czwartek, 14 lutego 2013

8 - Prawda



*Daisy*
Leżałam dosyć sporo na łóżku nie mogąc spać i zastanawiając się co to wszystko właściwie miało znaczyć. Jesse wydawał się jakiś inny tego wieczoru, gdy… mnie pocałował… Jednak prychnęłam i miałam założenie, że następnego dnia będzie mnie traktował równie ozięble co wcześniej i nawet nie zwróci uwagi, że coś między nami się wydarzyło. Byłam już zbyt zmęczona, by myć się czy przebierać, po prostu zasnęłam spokojnie…
     Otworzyłam oczy. Najwyraźniej moja głowa mówiła mi, że już jest ranek. Spojrzałam na beżowe zasłony, które już były pokryte złotem słońca. Tak miała rację. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam zaspane oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś siedział w fotelu naprzeciwko łóżka, w którym byłam. Bardziej skoncentrowałam się i wyostrzyłam wciąż śpiący wzrok. Czemu do cholery siedział tam Jesse i gapił się na mnie z rozbawieniem.?
- Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty z rana ? - Spytałam się z nutką złości. Blondyn wzruszył ramionami i odpowiedział.
- To jest bardzo ciekawe. Wiesz, że gadasz przez sen i się odkrywasz.
- Naigrywasz się ze mnie.? - Spytałam z ironią. -  Nie moja wina jak śpię. Zaraz… Siedziałeś tu całą noc ?! Nie masz co do roboty ?  - Powtórzyłam.
- Właściwie to nie. Zastanawiałem się nad paroma sprawami, ale najpierw… - Wstał i zaczął zbliżać się do mnie, usiadł obok na łóżku i nachylił. Serce podskoczyło mi do gardła czy on chce… i nagle moje obawy, ale też w pewnym stopniu oczekiwania pękły niczym bańka mydlana. Chłopak wyjął nie wiadomo skąd talerz na którym były naleśniki z serem polane sosem truskawkowym.
- Britney już tu była. - Wytłumaczył z uśmiechem. Zaraz… Czy on się uśmiechnął. Czemu wydawało mi się, że to jego kolejna gra aktorska… Może mam już paranoję, albo może nie chcę dopuścić do siebie myśli co się wczoraj stało. Co się ze mną działo… Cholera ! Dziewczyno weź się w garść. Pociąga Cię młodociany przestępca, który przy pierwszym spotkaniu, chciał Cię zabić ! Ogarnij się ! Mówiłam jakby sama do siebie.
- Dzięki. - Powiedziałam trochę oschle, na widok naleśników, ale wzięłam się do jedzenia. Chłopak oparł się nonszalancko o jedną framugę łóżka i przyglądał mi się.
- Wiesz… Nie lubię jeść, jak ktoś się na mnie gapi. - Mruknęłam.
- A czy ja się zmuszam do jedzenia ? - Spytał podnosząc kącik ust.
- Sadysta. - Szepnęłam jakby sama do siebie, ale miałam wrażenie, że mnie usłyszał, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej. To był dla mnie nowy, zupełnie nie znany widok, by Jesse się uśmiechał. Mimo że dziwnie było przyzwyczaić się, przyznam, że uśmiech dodawał mu uroku.
- A tak w ogóle to jak się trzymasz ? - Spytał beznamiętnie.
- Hę ? O so Ci ochi ? - Spytałam biorąc do buzi kolejny kawałek naleśnika.
- No wiesz… O wczoraj.
- Och. Gdybyś mi nie przypomniał to już bym zapomniała. - Westchnęłam. - Świat się z tego powodu nie zawali. - Uznałam. - To nic, że moi przyjaciele okazali się fałszywi. - Obejrzał mnie uważnie i tylko kiwnął głową. Mimo że tak mu powiedziałam, to jednak w sercu czułam pustkę. Znałam ich wszystkich kilka dobrych lat, a Jessicę nawet od dzieciństwa. Nie umiałam tego wszystkiego zrozumieć… Już nawet nie chciałam tego wszystkiego rozumieć…

*Jessica*
Rozejrzałam się po wszystkich wokół. Wszyscy leżeli gdzie popadnie. Na podłodze, na stole… Nic nie rozumiem, a nic nie pamiętam. Przecież wczoraj napiliśmy się tylko trochę niskoprocentowego piwa. Nie mogliśmy się nim upić… Roztargniona, wstałam podpierając się o stół i podeszłam do Davida klepiąc go z całej siły po policzku. Ten w końcu otworzył oczy i mruknął.
- Auu..
- Niskoprocentowe ! - Rzuciłam oskarżycielsko. - Ale mnie teraz głowa boli… - Jęknęłam. Chłopak jakby natychmiast się przebudził. I zaczął szukać butelek. Gdy znalazł jedną, gdzie na dnie trochę zostało uważnie powąchał.
- Jest coś nie tak. To nie jest to piwo. Ktoś coś musiał tu dodać… Czuje nirdynę.
- A co to takiego ? - Spytałam łapiąc się za głowę.
- Ledwo wyczuwalna substancja z rośliny, która otumania umysł. Zazwyczaj używa się jej by wydobyć w ofiary jakieś potrzebne informacje lub by skłonić ją do swojej woli.
- Czyli ? Mów po ludzku, bo mi głowa słabo pracuje. - Mruknęłam.
- Hmm… Jeśli podał nam to ktoś z armii króla, to możliwe, że mówiliśmy rzeczy które on chciał byśmy powiedzieli. To rzadka roślina. Używano jej dawniej. Zazwyczaj w przesłuchaniach, ale ma także inne zastosowania. Już po nas. Cholera ! - Rzucił i Cisnął butelką w ścianę.
- Jak tak łatwo mogliśmy dać się podejść ! - Rzucił wściekły i rozejrzał się  po pozostałych członkach drużyny.
- Hej ludzie ! Stawać ! Josh, Mike, Stella, Melissa ! Ruchy, nie wylegiwać mi się. Nie pozwolę, by ktoś się mną bawił. Idziemy się przygotować. Czas odbić Daisy ! - Krzyknąłem i wyszedłem z pokoju, by skierować się do magazynku broni.
Daisy :
Gdy tylko wstałam i odłożyłam talerz skierowałam się do łazienki. Jesse nadal pilnie siedział w moim pokoju. Zastanawiałam się czy rzeczywiście syn króla, jeden z najlepszych żołnierzy, nie ma nic do roboty? Spojrzałam w lustro i natychmiast zamarłam. Fakt, gdy zazwyczaj wstawałam to nigdy nie wyglądałam najlepiej, ale to już była przesada. Wczorajszy rozmazany tusz został i szpecił mi twarz, a włosy w całkowitym nieładzie.
Kretyn, Pomyślałam. Mógł mi powiedzieć, żebym się ogarnęła. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wysuszone, ciemne włosy rozrzuciłam na boki, robiąc na środku przedziałek. Uznałam, że grzywka już mi się znudziła. Przebrałam się w miętową koszulę z kołnierzykiem i ciemne rurki. Czy mówiłam już, że było mi tu bardzo dobrze? Zaopatrzenie w ubrania i biżuterię spełniały moje oczekiwania. Widziałam rzeczy tak bardzo podobne do tych, które miałam w mojej szafie w domu… W każdym razie nałożyłam lekki makijaż i wyszłam do pokoju. Spojrzałam się na chłopaka z pode łba.
- Tak lepiej. - Uznał.
- Nie denerwuj mnie. - Burknęłam.
- Dobrze, więc może przejdźmy do setna sprawy.
- Wiedziałam, że czegoś ode mnie chcesz ! - Krzyknęłam oskarżycielsko.
- Tak chce. - Mruknął. - Chce Ciebie.
- Hę ? - Tylko tyle byłam w stanie wykrztusić. Co to miało znaczyć ? Czy ja coś źle zrozumiałam, na szczęście nie musiałam długo czeka, bo chłopak kontynuował.
- Chcesz wrócić do domu, więc chcesz też zaprowadzić spokój w tej krainie. Są dwa sposoby uzyskania pokoju. Sposób buntowników, chyba już Ci za bardzo nie odpowiada, nieprawdaż ? W końcu jakbyś teraz mogła na nich patrzeć, nie myśląc o tamtej chwili. Przyłącz się do mnie. - Zakończył. Nastała chwila ciszy. A więc przeszliśmy do poważnej rozmowy.
- Wybacz. Nie mam zamiaru, ponieważ nie pochwalam metod Twojego ojca.
- Mojego ojca ?! - Powtórzył chłopak i zaniósł się śmiechem. - A kto by słuchał tego starego zgreda.?! Jego czas minął. Chcę, byś przyłączyła się DO MNIE. - Powiedział z naciskiem. - Kto w ogóle powiedział, że ja pochwalam jego metody ? Jestem z nim, bo jest mi to na korzyść. Jestem bliski dostępu do dworu, do informacji. Nie muszę się ukrywać, za co to co myślę… To już zupełnie inna bajka. Nie… Chce stworzyć własną armię. Mam już ją. Podczas tamtego lata, przypominam, że Ciebie spotkałem pod koniec. Wtedy podróżowałem po wielu krajach. Znalazłem najsilniejszych. Obeznanych w sztukach walki oraz broni palnej. Nie jest ich wiele, ale jeden dorównuje umiejętnościami niemal stu żołnierzom króla. Wszyscy wykazali zainteresowanie.
- Przejdźmy do setna ! Jaki masz cel ?
- Jaki cel? Równe prawa. Zwalenie z tronu króla, zmienienie wszystkiego! Czemu ludzie mają być zabijani z powodu tego, że czują ? Może i jest to słabość, ale również największa broń. A nawet jeśli nie, to każde ludzkie żyje, jest warte tyle samo. Gdy to Ja zasiądę na tronie sprowadzę sprawiedliwość.
- Nie możesz po prostu zaczekać, aż król umrze, śmiercią naturalną ? Wtedy obejmiesz tron.
- Nic z tego… Jestem Wydziedziczony.
- Jak to ?! - Ta odpowiedź całkowicie mnie zszokowała.
- Normalnie… Czy to nie szlachetny cel ? - Spytał wracając do tamtego tematu.
- Ale żeby go osiągnąć… - Myślałam. - Trzeba będzie zabić prawie całe królestwo.
- Więc zrobimy to ! Zniszczymy całe królestwo aż do fundamentów, by na jego miejsce stworzyć nowe, lepsze!
- Jesteś szalony ! Nawet nie myślisz o tym ile ta twoja rebelia wywoła ofiar!
- Już sporo krwi zostało przelane… Sporo krwi właśnie w tej sprawie. Ludzie w nią wierzyli.. Więc trzeba przelać jeszcze więcej krwi, by ta już przelana nie poszła na marne. - Mruknął cicho.
- Nie wydaje ci się że to szlachetny cel ? - Spytał ponownie. - Wiem, że tak uważasz, bo prostu boisz się do tego przyznać, bo mimo iż cel jest dobry, to środki paskudne. Jednak czasami trzeba wykonywać trudnych wyborów. Zadam Ci pytanie. Co byś zrobiła, żeby pokonać zło. Zdecydowałabyś się na ugody, dyplomacje, wiedząc że jest skazana na porażkę, czyli właściwie nic byś nie zrobiła i zginęła nie ucieleśniając swojej idei, czy może by pokonać zło, sama stałabyś się złem, ale na końcu, ostatecznie dobrze zakręciła na ścieżkę pokoju. - Spuściłam głowę. Czy to dobrze o mnie świadczy, że podzielam zdanie Jessego? Z pewnością nie… W takim rozumowaniem z pewnością świętą nie zostanę…
- Kim ja mam być w tym twoim wielkim planie ? - Spytałam.
- Masz potencjał, mimo iż nie jest jeszcze rozwinięty. Z resztą… Potrzebuje oparcia, nie tylko wojowników.. Mogę na Ciebie liczyć ?
- Gadasz niemożliwe bajki ! To pewnie przez te narkotyki. - Upierałam się, chociaż w głębi myślałam co innego. Chłopak uśmiechnął się ponuro..
- Na kogo ja Ci wyglądam Daisy ? Na kogo Ci wyglądam pod względem fizycznym. - Pytanie mnie całkowicie zamurowało. Co mu znowu przyszło do głowy, teraz miałam mu się przyglądać.. ? Jednak mimo sprzeciwu, której części mnie, oczy już go oglądały. Nie był za wysoki, ale też nie za niski. Miał przeciętny wzrost, szerokie ramiona, dobrze zbudowany, chudy, z pod koszuli było widać zarysy mięśni. Jednak na pierwszy rzut oka wyglądał całkiem normalnie, to był silny. Ale nadal. Nie wiedziałam o co mu chodzi…
- A jak niby masz wyglądać ? - Upewniłam się. Chłopak zachichotał.
- Mam raka mózgu. - Powiedział spokojnie. Ta wiadomość chyba była najbardziej szokująca. Zastanawiałam się nawet czy chłopak nie stroi sobie żartów, przecież wcale nie wygląda na…. I dopiero teraz spojrzałam na jego zmęczone oczy. Z pewnością był chory, ale na raka mózgu ?! To najgorszy rodzaj tej chory, niemal nieuleczalny… W ogóle nieuleczalny… Na moim świecie istaniały może z trzy kliniki gdzie płaciło się całe pieniądze świata, a w ich świecie… Zauważyłam, że medycyna jest tu mniej rozwinięta. Czyli zero ratunku…
- Nic nie odpowiesz ? Wiesz, nie musisz traktować mnie jak kaleki. Dobrze się trzymam. To co biorę, to nie narkotyki, tylko leki. Przedłużają mi życie, mimo że ból jest częstszy.
- Umyślnie przedłużasz sobie cierpienie? - Szepnęłam z nutą podziwu i smutku. Ten wzruszył tylko ramionami.
- Przynajmniej żyje, dopóki nie wcielę mojego planu w życie.
- Ile Ci zostało czasu ? - Szepnęłam.
- Około czterech miesięcy.
- Boisz się ? - Spytałam. Nagle jego oczy się rozszerzyły.
- Zabijać mogą tylko Ci którzy są gotowi na śmierć. - Powiedział.
- Nie pytam się czy jesteś gotowy, tylko czy się boisz. - Sprecyzowałam uważnie mu się przyglądając.
- Tak naprawdę… Nie myślałem o tym… Chyba powiem Ci, gdy to się stanie.
- Dobrze… Przyłącze się do Ciebie. Tak naprawdę Twoja idea trochę mnie urzekła. Jest… Piękna.. Nawet jeśli niesie ze sobą niepożądane skutki.
- Nie mogę uwierzyć, że oni uważali Cię za głupią blondynkę. - Powiedział z namysłem.
- Normalnie zachowuje się trochę inaczej. - Powiedziałam.
-Ale rozumowanie i poczucie wartości jest w porządku. - Pokiwał głową z uznaniem. - Daisy..
- Hmm ?
- Dziękuje. - Powiedział i nie wiadomo kiedy znalazł się tuż przy mnie. Jakby potrafił się teleportować. Poczułam jak musnął mi ustami czoło. Albo mi się zdaje, albo chwilę później  po prostu go nie było…
***
Jakieś trzydzieści minut później, akurat, gdy oglądałam na komputerze moje ulubione psychologiczne anime usłyszałam głośny dźwięk. Coś jakby alarm pożarowy. Wybiegłam na korytarz, chcąc zobaczyć co się dzieje. Na jego końcu zauważyłam Jessego, który także dopiero co wyszedł ze swojego pokoju. Spotkaliśmy się po środku, złapał mnie za rękę i wrócił do swojego pokoju. Przystanęłam obok, ale zanim zdążyłam się o cokolwiek spytać, ten wytłumaczył tylko.
- Ktoś nas atakuje. - Chłopak odwrócił materac i otworzył drugie dno. Wyjął stamtąd kilka wysokiej jakości srebrnych sztyletów, i dwa pistolety. Jeden z nich oraz dwa sztylety podał mi. Spojrzałam się na niego z oburzeniem.
- To narzędzie do odbierania ludzkiego życia.
- Ale czasami też do ochronienia Twojego. - Powiedział z twardą, obojętną nutą. Wybiegliśmy z pokoju i dotarliśmy na parter, wychodząc z pałacu. Natychmiast poczułam, że w powietrzu unosi się nuta rdzy i soli… Krwi… Spojrzałam w stronę ogrodu, stała tam jakaś stuosobowa armia buntowników. Moi byli przyjaciele rozpromienili się na mój widok z nie wiadomych powodów. Spojrzałam się na nich z góry. I nagle zauważyłam coś na co serce mi stanęło. David trzymał Alexa i trzymał mu nóż przy gardle. Spojrzałam się zdekoncentrowana na Jessego, jego mina była obojętna i zimna, ale zauważyłam, jak ręka mu zadrżała.
- Puść Daisy, a nic się nie stanie Twojemu Kochanemu Braciszkowi. Chyba, że Ci na nim nie zależy. - Krzyknął Chłopak o brązowych włosach. Z małej, okrągłej twarzy Alexa płynęły łzy. Wokół nas co prawda była armia króla, ale najwyraźniej bez rozkazu Jessego nic nie zrobili.
- David puść go do cholery ! - Krzyknęłam, na co trochę się zdziwił.
- Nie wtrącaj się ! - Odkrzyknął. - Właśnie próbujemy Cię ratować, nawet jeśli ten smarkacz ma zginąć.
Jesteś od niego cenniejsza. To jak Jesse. Przyjmujesz warunki umowy ? Wszystko załatwimy ładnie, bez rozlewu krwi? Wiem, że Cię korci do krwawej bitwy, ale pomyśl o Braciszku.
- Ty Skurwielu. - Szepnął beznamiętnie Blondyn po mojej lewej. Opuścił broń i spojrzał się na mnie. Mogłam iść… Ale nie miałam zamiaru. Uniosłam broń i zanim ktokolwiek zorientował się co robię, ramię Davida, które trzymało Alexa przebiła kula. Doskonała celność, pochwaliłam się. Alex podbiegł i schował się za mną.
- Co Ty do Diabła wyprawiasz ! - Krzyknął Mike, bo najwyraźniej Davidowi, który przykładał ramię do ciała odjęło mowę.
- Po której Ty jesteś stronie ! - Przyłączyła się Stella i Josh.
- Powiem jedno. Odwalcie się od dzieci.- Powiedziałam spokojnym głosem. Starałam się by był beznamiętny.
- Dobrze już dobrze… Przegięliśmy. - Przyznał David, nadal przyciskając zakrwawione ramię. - Ale to nie znaczy, że masz w nas celować. Choć tu szybko ! Później to sobie wytłumaczymy. - Powiedział z naganą. Spojrzałam się na niego i uniosłam brwi. Z moich ust wydobył się niepohamowany śmiech. Gdy tylko lekko go uspokoiłam, stwierdziłam z rozbawieniem.
- Nie za bardzo sobie pozwalasz Davidzie ? Jakoś nie widzę potrzeby bym miała słuchać każdego twojego słowa. - Chłopak i reszta wpatrywali się we mnie w osłupieniu. Nagle odezwała się Melissa.
- Już dobrze. Widzimy, jesteś niezależna i nikt nie ma prawa Ci rozkazywać. Teraz skończ ten teatrzyk.
- Ależ zabawa dopiero się rozkręca. - Przyznałam próbując zrobić smutną minę.
- Zrobili Ci pranie mózgu ? - Spytał się Mike. Zupełnie go zignorowałam. Pomyśleć, że kilka miesięcy temu tak bardzo byłam w niego zapatrzona, że świata nie widziałam.
- Będzie tak. - Powiedziałam nadal trzymając w górze broń. - Dacie Alexowi przeprosiny na piśmie i odejdziecie stąd, bo tylko psujecie wszystkich humor.
- Daisy. Czy Ty nie rozumiesz ? - Odezwała się pierwszy raz moja przyjaciółka. Była dla mnie jak siostra. Znałyśmy się dziesięć lat… Jednak teraz patrząc na nią czułam obrzydzenie. Kłamcy.. Wszędzie są tylko kłamcy, gotowi Ci wbić nóż w plecy. - Jesteś wolna. - Kontynuowała. - Wrócisz z nami do domu, zaprowadzimy spokój w tej krainie i nareszcie wrócimy do domu.
- Ależ dobrze rozumiem. Głucha nie jestem. Dobrze słyszałam resztę buntowników.- Powiedziałam myśląc o wczorajszym wieczorze. - Wiecie ,, Buntownicy ‘’ to dość słaba i oklepana nazwa. Nie wyróżniacie się niczym.
- O czym Ty do nas mówisz ? - Spytał się z niepokojem Josh.
- Wracajcie sobie do swojej dziury w podziemiach, gdzie nikt was nie znajdzie. Ukrywajcie się i atakujcie z ukrycia jak tchórze. Wam to pasuje. Albo lepiej ! Jako żywe tarcze bierzcie dzieci ! - Krzyknęłam.
- To był jedyny sposób, by Cię uwolnić. Zresztą blefowaliśmy.
- Mam do zupełnie gdzieś. Skończyliście ? - Spytałam zimnym głosem.
- Nadal nie rozumiem.- Mruknęła Stella.
- Może ja to wytłumaczę, to waszych nierozumnych główek. - Odezwał się Jesse. - Dziewczynie zmienił się trochę punkt widzenia. Żegnam, albo wszystkich was każę powystrzelać. - Odezwał się niemal wesoło. Buntownicy spojrzeli po sobie.
- Kłamiesz. - Odezwał się Josh. - To Ty jej namąciłeś w głowie. Nie poddamy się! Rozumiesz Daisy ! Wrócimy i zabierzemy Cię choćby siłą! - Wszyscy się wycofali. A ja z Jessem wróciłam do jego pokoju.
- Nigdy jeszcze nie słyszałem w Tobie takiej nuty w głosie. - Przyznał.
- Jesteś pewna ? - Spytał się, gdy nie odpowiedziałam. - Nie będzie już odwrotu.
- Wiem. - Westchnęłam zmęczona. - Nie ma powrotu. - Hahaha..- Zaśmiałam się. - Wiesz pod jednym względem Cię podziwiam. Zawsze mówisz takim zimnym tonem, a gdy Ja próbowałam to mi się chciało śmiać.
- Ale dobrze Ci to wyszło. - Stwierdził Chłopak.


* Obiawy raka mózgu - nudności, wymioty, zmiany osobowości, bóle głowy, tracenie pamięci, osłabienie wzroku i słuchu.


Wiem, że jak na tak długą nieobecność to może wydać wam się krótki ten rozdział, 
ale naprawdę, musiałam jeszcze trochę pomyśleć
 i popracować nad tym całym pomysłem, a ja wolno myślę :)
No, tu było dużo gadania xd Ale co tam :D 
Następne rozdziały mam nadzieję będą ciekawe, 
później postanawiam zrobić dla odmiany kilka luźnych rozdziałów :)
Pozdrawiam Wszystkich :3
 Ps. Co jak co, ale teraz podam datę kiedy nową notkę wstawię i uwaga, uwaga xD... 
Dotrzymam obietnicy xd Mam z tym małe problemy. 
Następna notka 22 lutego :) 
Jeszcze ją muszę dokończyć xp
Kilka takich spoilerów co do następnych notek, ale nie wiem czy nie dalszych :p :
- Napewno będzie spotkanie Jessici i Daisy. No pomyślcie, dwie przyjaciółki z dzieciństwa, jedna przystaje do można to tak ująć logiką Jessici '' sił zła '' :p
- Jesse zamorduje członka swojej rodziny.
- Jesse i jego plan, to tak naprawdę wielka gra w szachy, niedługo poznamy gońców, konie i wieże. ( Przetłumaczam - sojuszników. Całkiem miła grupka to będzie właściwie :p )
- Jesse i Daisy będą musieli prze tymi pionkami udowodnić swoją wartość. Krew się poleje.
- Jesse pała sympatią do magii. :)


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział ;) uwielbiam Jessego i Daisy razem <3 Szkoda, że Jessy ma raka mózgu, ale przynajmniej dobrze się trzyma ;D Jestem ciekawa jak będzie wyglądało spotkanie Jessici i Daisy. Czekam na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham złowieszczy duet "Daisy i Jesse" :D. Świetnie ci to wyszło. Po tylu przesłodzonych blogach , gdzie główne bohaterki to słodkie istotki , które mają tylko ładnie wyglądać ,a nic sobą nie reprezentują- twoja bohaterka jest wprost zniewalająca. Potrafi myśleć( ważna cecha XD), walczyć, gdy potrzeba jest bezwzględna. Umie oceniać ludzi i radzi sobie w trudnych sytuacjach. No i ta nutka zła. Boska mieszanka c;.
    Jesse również jest zniewalający. Jego teksty, urok i ta pasja gdy mówi o zmianie kraju. Czy dobrze mi się wydaje ,że chce zmienić królestwo w republikę? Tylko ten rak mózgu. Przyznam ,że mnie zszokowałaś. Zwłaszcza ,że całkiem niedawno moja ciocia zmarła na raka mózgu. Choroba jest straszna i bolesna. Najgorszy jest koniec, gdy człowiek leży bez ruchu. Wiem co ta choroba ze sobą niesie , dlatego strasznie mi smutno ,że Jesse ją ma. I tu mam głęboką prośbę. Zaskocz nas i nie uśmiercaj go. Proszę c;.To tak jakby uśmiercić Damona ,Harry'ego Pottera ,albo Gandalfa. Ulubieni bohaterowie nie powinni umierać. Taka zasada ,żeby nie płakać XD. ( chociaż przyznam ,że zakończenie typu: Jesse umiera - smutno, Daisy budzi się ze śpiączki po czym na ulicy spotyka chłopaka wyglądajacego jak Jesse i idę razem na kawę. Coś rodem z Disneya ,ale byłabym ogromnie szczęślia gdyby byli razem c;. Lubimy happy endy , nie? XD).
    Nie wiem może ta magia go uratuje,ale przekaz jest jasny. Nie uśmiercaj go T^T.
    Zastanawia mnie również jak będzie wyglądać ta magia. Czy będzie to rzucanie zaklęć w stylu Pottera ,czy może jakieś zakątki alchemii? A może coś zupełnie innego?
    Cały czas zmieniam swoje ulubione sceny. Teraz ubóstwiam zaskoczone miny wojowników i bezwzględną Daisy <3. Niech taka zostanie już na zawsze,bo była boska. Postrzelenie Davida i przeciwstawienie się mu-genialne. Komentarz Melisy idealnie pokazał co o niej myślą-uważają ją za idiotkę. Teraz Daisy opewnie zostawiłaby ją w tym lesie. I dobrze ;).
    Co do spotkania Daisy i Jessici. Pewnie blondynka powie Daisy prawdę o trunku itd. Jednak mam szczerą nadzieję ,że Daisy pozostanie bezwzględna i złowieszcza,śmiejąc się jej w twarz. Nie wiem dlaczego ,ale strasznie polubiłam tą stronę jej charakteru XD. A z Jessym może obgadać tą sprawę na osobności c;.
    Sojusznicy. Hmm. Nie mogę się ich doczekać. Co prawda wyobrażam sobie ich jako zbyt umięśnionych wikingów( nie wiem dlaczego :D) ,ale liczę na to ,że będzie to grupka przystojniaków ,a ich przyjaźń z Jessym i Daisy równie ciepła co pokojówek. No cóż. Bezwzględni w walce, ciepli towarzyszko. Fajnie by było XD.

    No to chyba tyle by było. Dzisiaj bez punktów. Jakoś tak wyszło :). Czekam na kolejną notkę i pozdrawiam.

    Claudine.

    PS.: Jakie psychologiczne anime oglądała Daisy? ;)
    Jakby były dwa komentarze to przepraszam, bo coś nie mogę dodać ;p.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz czytam i komentuję, ale wcześniej nie miałam zbytnio czasu.
    Ehh... Zawsze pociągały mnie "czarne charaktery", uwielbiam Jessiego. I nie waż się go uśmiercać. :D
    Nie wiem, co mam więcej napisać, ale akcja zaczyna się jeszcze bardziej rozkręcać. :>
    Zapraszam na nowy rozdział na: http://two-worlds-one-love.blogspot.com :)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń