poniedziałek, 1 kwietnia 2013

10 - Zainteresowanie Magią i kłopotliwe spotkanie.



*Daisy *
- Nieczuły, arogandzki……..! - Wymieniałam Britney wszystko co mi na myśl przychodziło w związku z Jessem. Jak można tak się zachowywać…
- Lubisz Go, prawda ? - Spytała mieszając w garnku. Byłyśmy w kuchni, bo niestety miała robotę.
- Tego dzikusa z puszczy ?! Nie denerwuj mnie. - Mruknęłam.
- Hahaha - Zaśmiała się. - Doceniam szczerość, ale pamiętaj, że jest dla mnie niemal jak syn.
- Och… No tak przepraszam. - Zarumieniłam się. Zupełnie zapomniałam… Dobrze mi się rozmawiało z Britney zupełnie zapomniałam, że jest ode mnie dużo starsza.
- Jeśli chcesz się wyżalić na niego to polecam Helen lub Camile, ale one prędzej się zbulwersują.
- Ostatnio ich nie widziałam.
- Mamy dużo pracy. - Westchnęła. - Naprawdę powinnaś się cieszyć, że jesteś specjalnym gościem króla.
- Może wam pomogę ? Zostało mi to, albo iść na górę, gdzie zapewnie spotkam dzikusa.
- I tak go spotkasz. Właśnie miałam iść do niego ze śniadaniem, no ale jeżeli chcesz pomóc. - Postała do mnie niewinny uśmiech.
- Cholera..- Wzięłam talerz owsianki i tosty i miałam zamiar wyjść, kiedy z tyłu dostałam jakimś materiałem. Spojrzałam na ziemię. No tak…. Fartuszek.. Specjalny symbol służby, a jak by….
- Kiedyś się zemszczę ! - Krzyknęłam z udawaną złością. Nie umiałam się na nią gniewać, ale jednak odechciało mi się tej pracy. Weszłam po schodach z tacą i zapukałam do jego pokoju. Nikt mi nie odpowiedział, więc weszłam. Blondyn leżał na biurku na stercie pootwieranych książek. Jego włosy prawie całkowicie zakrywały mu twarz. Jak dobrze że śpi pomyślałam, nie będzie mógł się ze mnie śmiać. Położyłam tacę obok i nagle coś przykuło moją uwagę. Wzięłam jedną książkę do ręki. Na jej czarnej okładce był narysowany pentagram. Książka zatytułowana ,, Tajniki Magii. ‘’ Rozejrzałam się po innych. Było ich pełno tego rodzaju. ,, Starożytne runy ‘’, ,, Numerologia ‘’ , ,, Alchemia ‘’. Co on sobie wyobrażał… Wzięłam którąś przypadkową i przekartkowałam. Wszystko było ręcznym, starannym pismem, ale na pewno nie należało ono do Jessego, było też pełno szkicy.. Niektóre były wręcz przerażające lub obrzydliwe… Magia przecież nie istnieje, pomyślałam i nagle przypomniałam sobie… Jak niby znalazłam się w tym świecie, jeżeli Magia nie istnieje ? Tak czy inaczej skrzywiłam się patrząc na notatki, nagle ktoś brutalnie wyrwał mi książkę z dłoni. Twarz Jessego nie wyrażała niczego. Ale oczy… Miały pewien błysk, jakby chciał bym zniknęła. Postawiłam na pewność siebie.
- Podobno jestem Twoją towarzyszką broni ? Nie uważasz za stosowne poinformowanie mnie, że paprzesz w czymś takim ręce. - Wzrok mu się zmienił z obojętności na wyraz kpiny.
- Towarzyszka broni ? Fajny fartuszek, ale nie uważasz, że bez ubrań pod spodem wyglądałby lepiej? - Spytał się najbardziej czarującym głosem, na jaki było go stać.
- Wychodzę ! Rób sobie co chcesz ! - Krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami…

*Jesse*

Dobrze, że wiem jak Jej się pozbyć… Nie powinna tego widzieć. Jak mogłem być taki nieuważny? Nie pamiętam nawet jak i kiedy usnąłem…. Nudności… Przypomniałem sobie obiawy raka mózgu, które wyłożył przede mną lekarz. Wymioty, zmiany osobowości, bóle głowy, osłabienie wzroku i słuchy, utraty pamięci… Z pewnością najbardziej martwią mnie dwa pierwsze sympktony. Najbardziej upokarzające…. Ha… Dobre. Umrę za niecałe cztery miesiące, a martwię się o moją dumę… Mam nadzieję, że za cztery miesiące… Zawsze może zdarzyć się to wcześniej, ale nie mogę sobie na to pozwolić… Nie umrę, póki nie zabije Króla i nie zepchnę go z tronu.. Póki nie pomszczę Matki…. Po wszystko wyglądało tak jakby to była sprawka buntowników, ale ja przy tym byłem… Widziałem jej śmierć, ponieważ umarła trzymając mnie w ramionach…. Nagle pomyślałem o szramie ciągnącej się wzdłuż klatki piersiowej… A to dostałem na znak mojej słabości… oraz strachu… Wtedy kiedy oskarżałem Ojca, czemu pozwolił jej zginąć?. Zachichotałem jakby sam do siebie. Jaki sens ma przypominanie sobie dawnych spraw… Pozwoliłem sobie o tym zapomnieć i odwróciłem się powrotem do książek. Już dawno odkryłem, że Król macza ręce w Magii.. Żeby być z nim na równi i jeszcze wyżej, też muszę się jej nauczyć. Nawet jeśli przez to spadnę do jego poziomu, to muszę to znieść, by później się wybić. Wziąłem książkę zatytułowaną ,, Tajniki Magii ‘’ i ponownie zacząłem ją studiować. Miałem jeszcze dużo pracy, a czasu tak mało… Nagle usłyszałem jak zadzwonił mój telefon. Zerknąłem w tamtą stronę. Numer nieznany.
- Tak ? - Spytałem się chłodno, po drugiej stronie słuchawki zadźwięczał głos jakiejś dziewczyny.
- E…Hemm… Jesse tak ? - Spytała. - Ja wiem, że pewnie nie będę mogła, alee… Zapewniam, że jestem sama, nie ma koło mnie reszty… w..więc… - Zająknęła się, jakby trochę zestresowana.
- Mogę pogadać z Daisy ? To moja przyjaciółka od zawsze ! Muszę z nią porozmawiać ! - Krzyknęła błagalnie. Podniosłem brwi zaskoczony i trochę rozbawiony.
- Czemu sądzisz, że na to pozwolę ? - Zapytałem przybierając równie obojętny ton, lecz w duchu interesowała mnie ta sytuacja.
- No właśnie nie wiem.. - Mruknęła cicho. Hmm… Tak naprawdę mogłoby to być interesujące, a wątpiłem by jakaś dziewczyna poszukująca przyjaciółki mogła w czym kol wiek przeszkodzić.
- Nie rozłączaj się. Poszukam jej. - Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było zajrzenie do jej pokoju. Leżała na łóżku przeglądając jakąś książeczkę. Gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła poduszką, przed którą łatwo się uchyliłem.
- Czego chcesz ? - Rzuciła.
- Masz skrytą wielbicielkę. - Oznajmiłem spokojnie. Dziewczyna wzięła ode mnie ostrożnie telefon rzucając mi zdziwione spojrzenie. Usiadłem na łóżku koło niej i przejąłem książkę, udając że bardzo mnie ona zainteresowała.
- Halo ? - Spytała.

*Daisy*

- Daisy ! - Usłyszałam ucieszony głos Jessiki w słuchawkę. Moje spojrzenie i cały humor nagle się pogorszył. Dlaczego zawraca mi głowę ? Jeszcze kilka dni temu było jej zupełnie obojętnie co się ze mną dzieję.
- Czego chcesz ? - Spytałam się trochę niemiło. Przyjaciółka trochę się speszyła na barwę mojego głosu.
- Ja… No tego.. Muszę z Tobą porozmawiać!
- Przecież właśnie rozmawiamy Idiotko. - Mruknęłam.
- Nie o to mi chodzi… Możemy się spotkać, gdzieś w mieście ? Przyjdę sama. Proszę. Chce wiedzieć czemu tak to się potoczyło ? Czy zdarzyło się lub wiesz czegoś czego Ja nie… Wiem, że nie zostawiłabyś tak po prostu wszystkich. Nie jesteś taka, więc proszę…
- Naprawdę nudzi Ci się. - Mruknęłam.
- Słuchaj Mnie! - Krzyknęła zdenerwowana, aż mnie to zdziwiło. To Ja byłam ta nerwowa. - Nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Jestem Twoją Przyjaciółką i mam pełne prawo tego żądać! Więc przestań się obijać i udawać, że Ci nie zależy i idź do miasta! - Uśmiechnęłam się lekko.
- Trzeba było tak od razu, zamiast wkurzać mnie bezbronnym, troskliwym głosikiem. Jeśli czegoś ode mnie chcesz to bądź za dwie godziny w…. Nyan Caffe - Zakończyłam przypominając sobie jakąś całkiem ładną kawiarnie w mieście. - Rozłączyłam się i podałam telefon właścicielowi.
- Jesteś pewna, że chcesz iść ? - Spytał się obojętnie, ale w jego oczach była iskierka… jakby zdenerwowania.
- A czemu nie ? Może być zabawnie. - Uśmiechnęłam się z ponurą nutą.
- Dobrze. Więc nie zostaje mi nic innego jak iść z Tobą. Ubierz się ciepło, znowu spadł śnieg.
- A Ty po co mi tam.? - Krzyknęłam, gdy już stał w drzwiach. Obrócił się w moją stronę i odpowiedział.
- Sądzisz, że puszczę Cię samą do takiego niebezpiecznego miasta ? Zresztą i tak później musimy coś załatwić. - Drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem. Po co mi niby jego ochrona? Stwierdziłam bo wiedziałam, że pistolet w kieszeni jest gotowy do akcji.

*Jesse*

Do czego to doszło. Prychnąłem, muszę się z nią włóczyć do jakiejś przyjaciółki co się skądś urwała.. Ale nie może iść sama. Może się wtedy wszystko wydać.. To, że ją oszukałem. Nie mogę teraz pozwolić, by się ode mnie odwróciła.. Właściwie zastanawiałem się czy nie popełniłem błędu… Może gdybym opowiedział jej o moich planach przed tym jak wrobiłem jej przyjaciół to może i tak by się zgodziła.. Ale byłoby mniejsze prawdopodobieństwo.. W każdym razie, nie ma sensu nad tym rozmyślać, bo i tak nie cofnę swojego czynu. Mogę tylko dalej podtrzymywać to kłamstwo.
Zarzuciłem na siebie czarny płaszcz i szalik. Zszedłem na dół i zastałem już Daisy. Nieprawdopodobne, że wyglądała trochę podobnie. Także rozpięty płaszcz, tyle że jej był kremowy, oraz miała białą czapkę i szalik.
- Nie będzie Ci zimno ? - Spytałem się odnośnie jej rozpiętego płaszcza.
- Co Ty się tak nagle się martwisz. Kto to mówi ? - Prychnęła. Wzruszyłem ramionami i wyszliśmy przed posiadłość. Rzeczywiście było trochę zimno, ale kogo to obchodzi. W zapiętym płaszczu wyglądałbym… Och nawet nie chce o tym myśleć. Założyłem czarne rękawiczki bez palców, ale mało to pomogło. Pożałowałem także, że nie lubię czapek, bo wiatr targał moimi włosami, że ciągle je musiałem poprawiać. Daisy natomiast szła przodem i śmiała się ze mnie. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś kawiarence, a ja natychmiast pożałowałem, że z nią poszedłem. Cholera ! Już lepiej by mój sekret się wydał niż żebym tu wszedł. Jasna, urocza kawiarenka, gdzie z daleka pachniało wyrobami cukierniczymi i czekoladą. I o głowę mogłem założyć się, że nie sprzedają tu Whiskey. Wszedłem niechętnie zaciągnięty do środka. Przy stoliku siedziała już blondynka w szarej kurtce i piła gorącą czekoladę.
- Och. Przepraszam, że tak bez was zamówiłam, ale naprawdę jest zimno. - Krzyknęła, machając. Wyglądało mi to na jakąś komedie szkolną lub nowele.
- Chcesz coś ? - Spytałem się chcąc podejść do lady, gdzie stała całkiem ładna dziewczyna o rudych włosach.
- Cokolwiek słodkiego i capuchino. - Odpowiedziała. Po kilku minutach dosiadłem się do stołu, gdzie wokół panowała cisza.
- Masz swoje słodkie. - Powiedziałem podając jej ciastko i gorący napój, a sam usadowiłem się w fotelu kładąc przed sobą Burbona.
- Skąd to masz ? - Zdziwiła się Daisy patrząc na mnie podejrzanie.
- Urok osobisty. - Mruknąłem patrząc się w kierunku całej czerwonej dziewczyny za ladą.
- Czyli inaczej, wykorzystywanie ludzi. - Rzuciłam oskarżycielsko.
- Hej ! Masz swoje więc nie narzekaj. - Powiedziałem chłodno. Nudził mnie ten ton, ale musiałem go zatrzymać. W końcu to miasto dla ludzi bez uczuć. W dodatku przede mną siedziała buntowniczka w pełnej okazałości, gotowa wszystko powtórzyć tej jakże cudownej organizacji.
- Wiesz. - Zwróciła się Daisy do Jessiki. - Jeżeli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to po co mnie fatygowałaś?
- Mam… Tylko nie sądziłam, że On Ci będzie towarzyszył. - Odpowiedziała z wyzywającą nutą.
- Przybłędał się, trudno. Mów.
- Przybłędał? - Spytałem. - Nie mógłbym Cię puścić samej Skarbie.
- Oj przestań już. - Warknęła wkurzona. Wzruszyłem ramionami i wziąłem butelkę do ust.
- Dlaczego tak to się skończyło ? - Spytała się cicho Jessika. - Nie ważne gdzie, byliśmy wszyscy razem. A później.. On Cię porwał…
- Wypraszam sobie. - Mruknąłem, jednak tamta nie zważając na mnie kontynuowała.
- Myśleliśmy że jesteś tam nieszczęśliwa, chcieliśmy Cię wyrwać najszybciej jak to było możliwe. A Ty postrzeliłaś Davida i kazałaś się nam wynosić ! - Teraz już krzyczała. Daisy siedziała spokojnie biorąc kawałeczek ciasta do ust. Patrzyła się na przyjaciółkę z kpiną. Nagle zdałem sobie sprawę, że to chyba moja wina. Daisy widziała w niej osobę, jaką jej przedstawiłem w święta…
- Nie musisz mi streszczać całej historii. Wiem jak ona leciała. Mówiłaś że chcesz coś wyjaśnić. - Powiedziała twardo Dziewczyna.
- Tak.. Dlaczego ? Dlaczego do cholery tak to się potoczyło ?! Dlaczego przyłączyłaś się do nich. Nie słyszałaś o tym ile ludzi zabili.
- Wbrew twoim przekonaniom nie jestem z królem tylko z… - Zaczęła, ale nagle spotkała moje przeszywające spojrzenie i zmieniła śpiewkę.
- A tak właściwie to co Cię to obchodzi? Nie muszę nic mówić ludziom, którzy używają dzieci jako tarczy ! Tchórzą, którzy sami ukrywając się mówiąc, że są sprawiedliwością, a ludzi ginie coraz więcej!
- Robimy co możemy!
- Najwyraźniej nie dość!
- Nie prawda. Mamy marzenie… - Nagle rozmowa, przerodziła się w ostrą wymianę zdań. Daisy jakby zupełnie zapomniała o słodyczach, które tak uwielbiała i zachichotała na ostatnie słowa blondynki.
- Marzenia ? Więc nic dziwnego, że stoicie w miejscu.. Marzenia to coś co się nigdy nie spełni inaczej nie byłoby prawdziwym marzeniem. Marzenie to coś co się nigdy nie spełni.. Właśnie dlatego tak się nazywa! Jeśli chcecie cokolwiek osiągnąć to przestańcie bezsensownie marzyć! Z marzenia zróbcie cel! I zmierzajcie do niego, dając z siebie wszystko, a nie tworząc sobie w głowie jakieś bzdurne ideały! Nic nie zdziałacie jedynie marząc !
- Nie prawda…- Mruknęła cicho Jessica, już prawie przez łzy. - Marzenia są po to, żeby je spełniać.
- Ludzie wyrażając taką opinię to,bo piękniej brzmi. Marzenia to umysłowe, wyobrażenia ludzkie, które chcą by były spełnione. Marzenia się spełniają. - Zaszydziła. - Jak to pięknie brzmi. Jednak twój umysł jest na poziomie pięciolatka. Nie umiesz sama logicznie pomyśleć i doszukać się własnej odpowiedzi tylko przyjmujesz zdanie większości społeczeństwa jako swoje! Jesteś żałosna.. Marzenia są po to, by z ich nasion zbudować cel!
- A Jaki jest twój cel ?! - Krzyknęła.
- Mój… Czy ja wiem… Sprawiedliwość i wydostanie się stąd. Mimo to… Ech.. Myślałam wcześniej, że najważniejsze to to by się stąd wydostać lecz teraz zauważam, że tak naprawdę ważniejsza jest droga do celu, nie on sam. Podczas niej, uczysz się wielu rzeczy, dostrzegasz wszystko lepiej, dorastasz.
- Mam już chyba dosyć… - Mruknęła. - Widzę, że nic już do Ciebie nie dotrze.
- Więc to nagle ja jestem ta zła !?
- Owszem ! Według mnie owszem. Jeśli do nich dołączyłaś. To My zaprowadzimy pokój, nie Wy ! My uratujemy ludzi przed tyranią !
- Nadal jesteś dzieckiem. Dwóch, trzech ?Widzisz drzewo, nie dostrzegając w nim lasu… To oznacza, że nie rozumiesz znaczenia pokoju ! - Zapadła cisza. Ja nadal. Popijając alkohol, przyglądałem się wszystkiemu z zaciekawieniem.
- Jesteś tak samo szalona jak on. - Mruknęła i już wstawała, gdy Daisy dołożyła jeszcze kilka słów.
- A Ty głupia. Coś Ci się wydaje nieprawdopodobne czy absurdalne i natychmiast od tego uciekasz. Upierając się przy swoim, niezdolna ustąpić nawet jeśli ktoś inny ma racje.
- Nauczyłam się od Ciebie. - Powiedziała i wyszła z kawiarni.
- Uff.. - Westchnąłem. - Myślałem, że już nigdy nie wyjdzie. Jaka była tu przytłaczająca atmosfera.
- Daj mi spokój, jestem śpiąca. - Mruknęła ziewając, co było wręcz nieprawdopodobne.
- Jeszcze przed sekundą prowadziłaś ostrą konwersacje światowej klasy, a teraz nagle chcesz spać?
- Moja wina?- Mruknęła.
- Wstawaj, jeszcze musimy spotkać się z kilkoma osobami. - Powiedziałem. Minęliśmy kilka przecznic. Na miejscu z małym barze zorientowałem się, że dziewczyna wcale nie żartowała z tą sennością. Gdy tylko usiadła zasnęła na stołku. Spojrzałem się w tamtą stronę. Wyglądało jakoś inaczej.. Bardziej uroczo. Jak mała dziewczynka. Długo nie czekałem kiedy przez drzwi przeszedł wysoki, chudy szatyn z zielonymi oczami. Uniósł kącik ust w uśmiechu, kiedy mnie zobaczył. Usiadł w krześle obok i spojrzał się na śpiącą dziewczynę.
- Nie uważasz za niestosowne zabieranie swojej randki na TO ważne spotkanie? - Powiedział dając nacisk na słowo. Wiedziałem dobrze o co mu chodzi. Właśnie teraz wszyscy, którzy mają takie same podejście co ja się zbiorą. By utworzyć grupę.
- Nie żartuj sobie. To Moja wspólniczka. - Powiedziałem z uśmiechem. Chłopak podniósł brwi i przyjrzał się jej dokładniej.
- Jest bardzo ładna… Ale na bystrą nie wygląda, więc po co ona ?
- Nie jest bystra ? Jeszcze się zdziwisz. Hej Księżniczko..- Mruknąłem do niej dotknąwszy opuszkiem palca jej policzka.
- Hmm?… - Uniosła lekko głowę i widząc szczerzącego się do niej chłopaka natychmiast jakby się obudziła zdezorientowana.
- Cześć. - Powiedział tamten. - Jestem Nate.
- Daisy. - Mruknęła ściskając jego wystawioną dłoń. - Więc kim Ty jesteś ? - Spytała się marszcząc czoło.
- Ehh.. Wiesz po co tu w ogóle jesteśmy ?
- Właściwie to nie. Ten psychol mnie gdzieś zaciągnął. - Szatyn roześmiał się ochryple, ale przyjaźnie.
- Nate. - Warknąłem ostrzegawczo, ale spokojnie patrząc mu w oczy. Chyba się zrozumieliśmy, bo uśmiech spadł z jego twarzy. Pojawiła się na niej maska obojętności.
- Zaraz przyjdą inni, by trochę zmienić przyszłość dla naszych dzieci. - Powiedział spuszczając wzrok. Daisy nie zdążyła spytać o nic innego, kiedy drzwi baru otwarły się i do środka weszły dwie przeciętne dziewczyny siostry bliźniaczki, ale o ładnych złotych włosach.  Szatynka o kształtach modelki i znudzonym spojrzeniu oraz dwaj mężczyźni także bardzo młodzi. Jeden miał czarne włosy, a oczy o ponurym spojrzeniu pamiętałem gościa. Straszny ponurak i romantyk  oraz szatyn o równie brązowych oczach.

*Daisy*

A więc jesteśmy na spotkaniu… Jesse mówił mi, że zwerbował pod swoje skrzydła armię. Ale tu było tylko sześć osób plus Ja i Jesse. Syknęłam do niego co to ma być.
- Nie ma sensu przyprowadzać setkę ludzi do jednego baru. Czy nie wyda się komuś to podejrzane ? Pionki nie mają dla mnie znaczenia. To są figury, stojące po bokach króla i królowej. - Wyjaśnił spokojnie. Wszyscy usiedli na miejscach. U wszystkich był ten sam błysk zainteresowania, oprócz szatynki i idealnych kształtach. Zastanawiałam się czy Jesse wziął ją jako rozrywkę czy jako żołnierza…
- Dobrze. Może czas się sobie nawzajem przedstawić. - Powiedział Nate z uśmiechem. Jesse tylko złapał się za głowę, ale nie chciało już mu się najwyraźniej tłumaczyć koledze na jakich prawach można było przeżyć. Po tych słowach zapadła cisza, więc nieco skrępowany przejął kontrolę. - Ja jestem Nate mam dwadzieścia lat i chce po prostu by państwo było bezpieczne, gdy doczekam się córeczki. - Skończył nadal z uśmiechem. Inni wzięli przykład. Odezwała się jedna z bliźniaczek trudno było je rozróżnić, ale jakby się przyjrzeć uważniej to miały odrobinę inne kości policzkowe.
- Jestem Hannah. - Powiedziała z pewną ironią dla całej tej sytuacji. - Dziewiętnaście lat. Co ja tu robię ? Nie wiem, pojechałam po prostu z siostrą.
- Alice lat tyle samo, jeżeli ktoś ślepy. - Odezwała się złośliwie siostra. - I chce kogoś zabić, ze względu na pewne upokorzenie mnie.
- Chris. - Powiedział melodramatycznym głosem chłopak o czarnych włosach. - Dwadzieścia jeden lat. Co ja tu robię ? Nie mogę bezczynnie siedzieć patrząc na śmierć ludzi, których życie, przecież jest takie piękne i wartościowe. - Zakończył. Wszyscy popatrzyli się na niego z dziwną miną, a Jesse zachichotał. Spojrzenie zebrały się na jego osobie. Uśmiechnął się tylko ironicznie i machnął ręką by kontynuowali.
- Selena. - Powiedziała spokojnym głosem szatynka. - Osiemnaście lat. Chce się na kimś zemścić. - Przyjrzałam się jej dokładniej. Miała szare inteligentne oczy, natychmiastowo zmieniłam o niej zdanie.
- Daniel, Osiemnaście lat. - Przedstawił się kolejny szatyn, ale ten o równie brązowych oczach. Jeju mam nadzieję, że wszystkich zapamiętałam. Powtórzyłam sobie w myślach. Siostry Hannah i Alice, Szatynka o szarych oczach Selena, Nate ten co spotkałam na początku, Uczuciowy Chris oraz Szatyn o brązowych oczach Daniel. Nagle poczułam, jak Jesse trąca mnie łokciem, spojrzałam się na niego zdziwiona i uświadomiłam sobie, że teraz moja kolej. Nie byłam zdolna uśmiechnąć się przed tymi wszystkimi osobami dopiero mi poznanymi.
- Daisy. Szesnaście lat. - Zauważyłam kątem oka jak wszyscy wymieniają spojrzenia pt. Boże, Czemu ?, No tak w końcu przy tak ważnej akcji byłam najmłodsza. Mimo wszystko ciągnęłam dalej. - Właściwie nie wiem co tu robię. - Nagle uznałam, że to dość głupia odpowiedz, więc po prawiłam się, nie chcąc wspominać, że chce wrócić do domu, bo i tak nikt nie zrozumiałby o co chodzi. - Sądzę po prostu, że iluzja świata jaką stworzył Jesse jest lepsza niż to co robi król. A jeśli mamy szanse zamienić ją w rzeczywistość to warto spróbować. - Skończyłam. Może i brzmiało to mądrze, ale takie nie było… W końcu to oczywisty powód, dla którego każdy się znalazł, ale przynajmniej mogłam już zamilknąć. Jesse wstał i zmroził wszystkich spojrzeniem.
- Jesse. Szesnaście lat.
- Jak to szesnaście ? - Spytała się Alice z kpiną. Wszyscy inni wyglądali na zaskoczonych.
- Alice, kochana. Coś Ci nie pasuje ? - Spytał się posyłając jej fałszywy uśmieszek. Dziewczyna zamknęła się.
- Gdzie jest teraz reszta? - Spytał
- Rozbiliśmy obozy w górach Norsa. - Oznajmiła Selena.
- Jesteśmy gotowi w każdej chwili, ale chyba powinniśmy się bardziej zgrać. - Stwierdził Nate.
- Może pełna tajemnic, piękna wycieczka ! - Zaaekscytował się Chris gestykulując.
- Wycieczka ? - Jesse podniósł brwi. - Niech będzie. Będzie… pełna ekscytacji.- Znałam ten ton, coś dla nas planował.
- Czy nie lepiej wziąć się do roboty, zamiast wymyślając jakieś durne wycieczki dla dzieci. !? - Oburzyła się Hannah.
- Praca zespołowa często decyduje o powodzeniu misji. Gdybyśmy nie znając się wyruszyli narobilibyśmy tylko więcej szkód. Nic by nas także nie różniło od Armii króla. - Zapewnił Jesse.
- Tak w ogóle. - Warknęła. - To myślałam, że jesteś starszy, dojrzalszy. Też jestem młoda, ale w każdym razie dziewiętnaście lat jest lepsze niż szesnaście. Czemu Ty masz być królem w tej rozgrywce ?
- Jeżeli do czegoś dążysz powiedź to wprost. Takie zwodzenie nie dowodzi wcale pewności siebie lecz zarozumialstwa. - Odpowiedział zimno. - Jeżeli chcesz bym Ci udowodnił czemu ja mam być przywódcą to chętnie to zrobię. Proponujesz coś? Pojedynek na miecze, Próba ostrzy, pokazująca, kto więcej zniósł bólu? Według mnie bezsensowna. A może pójdziemy na całość i zagramy w szachy ?
- Chce wszystko. - Oznajmiła z uśmiechem.
- Czy ktoś jeszcze chce wziąć w tym udział ? - Spytał Jesse z ironią. - Nikt, świetnie. Szybko to skończę i wybierzemy się na tą wycieczkę dla ’dzieci’. I jest warunek. Nie chcę więcej takiej zuchwałości. Jeżeli wygram, nikt nie będzie kwestionował moich czynów. Zrobicie je bez zbędnych pytań. - Wszyscy przytaknęli, choć Alice oraz Daniel niechętnie.
- Ustalmy zasady. - Powiedziała z pewnością siebie Hannah. - Masz jednego pomocnika, który oparza Ci rany przed następną rundą. Walka podzielona na dwie rundy. Jeżeli nie jesteś w stanie kontynuować, przegrywasz. Podczas przerw możesz kontaktować się, pytać o rady jedynie osobę którą wyznaczyłeś. Ona także ma prawo poddania się za Ciebie. Plus bonus. Gdy przejdzie się wszystkie rundy to na koniec takie same zadania z obniżoną poprzeczką dla pomocników. Pomocnik konra pomocnik mimo nas. Dosyć łatwe. Alice ? Będziesz moim pomocnikiem, prawda Siostrzyczko? - Spytała z uśmiechem, tamta odpowiedziała jej tym samym i przytaknęła.
- Dosyć dużo tych warunków. Daisy ? - Chłopak nie spojrzał się na mnie.
- Hę ? Jesteś pewien? - Spytałam się.
- Gdybym nie był, nie pytałbym.
- Hahaha - Zaśmiała się Hannah. - Powodzenia. Więc jeżeli będzie remis, to wszystko postawisz na nią ? Jesteś już skończony. - Chłopak nadal. Nie tracił opanowania.
- Nie będzie remisu, więc nie muszę się martwić. Zapewniam Cię, że skończy się to wynikiem ośmiu do zera dla mnie i Daisy.
- Czyli uważasz, że nie wygramy ani jednej rundy ? Jesteś niezwykle głupi. - Stwierdziła. Wzięła siostrę Alice pod rękę i razem wyszły. Ta krzycząc na pożegnanie.
- Jutro przed lasem Akron dziewiąta rano. Nie mogę się doczekać. - Prychnęła. Zostaliśmy już tylko Ja, Jesse, Selena, Chris, Daniel oraz Nate.
- Nie martwcie się. - Powiedziała spokojnie Selena. - Są mocne tylko w gębie. Mnie macie po swojej stronie. - Wstała i rzucając nam krótki uśmieszek machnęła ręką. - Ciao.
- Ja nie byłbym taki pewien. - Stwierdził Daniel. - Nie obraź się Jesse, ale gdy się spotkaliśmy i mnie zaprosiłeś, wydawałeś mi się trochę starszy.
- Jaka jest różnica dwóch lat ? - Spytałam się z zaciekawienia. Blondyn mi wyjaśnił.
- W twoim świecie niewielka. Lecz tutaj są pewne ograniczenia. Zresztą taka Hannah czy Alice są dwa lata przed nami w nauce walki. Dwa lata do przodu z myśleniem i doświadczeniem. A przynajmniej byłyby do przodu, gdybym był zwykłym szesnastolatkiem.
- Się wywyższa. - Westchnęłam.
- W każdym razie Daniel. Jutrzejszego dnia Cię przekonam.
- Oby. - Powiedział i rzucił krótki uśmiech wychodząc.
- A Ja - oznajmił wstając. - Stawiam na niezrównaną miłość i zaufanie siostr! To w końcu rodzina potrafiąca osiągnąć wszystko dzięki opieraniu się na sobie ! Piękne, Piękne, Ekscytujące, Epickie..
- Tak tak, Daruj sobie. - Syknął Jesse.
- Ja tam jestem za Tobą dzieciaku. - Uznał Nate klępiąc go po ramieniu. Pochylił się i wyszeptał do niego kilka słów niesłyszalnych dla mnie. Jesse kiwnął głową. Tamten wzruszył ramionami i krzyknął do mnie z uśmiechem.
- Powodzenia Daisy!…

Rozdział taki sobie, ale liczę na to, że nikt nie usnął przed monitorem :p
Co prawda trochę po świętach, ale mam nadzieję, że wszyscy najedli się ciastaa :33
Pozdrawiam :3

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział tak samo jak i blog!! Oby tak dalej, trzymam kciuki! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Uwielbiam twoje długie rozdziały bo mam co czytać kiedy już wygospodaruję trochę czasu i nigdy się nie zawiodę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc komentuje. Wreszcie. Zbierałam się z tym już chyba od miesiąca, no ale cóż. Już zabieram się do roboty.
    1. Magia. Mam nadzieję ,że ona nie zmieni charakteru Jessa i jestem dosyć ciekawa jaką odegra ona rolę w całej rozgrywce. Przypomina to trochę Grę o Tron jak się zastanowi XD.
    2. Co raz więcej wiadomo o przeszłości Jessa, o jego matce. Interesujące. Tylko dlaczego król jej nie obronił? A może próbował ,ale Jesse o tym nie wie? Z drugiej strony może nie była ona taka wspaniała jak w pamięci Jessa, a w praniu wyjdą jej mroczne sekrety? Złowieszczo XD
    3. Wśrod wojowników zauważyłam parę ciekawych postaci. Poczekamy jak się to rozwinie . Mam na dzieję ,że "dzieci" dadzą im popalić. I mam niejasne przeczucie ,że będzie remis i Daisy będzie musiała pokazać co umie XD.
    4. Jessica ma błędny obraz świta. Niczym kreskówki , w których dobro zwycięża. Ale od ciebie nauczyłam się już ,że nie ma podziału na dobro i zło. Czuje się mądrzejsza dzięki temu stwierdzeniu XD
    Claudine

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na dalej ♥ Zapraszam do mnie, wczoraj założyłam tego bloga :D :

    http://the-hunger-games-nelly-orton.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. 1 rozdział już jest Zapraszam ^.^
    mam pytanko kiedy zrobisz następny rozdział ? :c

    OdpowiedzUsuń