czwartek, 6 grudnia 2012

6 - Uprowadzona


*Daisy*
Głos.. To jedyna myśl jaka przyszła do mojego wymęczonego umysłu. Tak… Słyszałam głos. Ale był on jeden. Jakby ktoś rozmawiał do siebie. Moja ciekawość była jeszcze większa. Pozwoliłam sobie dostrzec otoczenie. Uświadomiłam sobie, że leżę na ciepłym, miękkim łóżku. Dużym łóżku z baldachimem, ale dosyć prostym. Z ładnego, gładkiego i ciemnego drewna. Kremowa, ładnie pachnąca pościel. W górze jasny sufit z okrągłym żyrandolem. Obok odezwał się głos.
- O widzę, że już się obudziłaś. - Zobaczyłam pochylającą się nade mną kobietę. Może w wieku trzydziestu pięciu lat. Wyglądała dosyć młodo. Ciemne blond, kręcone włosy, których pasemka spadały na twarz w nieładzie. Ładne niebieskie i ciepłe oczy patrzące na Ciebie z troską. Kogoś mi przypominała.
- Jestem Britney. Jesse Cię tu zostawił. Wpakowałaś się w kłopoty, dziewczyno. - Przeszyła mnie wzrokiem. - Przynieść Ci coś. Jedzenie, picie ?
- Nie dziękuje. - Mruknęłam i uniosłam się odrobinę do góry rozejrzawszy się po całym pokoju. Szafka nocna i szafa, szklany stół, regały z telewizorem, komputerem i wiele teczek z dokumentami. Na podłodze biały dywan pokrywający ciemną podłogę. Pokój wydawał się zwyczajny, ale ładny. Jednak nie było w nim żadnych rzeczy osobistych. Zupełnie nic na widoku.
- To pokój gościnny ? - Spytałam zaciekawiona.
- Nie, to pokój Jessego. Dostaniesz własny. Właśnie urządzają Ci go.
- Przepraszam, ale… Kim Ty właściwie jesteś ?
- Britney. Pokojówka. Chociaż taka robota dobra w tych czasach. Miałam do wyboru albo to albo śmierć. Nie wiele mają tyle szczęścia co ja, kochana.
- Cudownie. - Mruknęłam. - Ja też będę pokojówką ?
- Ależ oczywiście, że nie. Jesteś specjalnym gościem króla. Jutro go spotkasz, przy kolacji. - Aż rozszyłam oczy ze zdumienia.
- To co ? Ja.. Oni.. Nie zabiją mnie ?
- Gdybyś była zwykłą osobą, która czuje to owszem. Ale jesteś uważana za jedną z wybranych.
- Znowu o tych wybrańcach. - Mruknęłam. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich chłopca z jasnymi kędziorkami. Jego pulchne policzki były zaróżowione, a usta ułożone w uśmiechu.
- Ciociu ! Gdzie jest braciszek ? - Spytał, a oczy mu zabłyszczały. Wpadł do pokoju i nagle mnie zauważył. Podszedł ostrożnie do łóżka i przekrzywił główkę z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się do niego, a on przyjął to jako ciepłe przywitanie. Wskoczył na łóżko i patrząc mi w oczy zapytał cały pochłonięty radością.
- Będziesz moją przyjaciółką ?
- E.. Jasne.. Jestem Daisy. - Powiedziała początkowo niepewnie, lecz uświadomiłam sobie, że to w końcu tylko mały chłopiec.
- A Ja Alex. - To imię natychmiast przyszło mi do głowy i słowa Davida.. Brat Jessego. To stwierdzenie było szokujące, że aż się wzdrygnęłam, ale mały podszedł do mnie i przytulił mnie, jakby to było coś ważnego i natychmiast wyszedł machając rączką.
- Lepiej pójdę za nim, bo znowu będzie podjadał ciastka z kuchni. Ma do tego talent. Uroczy Dzieciak - Powiedziała z uśmiechem Britney. Skierowała się w kierunku wyjścia i natknęła się na chłopaka o blond włosach i chłodnych niebieskich oczach.
- Czego nie powiedziałabym o nim. - Dodała i wyszła. Chłopak wszedł spokojnie.
- Ty jeszcze tutaj ? - Spytał się. - Nie dali Ci własnego pokoju ?
- Właśnie go urządzają. - Odparłam niepewnie. Nic nie odpowiedział i zaczął rozpinać swoją koszulę.
- Mógłbyś może…- Zaczęłam, ale jak zwykle nie słuchał ludzi i im przerywał.
- To mój pokój. - Powiedział władczo. - Masz jakiś problem w tym, że chce się przebrać ? Właśnie wychodzę z zebrania na twój temat, więc to Twoja wina, że moja koszula jest już nieświeża.
- Jasne zwal na mnie. - Bąknęłam i lekko różowa na twarzy odwróciłam wzrok.
- I jak poszło ? - Spytałam.
- Zrzucą Cię z wieży przy najbliższej okazji. - Odpowiedział spokojnie.
- Że co proszę ? Podobno mieli mnie nie zabić.
- Oficjalnie tak. Król ogłosił, że masz być chroniona i jesteś tu specjalnym gościem…
- Który nie miał ochoty na odwiedziny.
- Twoje zdanie mało tu się liczy. Nic nim nie zmienisz.
- W ogóle obchodzi Cię kto co czuje ? - Spytała lekko rozłoszczona tą ‘cudowną rozmową’.
- Nie. - Przyznał i podszedł do jakiejś gablotki. Wyjął z niej butelkę Whiskey i szklaneczkę. Po czym usiadł sobie wygodnie w fotelu sącząc napój. Popatrzyłam się na niego z góry spod przymrużonych powiek i odparłam.
- Załatw mi szybciej pokój. Nie chce z Tobą spędzić, ani chwili dłużej. - Chłopak wzruszył ramionami i odpowiedział.
- Masz problem. W każdym razie, póki nie będziesz go miała radziłbym Ci się ogarnąć i zmienić sukienkę. Twoje wyczyny samobójcze doprowadziły do jej rozdarcia. Łazienka za tymi drzwiami. - Kiwnął głową. Wstałam i szybko skierowałam się w tamtym kierunku. Chcąc przestrzeni osobistej, bez tej jego przytłaczającej osobowości. Nie wiem czemu, ale czułam od niego dziwne wibracje. Jakby tylko nie pragnął o niczym innym jak mnie zabić, ale nie mógł tego zrobić. No tak. W końcu jestem gościem króla. Ciekawe czemu mnie nie zabił ? Czego ode mnie chce ?…
***
- Mam takie śmieszne pytanie. - Zaczęłam zwracając się do Jessego, gdy już się wykąpałam i zmieniła ubranie. Miałam teraz na sobie ciemne rurki, białą bluzkę i biały sweterek, które już czekały na mnie w łazience.
- Mogę zadzwonić ? - Spytałam się. Chłopak podniósł brwi zaskoczony, moim pytaniem. Jakby nikt z jego więźniów jeszcze nigdy nie zadał takiego pytania. I chłopak zastanawiał się co ma zrobić.
- Jasne. W końcu nic to nie zaszkodzi. Nawet jeśli skontaktujesz się z terrorystami. Tak wiem, oni nazywają siebie inaczej. To i tak nic Ci oni tu nie pomogą. Dzwoń. - Uznał i wyjął z kieszeni swoją komórkę. Rzucił mi ją i ja zręcznie ją złapałam.

*David*
- Nie mogę tego znieść. Czemu to zrobiła !? - Zadawał sobie wypytanie Mike.
- Żebyśmy dostali potrzebne informacje. - Odparła spokojnie Melissa, która teraz będzie zastępować Daisy. Ja sam główkowałem nad jej nierozważną decyzją. Co prawda dostaliśmy to czego chcieliśmy, ale jak..
- Mnie to nie dziwi. - Powiedziała pewnie Stella. - Zawsze była zbyt porywcza. A pro pos. Przypominam, że to nie tylko jej wina. Jessica zawaliła.
- Naprawdę przepraszam, że go zgubiłam. - Chlipnęła blondynka załamana. - Sądzicie, że nic jej nie zrobili ?
- Uważam że nie. - Odparłem. - Gdyby była martwa, Jesse z pewnością byłby miły nam to uświadomić, by załamać nas na duchu.
- Wiesz co David. Czasem sądzę, że to całe Imperium przeciw któremu walczymy, ma nas głęboko gdzieś. - Stwierdził Josh. Posłałem mu groźne spojrzenie.
- Więc się przekonają, że jest inaczej. Z Daisy czy bez niej. - Nagle zadzwonił czyiś telefon.
- A to mój. - Odparła przepraszająco Jess, ale gdy tylko zobaczyła wyświetlacz oczy jej błysnęły i odebrała. Nagle na głośniku usłyszałem znajomy dziewczęcy głos.
- Jessica ? - Zapytał głos.
- Tak my wszyscy ! - Krzyknąłem. - Daisy nic Ci nie jest ?
- Ach. Bywało lepiej. Ale najgorsze co muszę na razie znosić to przebywanie z Jessem w jednym pomieszczeniu. - Odparła, a z daleko usłyszałem głos.
- Przeginasz Skarbie.
- Kiedy w końcu przestaniesz mnie tak nazywać ? - Syknęła Daisy.
- Kiedy mi się spodoba.
- Daisy ! Ogarnij się ! - Krzyknął Mike. - Wyciągniemy Cię z stamtąd rozumiesz !?
- Tak. Wiem. Ufam wam.
- Możesz nam podać mniej więcej w której części zamku się znajdujesz ? - Spytała Stella.
- Hmm.. Sądząc po słońcu to uważam, że po zachodniej. Po wielkości innych budynków jest to może piąte, szóste piętro. Naprzeciwko mnie jest duża fontanna z pomnikiem. Na dole ogrody różane.
- Dobra. To trzymaj się. Niedługo może Cię ktoś stamtąd zabrać. - Zakończyłem tymi słowami rozmowę.
- To co lecimy ? - Odezwał się z entuzjazmem Mike.
- Nie. - Zaprzeczyłem. Nagle wszyscy zaczęli się przekrzykiwać.
- Jak to nie ? Mówiłeś że jej pomożemy.
- Co z Ciebie za dowódca, co zostawia członka drużyny.
- Nie można jej tam zostawić.
- Uspokójcie się ! Wyciągniemy ją, ale nie w najbliższym czasie, ponieważ rozmowę słyszał Jesse. Spodziewa się nas. Sądzę, że Daisy nie chciała od nas ratunku, tylko powiedzieć, że nic jej nie jest.
- Ale ratunku też na pewno chce. - Uparła się Jessica.
- Słuchajcie. Poczekamy trochę. Nie będziemy się nigdzie angażować. Tak by Arasonia o nas zapomniała. I później niespodziewanie pojawimy się. - Wszyscy spojrzeli się po sobie. Niechętnie, ale przytaknęli.

*Daisy*
- Daruj sobie ten miły ton i tak Ci on nie wychodzi. - Mruknęłam idąc z chłopakiem o blond włosach przez miasto. Na rozkaz króla miał mi je pokazać. W końcu nie wiadomo ile tu zagoszczę. Gdy już odkryłam, że tak naprawdę skrywa on swoją małą tajemnice. Nie musiał już udawać obojętnego. Silił się nawet na miły ton, ale za każdym razem w jego głosie było słychać nutkę ironii lub sarkazmu.
- Ach to dobrze. Jeszcze by mi on został i skończyłbym na egzekucji. Cudowne te państwo nieprawdaż ?
- Sam w nim działasz, kretynie. - Burknęłam. Chłopak tylko lekko uniósł kąciki ust w złośliwym uśmiechu. Myśląc jakby zupełnie o czymś innym. Jego zachowanie było nie do zniesienia. A Ponieważ byłam w tej chwili na jego łasce to, gdy skręcił poszłam za nim. Wstąpiliśmy w jakomś ciemną, podejrzaną uliczkę.
- Miałeś mnie oprowadzać. - Przypomniałam niespokojnie.
- Jak widać nie odpowiada Ci moje towarzystwo. - Posłał mi swój złośliwy uśmieszek i odwrócił się. Stałam jak sparaliżowana. To prawda nienawidziłam go, ale bez niego… Byłabym sama, w tym wielkim mieście, a niedługo będzie się ściemniać. Jednak zamiast coś mu zakwestionować tylko.. Zachichotałam. Jesse spojrzał na mnie ukośnie.
- Hmm.. Niech będzie. Przekonasz się tylko, że bez Ciebie będzie mi dużo lepiej. Mam już dość twojej dobijającej osobowości, a jeśli próbowałeś nastraszyć mnie wcześniej tym, że jest tu niebezpiecznie to Ci się nie udało. - Patrzył się na mnie, ale ja już się odwróciłam. Co można tutaj robić ? Zapytałam samej siebie. Raczej nie wiele. Podeszłam do fontanny na środku placu i usiadłam na ławce. Rozejrzałam się wokoło. Ludzie, jedni idący do pracy, na zakupy, spotkać się z kimś. Kawiarnie, kino. Wszystko wydaje się takie normalne. Czuje się jakbym była w moim świecie. Właściwie to różni się tu tylko atmosfera. Przeszedł koło mnie mężczyzna pchający wózek z kwiatami
- Bukiecik Maleńka ? - Spytał obojętnie. Pierwsze słowo niemal przeleciało mi przez uszy. Natychmiast posłałam mu piorunujące spojrzenie. Zareagowałam na słowo - maleńka. To prawda byłam mała, no, ale bez przesady. Ale gdy uświadomiłam sobie całe pytanie jakie mi zadał zrobiło mi się głupio.
- Przepraszam, nie wzięłam pieniędzy.
- Na koszt firmy. - Uznał podając mi go. Była to wiązka małych, białych różyczek. Zastanawiało mnie czemu człowiek bez uczuć, pokroju Jessego robi dla mnie coś miłego. Osoby którą widzi po raz pierwszy. To nie może być tak, że człowiek całkiem się ich pozbędzie. Po prostu sądzę, że gdy wprowadzono takie prawo. Ludzie uczyli się jak pozbyć się uczuć, aż w końcu zaczęli udawać. Udawanie wpoiło im się w charakter. Coś o tym wiem, uznałam. Spojrzałam się na niebo. Było już na nim widać zarys księżyca. No… To trzeba się ruszyć. Gdy tylko wstałam usłyszałam śmiech i ostre huki. Na plac wyleciał młody chłopak, a z jego ciała ciekła duża ilość krwi. Ludzie postali mu ukradkowe spojrzenie i zajęli się swoimi sprawami. Chłopak upadł i już ledwo się czołgał. Natychmiast zrobiłam krok w jego stronę. Każda część mojego ciała nakazywała mu jakoś pomóc, ale zaraz z ulicy wylecieli dwaj mężczyźni w czarnych koszulach i z pistoletami w ręku. Chłopak zaczął się drzeć i śmiać histerycznie.
- Co jest do cholery ! Nikt nawet nie spojrzy ! Tak, bo tacy właśnie wszyscy jesteście ! To Wy powinniście zdechnąć ! Zamiast nas poczciwych ludzi ! Powinniście wszyscy zde…! - Usłyszałam huk, jednak nadal stałam jak sparaliżowana. Ludzkie życie… Skończone tak szybko, zanim jeszcze się zaczęło. Zakończone tak… łatwo. Co to ma być? Nikt nie zwrócił uwagi. Nie wykazali ani cienia zainteresowania ! Ja… Co Ja mogłam będąc oszołomiona? Ale przejęłam się tym. Oni.. Wszyscy inni.. Mieli to gdzieś ! Jakby to nic nie znaczyło… Co to jest za świat do cholery ?! Życie jak najwyższą wartością ! Dlaczego ludzie tutaj tak bardzo się dzielą. Czują, Nie czują ? Po co jest taki podział ? Ten chłopak czuł.. I został brutalnie zamordowany właśnie przez to… No tak.. Kiedy się wyróżniasz, jesteś inny, jesteś znienawidzony. Ludzie boją się lub nienawidzą tego czego nie rozumieją. Ale jak to się stało, że wszyscy tutaj są tacy sami. Zepsuci. Morderstwa w biały dzień… Mimo wszystko Jesse miał racje, a robiło się pomału ciemno. Pobiegłam przez główną aleję. Miałam mętlik w głowie. Po raz pierwszy widziałam ludzką śmierć. Nie znałam tej osoby, ale każda jest warta tyle samo. A to dlatego, bo każdy jest kimś dla kogoś. Ci tutaj, bo już nie wiedziałam jak ich nazwać nawet nie zwracali na mnie uwagi. Zapewne tylko armia zajmowała się takimi rzeczami. Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie i wciąga w boczną alejkę. Zaczęłam się wyrywać, ale nic nie poskutkowało, gdy tylko odsunęłam czyjąś dłoń od moich ust zaczerpnęłam powietrza i powiedziałam.
- Nie przerażaj mnie tak Jessie. - Powiedziałam z ulgą i nagle w głowie coś mi się zaświeciło. Czemu uznałam, że to właśnie on robi sobie ze mnie żarty ? On nie jest osobą z poczuciem humoru. Lekko odwróciłam głowę, dostrzegłam twarz mężczyzny który dał mi bukiet. Szarpnął mną gwałtownie i znalazłam się wgnieciona w ścianę. Oddychałam nieregularnie, przestraszona nagłym przebiegiem sytuacji, a zwłaszcza nożem przytkniętym do mojej szyi.
- Co do… - Zaczęłam z jadem w głosie, na który mężczyzna rozszerzył oczy. Zapewne lekko dziwnie komponował się on z moim niewinnym wyglądem.
- No cóż. Możesz sobie być tym swoim gościem honorowym, ale to nie zmienia, że tu nie pasujesz. Moja rodzina została zamordowana przez to, że czuła ! Czemu Tobie ma się upiec ?!
- Chętnie, gdybym mogła… - Wykrztusiłam i poczułam na szyi jakąś ciepłą substancje. Czułam, że się duszę.. Czy Ja też tutaj umrę ?! Z taką łatwością ? Nie chce ! Mam powód, by żyć ! Już sama nie wiedziałam co robię. Wiedziałam tylko, że instynkt podpowiadał mi walkę o życie. Z całej siły kopnęłam mężczyznę kolanem, ten ostatecznie wypuścił nóż, jeszcze bardziej raniąc, ale zaraz posłałam mu uderzenie z łokcia. Tajski Boks chyba nie poszedł na marne przynajmniej wiedziałam w jakie punkty i mocno uderzać. Natychmiast schyliłam się i podniosłam nóż. Trzymając go w ręku na wysokości pasa mężczyzna podbiegł rozwścieczony w ogóle tego nie zauważając. Usłyszałam krzyk, oraz że lecę na ścianę budynku, przygnieciona jego ciałem. Ale czemu jego ciało stało się jakieś bezwładne, odepchnęłam go od siebie. Mężczyzna poleciał i uderzył głową o posadzkę.
- Co do…- Mruknęłam i moje spojrzenie spadło na ostrze.
- O Mój Boże… Niee, Nie nie nie. Wstawaj słyszysz ?! - Krzyknęłam zhisteryzowana. Napastnik nie zareagował.
- Niee.. - Poczułam jakiś ostry ból w szyi. Zupełnie zapomniałam o tym, że zadał mi ranę i było z nią coraz gorzej.
- To twoja wina…- Mruknęłam pragnąc znaleźć sobie usprawiedliwienie, mimo iż w głębi wiedziałam, że nic mi już nie pomoże. Czasami może lepiej wmawiać sobie pewne rzeczy, bo zaczynasz w nie wierzyć i jest Ci lepiej.
- Gdybyś mnie nie zaatakował… to… była samoobrona do Cholery ! - Krzyknęłam do niego, a raczej martwego ciała. - Nic złego nie zrobiłam słyszysz ! - Wychrypiałam z łzami w oczach skulona pod ścianą, nadal ściskając nóż. Nagle usłyszałam znajomy głos.
- Co do..? - Nie uniosłam głowy. Rozpoznałam ten głos. Ale teraz nie było w nim fałszywej nuty, raczej zainteresowanie. Kroki zbliżały się. Poczułam jak ktoś lekko wysuwa mi narzędzie zbrodni z dłoni.
- Jest w porządku. - Powiedział cicho. - Nic złego nie zrobiłaś.
- Hahaha ! Naprawdę sądzisz, że pocieszają mnie te słowa wypowiedziane przez Ciebie ! Dla Ciebie to żaden problem ! - Załkałam. Odgarnął mi kosmyki włosów z twarzy i spojrzał się na mnie z nieodgadniętą miną.
- Gdy pierwszy raz to zrobiłem, też się tak czułem.
- Serio ? Królik ?
- Haha. - Zaśmiał się ponuro. - Królik. Przynajmniej go znałem, Ty jego nie. Był dla Ciebie nikim.
- To nie powód, bym to robiła ! - Krzyknęłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Przepraszam. - Powiedziałam zażenowana. - Wygląda na to, że przez mnie będziesz miał znowu problem z koszulą.
- Nic nie szkodzi…
*Jesse*
Gdy w końcu usnęła, był święty spokój. Teraz tylko zaniosę ją do zamku i sprawa załatwiona. Zaufanie zdobyte. Ja dobry, miły koleś. Będę niestety musiał jeszcze przez jakiś czas podtrzymywać to zaufanie. Co jakby pomyśleć, będzie dosyć kłopotliwe. Czemu do cholery Ja Ją mam niańczyć… Spojrzałem na jej zapuchnięte oczy, ale twarz była spokojna. Uśmiechnąłem się smutno. Ale kto by przypuszczał, że ona go zabije. Sytuacja jednak wymknęła się trochę spod kontroli.

Hey ^_^ !
No myślę, że ujdzie. Xd
I Znowu tak bardzo starałam się napisać krótki rozdział,
Ale nic z tego xD Znowu mi wyszedł długi :<
No, ale może nie uśniecie i zechce się wam czytać.
Pozdrawiam Wszystkich i Zapraszam do Komentowania :*


9 komentarzy:

  1. Pewnie , że ujdzie ;> Kurczę , lubię długie rozdziały ^^ Świetny był <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ;) a ja mam na odwrót ;p zawsze chce napisać długi i wychodzi krótki ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego starałaś się napisać krótki rozdział? Długie są lepsze. :D
    Zabiła go? Łoooo, to się porobiło, a Jesse po tym ostatnim fragmencie, hmm... oszust. ;)
    Zapraszam na pierwszy rozdział na: so--cold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ;) Jak dla mnie to wręcz ZA KRÓTKI :P
    Przepraszam, że późno komentuje ale mam takie zamieszanie w rl...
    Normalnie ciągły bieg i na czytanie blogów brak czasu... buu
    W każdym bądź razie czekam na nn u Ciebie i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;) I wcale nie jest za długi! Moim zdaniem nie ma sensu pisać krótkich rozdziałów, no chyba, że naprawdę już nie ma się pomysłu na rozwinięcie ;D Świetnie sobie radzisz z dłuższymi tekstami więc trzymaj się tego ;)

    Biedna Daisy... ale ten mężczyzna sam sobie był winien. Mam nadzieję, że dziewczyna pobędzie trochę dłużej w towarzystwie Jessego. A no właśnie, jego ostatnie myśli... czy on przypadkiem nie nasłał tego kolesia na Daisy? Jeśli tak, to mam nadzieję, że niedługo Daisy da mu popalić! :D

    Czekam na nową notkę i zapraszam do mnie na kolejny rozdział: http://magic-elementals.blogspot.com/

    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Zapraszam ciebie na epiolg na: slodkieslowka.blogspot.com
    Na pierwszy rozdział na: so--cold.blogspot.com
    I na nowego bloga: gdybys-byl.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział ! :)
    http://another-story-twilight.blogspot.com/2012/12/nirvana-come-as-you-are-something-in.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Na moim blogu: so--cold.blogspot.com
    Zostałaś nominowana do Liebster Award. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam ,że tak długo nie pisałam ,ale miałam sprawdziany semestralne i tak jakoś wyszło ;c( poza tym jestem na siebie zła , bo przez swoją głupotę piszę ten komentarz jeszcze raz XD - więc może być trochę krótszy od poprzedniego).
    Czytając to stwierdzam ,że również chciałabym być uprowadzona przez Jessego. Luksusy jakie dostała Daisy są wprost podejrzane. Traktowana jest nie jako złapany włamywacz ,ale jakiś ważny gość. Czy władca wie ,że jej przeznaczeniem jest pozbawić go tronu? Wszystko wydaje mi się jakieś dziwnie podejrzane i wszędzie doszukuję się jakiegoś podstępu XD. Nie musiałam długo czekać. Jaki cel ma Jessy w zdobywaniu zaufania Daisy? Nie wiem dalczego to robi ,ale pożyjemy zobaczymy. Ok. Jessy ma uczucia - jednak nie do końca pozytywne XD. Tu mnie zaskoczyłaś , bo od 1 notki myślałam ,że ci ludzie są pozbawieni tylko dobrych uczuć , a jednak gdy odzyskają uczucia świat podzieli się na dobrych i złych. Czyżby król nie był ,aż tak zły na jakiego wygląda? Może chciał po prostu uchronić poddanych przed złem ,ale nie przewidział ,że odbiera im też dobro? Wszystko ma dwie strony medalu. Dodatkowo może stał się tak smutny po utracie królowej ,że postanowił zlikwidować wszelkie uczucia? Moje domysły mnie przerażają ;o.
    Mam nadzieję ,że Jessiemu wejdzie w nawyk bycie dobrym , jednak wolę takich złych , więc jak dla mnie nie musi się zmieniać c;.
    Daisy. Bardzo mi jej szkoda. Zabiła człowieka ( niby z jego winy ,ale jednak). Takie wydarzenie może zmienić ludzi. Nie zdziwiłabym się gdyby wolała nie mieć uczuć , lub gdyby stała się równie złowieszcza co Jessy. Nie powiem , ciekawie by się to czytało , chociaż jej tego nie życzę c;.
    Zaciekawiła mnie historia człowieka , którego zabiła. Może napiszesz kiedyś coś w rodzaju jego pamiętnika. Byłaby to bardzo wzruszająca historia :"o ludziach bez serca" zabierających mu wszystko co było mu najdroższe. Smutne ,a zarazem poetycko piękne c;.

    Wesołych świąt
    Claudine

    OdpowiedzUsuń