejść się po polanie. Był już wieczór, a wiatr jakby wcale nie zamierzał przestać wiać tylko rósł w siłę. W końcu całe byłyśmy zmarznięte, ale nie przeszkadzało nam to. Obie byłyśmy w pewien sposób pocieszone, mimo że powiedziałam Selenie o tej całej akcji z magią, w którą pakuje się Jesse. Ona opowiedziała kilka odcinków z życia szkolnego i jak poznała chłopaka na zajęciach dodatkowych. Ponoć jak był mały to chciał zostać lekarzem. Obie śmiałyśmy się nie widząc go w tej roli. W końcu uznałyśmy, że trzeba wracać. Odwróciłyśmy się pewne że zobaczymy domek, ale go nie było. Otaczały nas drzewa. Czyżbyśmy obie zapomniały o czasie i drodze idąc po prostu gdziekolwiek. Idiotka skarciłam się. Nie zadawaj takich idiotycznych pytań, to jest przecież wiadome. Zgubiłyśmy się, niewiadomo gdzie. Spojrzałam się z nadzieją na Selenę, która minęła gdy zobaczyłam jak żałosne ma spojrzenie. Rozglądała się wszędzie. Postanowiłyśmy iść w stronę z której przyszliśmy, ale szliśmy tak już dobre pół godziny. Ile minęło odkąd weszłyśmy w las? Zastanawiałam się.. Ile czasu rozmawiałyśmy. Godzinę ? Dwie.? Cholera… W środku lasu była dosyć duża przestrzeń między drzewami, kiedy Selena uznała, żebyśmy tu poczekały, a ona zadzwoni, wtedy grunt pod nogami się ugiął. Następne co poczułam to przerażające zimno, które chciały zamrozić na śmierć każdą cząsteczkę mojego ciała. W pewnym sensie poczułam się pusta i lekka. Nie czułam już nic, ale zaraz to nic, zamieniło się w ból. Żeby nie było, że nic nie robiłam. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię. Odgarniałam fale wody, ale to jakby nic nie dawało. Co jest ? Przecież dobrze pływałam… Spojrzałam się w bok. Moja przyjaciółka wykonywała równie bezradne gesty. Poczułam, że brakuje mi tlenu. Moje gardło zaczęło palić. Mowy nie ma ! Nie zginę w jakiejś sadzawce wody, bo nie patrzę pod nogi! Zdjęłam ciężki płaszcz, który tylko mnie ciągnął w dół. I rzeczywiście. Nie wiem co Ja w nim miałam, ale popłynął na dno, w czasie, gdy ja znalazłam się na powierzchni. Wzięłam głęboki oddech, wypluwając wodę, która przedostała mi się do gardła. Zanurkowałam jeszcze raz jakby w oceanie Arktycznym. Dziewczyna ledwo zamrugała oczami. Chwyciłam ją i obie przytrzymałyśmy się lodu. Nie było tak trudno jednak tu pływać. Przypuszczam, że wtedy byłam pod wielkim szokiem, który mi to uniemożliwiał. Ale nagle poczułam się odrobinie sennie. Widziałam jeszcze dwie postacie w dali, które zaczęły się przybliżać. Natychmiast odzyskałam przytomność. Któryś z nich wyciągnął mnie z wody. Zrobiło mi się jeszcze zimniej, jeżeli to w ogóle możliwe.
- Hej ! Daisy ! - Krzyczał ten ktoś. Wziął moją twarz w ręcę i rozmyty obraz trochę się polepszył. Przede mną stał Jesse, a po prawej Daniel przytrzymywał Selenę.
- Powinniśmy zanieść je do domku ! - Krzyknął podenerwowany.
- Zamarzną w drodze. - Uznał spoglądając to na mnie to na nią, Nagle obraz znowu mi się rozmazał i czułam, że mdleje, nie mogąc nic na to poradzić. Jednak chłopak złapał mnie i natychmiast zrobił coś co mnie rozbudziło. Zaczął zdejmować mi koszulkę.
- Co Ty… ? - Zaczęłam drżąc, ale przerwałam, bo moje gardło nadal bolało, że myślałam, że zaraz tu nie wyrobię.
- Takie zamarznięcie w ubraniach ?! Żartujesz sobie. Daniel ogrzej tamtą  póki co, jak ich ciało będzie miało odpowiednią temperaturę to wtedy pójdziemy do domu ! - W końcu skończyłam w samej bieliźnie nadal nie bardzo orientując się w sytuacji. Ten przede mną chyba nie miał koszulki. Ale nagle poczułam ciepło. Na razie małe, ale zwiększające się z każdą minutą. Wtuliłam się w to coś ciepłego mając tylko nadzieję, że nie jest to puchaty miś grizzly. Jakie ja miałam pomysły ?.. Hmm.. Może dlatego, bo mózg zaczął mi szwankować.
- Czy bez bielizny nie byłoby im cieplej.?- Usłyszałam jakiś głos w oddali, jakby z nutką nadziei.
- Czy Ciebie to bawi Daniel ?! Ha ! Jeżeli chcesz zginąć szybciej niż one to rób co chcesz!- Po kilku minutach zrozumiałam, że chyba odzyskuje czucie. Zadrżałam. Było mi zimno, ale mniej. Kurczowo się trzymałam ciepła przede mną, które nagle się oddaliło.. Później poczułam jak czyjeś ręce mnie chwytają i poczułam się jakbym latała. Oparłam głowę na coś twardego, ciepłego obok i uznałam, że może trochę usnę. Kiedy ciepło obok to zauważyło to bezczelnie puknęło mnie w policzek.
- Chce spać Ciepło. - Wymruczałam. Jakiś zmęczony głos obok parsknął cicho śmiechem, ale nie pozwolił mi spać, więc otworzyłam lekko oczy. Mijaliśmy zielone duże drzewa, nie zaraz… Takie przyzwyczajenie. Właściwie to były bez liści, zakładałam, że to las liściasty. Hmm… Tamta gwiazda była ładna. Dalej chyba już straciłam nieco wszystko z oczu, bo pamiętam, że byłam przytomna. Po prostu zapomniałam co było dalej.
***
Obudziła mnie nagła potrzeba kichania. Tak wiem to dziwne. Ale gdy tylko z tego powodu się obudziłam poczułam, że mam także katar, a gardło mi się paliło z bólu. Typowa choroba? Tylko gdzie ja się… Cholera! Wpadłam do sadzawki w środku zimy w środku lasu i uratował mnie niedźwiadek grizzly. Nie zaraz..? Chyba musiało mi się coś pomylić, bo jeszcze żyłam. Rozejrzałam się po pokoju. Byłam w łóżku, a obok Selena. Na fotelu obok rozmawiały Hannah i Alice, ale gdy tylko zauważyły, że nie śpię zasypały mnie pytaniami.
- Co się stało ? Chłopacy nic nie mówili, tylko uciekli do miasta ! - Krzyknęła oskarżycielsko Hannah.
- Przestań. Przecież poszli po leki. Ale to nadal nie wytłumacza co się stało. - Dorzuciła Alice. Nagle poczułam, że boli mnie brzuch. Zgięłam się w pół próbując oddychać. Właściwie wszystko widziałam jak przez mgłę.
- W porządku ? - Spytała się Selena obok podpierając się na łokciu całkiem już rozbudzona.
- To Ja powinnam się o to spytać. - Odpowiedziałam z poczuciem winy. Przecież to ja ją tam zaciągnęłam.
- Jeszcze żyje. - Mruknęła. - Zastanawiam się, jakim sposobem nie zamieniłyśmy się w lód.. - Zmarszczyła brwi i wzruszając ramionami odkryła kołdrę, by wstać. Jednak natychmiast powrotem schowała się pod kołdrą. Była bez ubrań i ja prawdopodobnie też. Ale było mi to już obojętne. Okryta byłam milionem koców i kołder. Mimo wszystko jeszcze czułam lekkie zimno. Znowu kichnęłam. Hannah podała mi husteczki za co byłam jej wdzięczna. Zaraz potem drzwi się otworzyły i weszli Daniel, Nate i Chris.  Jakbyśmy były jakąś rozrywką.
- No wygląda na to, że trochę tu sobie posiedzicie. Roznosicie zarazki. - Rzucił ze śmiechem Nate siadając na krześle pomiędzy łóżkami.
- Jak to ? - Zapytała Selena. - Mała, to wiem, ale Ja też ? - Hej zaraz… Mała ? No dziękuje CI bardzo Selena. Przyznałam w duchu. Widać już, że zostałam ich drużynową maskotką.
- Owszem. Masz temperaturę.
- Rzeczywiście nie najlepiej się czuje. - Mruknęła i w tej samej chwili kichnęła jakby na zawołanie.
- Skąd wiedzieliście że mamy kłopoty ? - Spytałam się z zaciekawieniem Daniela.
- Sam nie wiem. Siedziałem z Jessem nad partyjką pokera. Znaczy się… Eee.. - Tłumaczył się widząc, że palnął gafę. - Warcabów. I nagle mu bransoletka zaświeciła. Zerwał się i mnie ze sobą wziął uznając, że ktoś ma kłopoty. Wiedziałem, gdzie was szukać, bo wiecie, jestem dosyć dobrym tropicielem.  - Wzruszył ramionami zakłopotany. No tak… Zupełnie o tym zapomniałam. O braznoletce, dzięki której mieliśmy się nawzajem bronić. Jesse dał mi ją prawie na początku mojej przygody w tym świecie, gdy czekało na mnie zagrożenie. Dopiero teraz zauważyłam, że go nie ma. Wszyscy siedzieli z nami śmiejąc się i opowiadając różne historię. Jednak gdy dobiła północ uznali, że idą spać. Tak dobrze mi się z nimi rozmawiało i wszyscy mnie zaakceptowali. Mała Hmmm ? To właściwie nie miało złego znaczenia. Nawet mi się podobało. I nagle poczułam mocny ucisk w sercu. Przyjaciele co ? Ciekawe jak radzą sobie Jessica, Mike, Stella, Josh i David. Pierwszą czwórkę znałam od zawsze.. Nie była to powierzchowna przyjaźń. Zawsze mogłam na nich liczyć. Ech.. To takie żałosne. Rozczulanie się nad sobą. Przyłożyłam głowę do poduszki i oczyszczając się ze wszystkich myśli próbowałam zasnąć. Jutro kolejny dzień. Zupełnie nowy, w którym człowiek rodzi się na nowo. Hah. A może tylko Ja tak mam ? ….
Zacieśnianie więzi co ? Może i się mu to udało, uznałam. Ale sam nie pokazał się. Minął tydzień. Gdy w końcu wyzdrowiałyśmy z Seleną, postanowiliśmy wyjechać. W końcu otrzymaliśmy już przynależny odpoczynek. Dopiero wtedy pojawił się. Zszedł na dół jakby nigdy nic, ale minę miał nieodgadniętą.
- Jej. Zaszczytnie się nam pokazałeś. - Zakpiłam. - Nie widziałam Cię ostatnio.
- Nie chciałem się zarazić. - Mruknął obojętnie. Przeszyłam go wzrokiem, wydawał się jakiś niespokojny.
Jesse:
Tak naprawdę miałem sen… Idiotyczny zresztą. Że bez reszty wybrańców polegniemy. Ale kto by wierzył w sny ? Zresztą gdybym próbował ich do siebie zwerbować, to wszystkie inne moje działania wydałyby się bezsensowne. Nie ma mowy. Pionki już zostały ustawione i gotowe na grę. Nie ma mowy bym teraz się wycofał by zmienić ustawienie. Zresztą prosić ich o pomoc.? Moja duma i godność mi na to nie pozwala. Nie poniże się tak. Po prostu musimy wzmocnić trening, zamiast opalać się na wakacjach.

*** The loop of love.** Wyobraźnia, a prawda.
 Daisy :
Wróciliśmy z ‘’bardzo przyjemnej’’ wycieczki, którą spędziłam pod kołdrą. W dodatku ciągle przeżywałam traumę, że Jesse widział mnie w bieliźnie. Nie wiem czemu, ale zawsze jak o tym myślałam to zauważałam, że nagle jakoś mi duszno. Jednak on nie wspominał o tym, co było odrobinę dziwne z jego strony. Już dawno powinien wykorzystać ten fakt w manipulacji mną. Czasami przechodziła mi przez myśl ewentualność, że może jest mną po prostu zainteresowany, ale wydawało się to zbyt niedorzeczne. Ja byłam zwyczajna, a gdy on wchodził do znanego, popularnego baru to był otaczany przez dziewczyny. Właściwie czego ja się spodziewam w świetle prawa był to młody, przystojny chłopak o urodzie anioła. Z nienagannymi manierami, arogancki syn króla, którego serce jest zimne, przez co na takich lecą dziewczyn z barów. Jednak osoby, które lepiej go poznały wiedzą także, że jest chamski, arogancki, lekceważący wszystkich dookoła i nie wspomnę o nieczystych intencjach czy myślach. Nie ma co… Znalazł się anioł. Prychnęłam jakby sama do siebie. Chłopak obok, który kazał właśnie służbie wciągnąć walizki zwrócił na mnie uwagę.
- Oddasz mi księgi ? To ważne i pomocne w przyszłości. - Zapytał ostrożnie.
- Ranisz się przez to. - Burknęłam jak zwykle, gdy o tym wspominał.
- Co się tym interesujesz. I tak umrę. Zaraz kiedy ? Och zapomniałem w kwietniu ! Pragnę Ci przypomnieć, że jest koniec lutego. - W jego oczach można było dostrzec cień bólu, ale zniknął tak szybko jak się pojawił. Tak.. Właściwie i tak umrze i nie można nic na to poradzić. A dzięki magii może się jeszcze na coś przydać, by ludzie byli mu wdzięczni. Poczułam, że jest mi go naprawdę żal. Znienawidzony przez ojca, zmuszony być jego człowiekiem. Matka mu umarła. Ludzie, którzy czują, wyzywają go od najgorszego, nie wiedząc, że on sam też jednak czuje i próbuje im skrycie pomóc. Przygotowywuje zamach stanu i strącenie króla z tronu, by zaraz później umrzeć. Nie życzyłabym nikomu takiej egzystencji z takim końcem.
- Dobrze. Oddam Ci. - Mruknęłam. Szłam za nim po schodach, gdy nagle zachwiał się i mocno przytrzymał błyszczącej poręczy. Na jego twarzy pojawił się grymas, który szybko ukrył i wyprzedzając moje pytanie odpowiedział.
- Wszystko w porządku. - Szliśmy dalej w zupełnej ciszy. Gdy doszliśmy do mojego pokoju rzuciłam na łóżko płaszcz, po czym pragnąc odpoczynku zajrzałam do szafy i po prostu zaczęłam wyjmować powpychane gdzieś książki.
- Na czym polega ta Twoja magia ? Przecież nie masz różdżki. - Spytałam oddając mu książki. Chłopak usadowił się wygodnie w fotelu czując się jak u siebie.
- To tylko bujda. To polega na czymś więcej, ale nie mogę Ci wyjaśnić.
- Czemu ? - Spytałam się, w każdym momencie gotowa na ostre argumenty.
- Nie uważasz czasem, że są rzeczy, których człowiek nie powinien odkryć ? Które powinny zostać z tajemnicą ? Niestety magię odkryto. Choć w dzisiejszych czasach nikt jej nie zna. Nikt oprócz króla i teraz mnie. Kiedyś była bardziej powszechna. Palenie na stosie, wampiryzm nie wszystko jest prawdą. Wiele rzeczy ludzie sobie zaczęli dopowiadać, wymyślać i niestety badać.
- A co w wampiryzmem ? - Spytałam zaciekawiona tym, gdyż wszystkie książki jakie kiedykolwiek czytałam były z wampirami. Gdybym w moim świecie spytała się o to kogoś, to z pewnością trafiłabym do zakładu psychiatrycznego.
- Magia pozwala wydłużyć życie, ale nie pozwala na nieśmiertelność, nic tego nie umie. Chociaż… biorąc pod uwagę alchemię, był kamień filozoficzny, który zamieniał metal z złoto i dawał nieśmiertelność, ale jego nigdy nie odnaleziono, więc możliwe że to legenda albo i nie. W każdym razie w dawnych czasach rzeczywiście dochodziło do wielu wypadków, które by wskazywały na wampiry. Ciała pozbawione krwi. Picie krwi. Jeśli dotrzesz wiedzą do starożytnej magii to dowiesz się, że to krew dawała siłę i przedłużała życie. Wiele można powiedzieć sekt lub naprawdę złych ludzi bawiło się w tą zabawę.
- A inne rzeczy ? Demony, anioły czy mityczne stworzenia jak smoki ? - Spytałam się zaciekawiona. Chłopak zaśmiał się melodyjnie.
- Ty naprawdę sądzisz, że w tajnikach magii wszystkiego się dowiesz ? Jesteś naiwa, ale to właściwie prawda. Według autorów tych ksiąg smoki to gatunek wytworzony przez ludzki umysł, jednak nie należy do końca im wierzyć, bo ich myślenie było bardzo racjonalne. Wszystko trzeba było podstawić im pod nos. Niewiele innych ludzi twierdziło, że widziało bestię okrytą łuskami i szponami. Z kłami większymi niż cokolwiek innego i ogniem, który widziało się pod koniec życia. Anioły i demony ? To zależy od wiary. Jest jednak sprawdzone, że one istnieją, poprzez różne wizje, sny czy znaki. Od zawsze ludzie wierzyli w anioły, które stoją po prawicy Stwórcy i czuwają nad ludźmi oraz demony, które kuszą ich do złego. Niestety ja nie mam wyrobionej na ten temat opinii, bo specjalnie się tym nie interesuje. Może równie dobrze wykazać się na to, że ludzie zwalają swoje winy na coś innego nie mogąc przyznać się do własnych działań i wolnej woli, a może się okazać, że tak jak czytałem ludzie byli albo opętani przez demony, albo dobrowolnie oddawały im duszę poprzez kontrakty, które były korzystne dla człowieka, który sam nie był w stanie nic osiągnąć. Któż to wie. Czasami lepiej nie zagłębiać się dalej, bo gdy człowiek za bardzo zbliży się do prawd to upadnie przez nie i stoczy się najniżej.
- Jesteś niezwykle inteligentny w tych kwestiach krawędzi między ludzkimi wyobrażeniami, a prawdą. - Zauważyłam nadal rozmyślając nad wszystkim. Moim najgorszym zmartwieniem było to, że wampiry wcale nie istniały. Smuteczek. Nie wiem czemu, ale nagle ten świat z Jessem jako kompasem wydał mi się niezwykły. Taki gdzie nic nie miało granic. Gdzie kryły się tajemnice godne odkrywania.
- Wiesz czego żałuje. - Mruknął gapiąc się w okno z przymrużonymi powiekami. - Chciałbym Ci pokazać ten świat. Nie tylko te złe strony. Pomyśl tylko. Podróże dookoła świata, różne kultury, architektura, domysły ludzkie. Ludzie chcący odkryć piękno i zło świata. - Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. To rzeczywiście mogłoby być ciekawe. Chciałabym by to jego marzenie się spełniło. Teraz nasze wspólne marzenie. Nagle zaśmiałam się.
- Wiesz. Może i byłoby miło, póki nie doszłoby do pierwszej kłótni i nie wysadziłbyś mnie na odległej, bezludnej wyspie w zamiarze zemsty.
- Chyba zbyt ostro mnie oceniasz. - Powiedział z uśmiechem.
- No wiesz… Nie wiem. Podróż ze mną to niełatwa sprawa. - Mruknęłam. Chłopak natychmiast znalazł się tak blisko mnie i tak szybko, że przez chwile przeszło mi przez myśl, że sam jest wampirem. Natychmiast schowałam swoje spostrzeżenie dla siebie. Biorąc pod uwagę jego urok mógłby nim być, ale takie wyobrażenia poszły już w niepamięć, gdy podniósł mi podbródek i opuszkiem kciuka przejechał mi po lekko rozwartych ustach. Patrzyłam się w jego zimne błękitne oczy jak morska bryza i zauważyłam, że w nich także tańczył jakiś ciepły płomyk. Moja typowa reakcja na niego zaczęła działaś. Serce przyśpieszało mi, tętno zapewnie także, a ja zapewne już byłam czerwona na twarzy. Chcąc wyjaśnić o co mi naprawdę chodziło bąknęłam lekko zawstydzona, że źle wcześniej sformowałam słowa.
- Niee.. Chodzi o to.. Że mam chorobę lokomocyjną. - Chłopak podniósł brwi i zaśmiał się rozbawiony.
- Przez Ciebie nie mogę być nonszalancki. Cokolwiek zrobię, Ty musisz mnie rozśmieszyć. Ale i tak się czerwienisz. - Uznał dotykając dłonią mojego policzka. - Zawsze się rumienisz. - Mruknął jakby do siebie.
- Do zobaczenia jutro. Szósta rano wyjazd na pustynie. - Rzucił przez ramię i wyszedł.

No więc, jak mówiłam, że biorę się do roboty, to nie żartowałam. 
Nowe rozdziały będą szybciej, postaram się trochę promować bloga,
 bo właściwie do tej pory miałam to gdzieś xd
 Za bardzo przyzwyczaiłam się do 30 tysięcy na tamtym blogu i ten zaniedbałam xD 
Ech :) + Muszę nadrobić wasze notki :dd 
Dużo pewnie tego będzie, ale mam czas :3 

Nowy rozdział dodam Hmm.. A za ile chcecie ? :D 
Mam zieloną szkołę tuż tuż, więc... Mogę dodać 18 lub 19 :3
Pozdrawiam :33

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         

5 komentarzy:

  1. aaaa *.* nie mam żadnych uwag co to rozdziałów c: nom i napisałaś już :D cieszę się strasznie ^.^ no i na asku mnie znalazłaś hah XD Uwielbiam Jessego i Daisy razem <333 dla mnie Jesse tak jakoś wpływa na Daisy. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :)
    Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. http://bitwa-o-marzenia.blogspot.com/
    Zapraszam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Nie wiem dlaczego ,ale się rozpłakałam , tak po prostu. To ,że on niedługo umrze, nie zdąży nic zobaczyć , spędzić czasu z przyjaciółmi i Daisy, nawet nie zdąży zapomnieć złej przeszłości ,a już umrze. To jest po prostu tak niewyobrażalnie smutne ,że mnie przerosło i się rozpłakałam. W dzisiejszych notkach , poznałam Jesse'ego od zupełnie innej strony. Nawet jeśli był arogancki, to w mojej wyobraźni, sotrzegałam smutek w jego oczach. Może nie chciał zżyć się z "pionkami" , by po prostu odejście nie bolało jeszcze bardziej. I te parę momentów ( "gada przez sen" i to jak ją uratował) , gdzie widać było ,że on coś jednak do niej czuje. I gdy sie kłócili - on sie bronił ,a Daisy atakowała. Staje się słabszy, No i ostatecznie rozwaliła mnie scena , gdzie powiedział ,że nie zdąży pokazać Daisy świata. Oczywiście obrócił to w żart ,ale nie zmienia to faktu ,że czuje ból. Zbyt smutne na moje nerwy. Dlatego gorąco apeluję , o nie zabijanie Jessa. Bardzo apeluję. Bardzo. Po prostu tak powinno być. Wynagrodzenie mu przeszłości . Niech podróżuje z Daisy ile chce. Po prostu niech żyje. Ja nigdy nie mam serca by zabić bohaterów i mam nadzieję ,że ty też nie dasz rady :D. Ewentualnie Jesse straci rękę i nogę , Daisy zaknebluję się w metalowej puszce i wyruszą na poszukiwania kamienia filozoficznego T^T. Po prostu go nie zabijaj ,a jeśli już to napisz mi czy ożyje,albo coś , bo nie wytrzymam kurde. Spoileruj mi ile wlezie XD.
    2.Polubiłam wszystkich nowych bohaterów. bardziej niż starszych. Są genialni ,a ich charaktery wprost proszą się "o dogłębną analizę"-jakby to powiedziała moja polonistka ;__;.
    3. Jak się cięli to aż się wzdrygnęłam. Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach , masakra XD
    4. Rzadko się wchodzi na zapytaj , bo to stronka przejęta przez dzieci -trolle T^T. Trzeba uważać ,żeby cię nie zwyzywali jak napiszesz swoją opinię XD. I dziękuję bardzo za docenienie moich komentarzy. Przynajmniej nie piszę na marne i czuję się doceniona ;__;. Poza tym z pisania komentarzy mam pewnego rodzaju frajdę . Ogromną frajdę XD

    To chyba tyle , pozdrawiam ;3

    Claudine

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :)
    Bardzo podoba mi się to jak piszesz i oczywiście uwielbiam Daisy i Jessego.
    Tym bardziej zasmucił mnie fakt, że on ma umrzeć :<
    To nie może się stać!
    Jenyy tak mi smutno po tym co napisałaś, mam nadzieję że uda się go jakoś uratować bo on po prostu nie może odejść..
    Czekam na nn i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nowy rozdział na Księżniczce Przeklętych;) Zapraszam
    PS Jakbym mogła prosić to podaj mi swój nr gg, albo dodaj mnie do obserwowanych , bo tak będzie mi łatwiej ;)

    OdpowiedzUsuń