poniedziałek, 12 listopada 2012

Bal.


*Daisy*
David właśnie zaprowadził nas, dziewczyny do jednego z pokoi. Powiedział, że musimy się odpowiednio ubrać i mają tu sporą garderobę. Weszliśmy do pomieszczenia i zauważyłam, że wcale nie kłamał. Było ono dosyć spore, całe wypełnione milionem ubrań, na różne okazje i pory roku, męskie i damskie, różne rozmiary. Tutaj było wszystko. Nigdy nie poczułoby się, że mieszka się w podziemiach. Gdy tylko miałam wolny czas David pokazywał mi okolice. Było tu z tysiąc pokoi, wiele łazienek, jadalni, kuchni, garderób, składzików, korytarzy, pokoje badań, nauki, malarstwa. Tutaj było po prostu wszystko, zaraz później zorientowałam się, że to podziemie musi mieć całkiem spory obszar w terenie, ale rzecz jasna go nie widać. David przeznaczył nam wszystkim pokoje obok siebie. Ja, Jessica i Stella miałyśmy małe, ale przytulne sypialnie obok siebie z jedną dużą i wspólną łazienką, która łączyła nasze pokoje. Zaraz obok Mike i Josh także mieli podobnie. Dopóki był czas David opowiadał mi wszystko o co go poprosiłam. Nasze wycieczki zawsze wydłużały się w nieskończoność, a ja zastanawiałam się czy naprawdę nie ma nic innego do roboty tylko słuchanie mojej paplaniny ? Słyszałam już miejscowe legendy, przesądy, reakcję ludzi na nasze przybycie, o krajach w tym świecie, podobno poza granicami Arasonii były jeszcze inne państwa, ale przekroczenie jej bez osobistej zgody króla lub jego honorowej loży było zakazane i groziło śmiercią. Dla bezpieczeństwa opowiedział mi również jakie są zasady w tym świecie, jak należy się zachowywać, gdy już dziś wieczorem wyruszymy na bal. Należy być pewnym siebie i po prostu obojętnym. Ale to stanowiło kłopot. Jak można przez kilka godzin nie uśmiechnąć się, nie zrobić zdziwionej lub złośliwej miny… ? Nie wyobrażam sobie tego. Ja na szczęście miałam prostsze zadanie od np.. Jessici. Miałam tylko grać przypadkowego gościa, zatańczyć do ze dwóch piosenek, napić się i zaraz potem, gdy Jessica podająca się za księżniczkę pewnego kraju będzie zagadywać Jessego, ja mam po prostu się ulotnić i znaleźć pokój 113. Chyba jest to o wiele łatwiejsze od wybrania sukienki. Pomyślałam patrząc się na stos sukienek, butów, biżuterii, torebek i innych rzeczy.. Nawet nie chciałam wiedzieć skąd oni to wszystko mają… Miałam większy kłopot na głowie. Wybierałam między dwiema najładniejszymi sukienkami jakie to znalazłam. Normalnej długości, lekko falowany od talii w dół karaibski błękit czy może krótka perłowa czerń z koronką i srebrnymi niciami.. Mój wzrok przenosił się z jednej na drugą. Stella już wybrała srebrną z ozdobionym dekoltem, Jessica postawiła na kolor zielony. Tylko ja miałam taki dylemat. Nagle jakby z nikąd pojawił się David i patrząc na mnie z podniesionymi brwiami i widząc moje zmartwienie rozejrzał się uważnie po sali i oczy mu błysnęły jakby nagle coś znalazł. 
- A może ta ? - Odparł pokazując mi prostą, ale zadziwiającą piękną sukienkę. W kolorze morelowym z białą wstążką i kokardą w talii. Jej koniec był ładnie ułożony w płynne falę, a gdzie, niegdzie połyskiwały drobne kryształki. 
- Tak ! - Niemal krzyknęłam i wyrzuciłam w kąt tamte dwie. - Boże ! Gdzieś Ty to znalazł ? Czy ja jestem ślepa ? - Mamrotałam do siebie. 
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn. - Przyznał chłopak kręcąc głową. 
- Ale akurat wiem, że lubisz tańczyć. Zarezerwujesz mi jeden taniec ? - Spytała się, a na mojej twarzy pojawił się uśmieszek. 
- Czy Ty nie miałeś przypadkiem hakerować ? - Spytałam się podejrzliwie. 
- Nie ma takiego słowa. - Zmarszczył brwi, a dziewczyna się zaśmiała. 
- W moim własnym świecie jest. 
- Aha.. W takim razie mój własny świat je zaakceptuje. Tak czy inaczej, będę hakerował, ale z zamku, już wiem jak się włamać do pracowni komputerowej. Nie mógłbym przecież was tam samych zostawić. - Odparł niewinnie.
- David ? - Zaczęłam. - Ostatnio przyszło mi coś do głowy. Czy Ty nie pomyślałeś, że jeśli pójdziemy na bal to Jesse nas rozpozna ? 
- Pomyślałem, dlatego to bal maskowy. Zaraz… Nic wam nie powiedziałem ? Ostatnio jestem zbyt roztargniony. - Tak było widać, że chłopak jest przemęczony, Dzisiaj miał te same ubrania co wczoraj, czyli wskazywało to na to, że nadwyrężając rozum usnął w nich wieczorem. No, ale to w końcu on był mózgiem operacji. Ale czy to wystarczy by wkraść się do pałacu króla ? Miałam coraz większe wątpliwości… 
Kiedy wyszliśmy z podziemi czekała na nas czarna limuzyna. Naprawdę coraz bardziej mnie zadziwiało jak to było możliwe, mieszkaliśmy w jaskini jak jacyś praludzie, ale mieliśmy w niech technologię, wszystkie potrzeby materialne, a przed nią na trawniku czekała gotowa do drogi limuzyna. Wszyscy byliśmy już wystrojeni. Chłopcy czekający już w garniturach byli już w środku pojazdu, a ja przyłapywałam się co jakiś czas na tym, że moje spojrzenie padało na Mike. Głupie prawda ?.. Byłam przecież nie z tej ligi… Chociaż może w tym świecie byłaby szansa ? W końcu tutaj nie istniała żadna drużyna footbolowa czy szkolna popularność. David właśnie wszedł na miejsce kierowcy w czarnym, elegandzkim garniturze. 
- Hej, Mike ? Coś nie tak ? - Spytałam zmartwiona. Chłopak nie wyglądał najlepiej. Był lekko zielonkawy na twarzy. 
- Tak, pewnie.. Po prostu czuje się jak jakiś przestępca, ale nie martw się o mnie. Masz śliczną sukienkę, Hmm… Jak wy wszystkie. - Powiedział i obejrzał od stóp do głów resztę dziewczyn. Ale ja już nie słuchałam dalszej części zdania, moje serce aż podskoczyło, gdy pochwalił moją sukienkę. I tak jechaliśmy przez łąki wzgórza, aż w końcu krajobraz zaczął się zmieniać. Wszyscy moi towarzysze byli albo przerażeni, albo w złym humorze. Wygląda na to, że tylko ja tryskałam entuzjazmem, mimo iż byłam pewna, że boje się tego wszystkiego bardziej od nich. Jednak wyglądałam przez okno chcąc zobaczyć miasto, które aż zapierało dech w piersiach ! Zadbane ulice z jakiegoś białego kamienia, połyskujące wysokie budynki, w których oknach nocą odbijało się niesamowite światło. Dużo fontann i latarnie świecące najróżniejszymi kolorami. Jak takie piękne miasto miało być złe ? Ale David jakby czytał mi w myślach. 
- Wygląd często myli. To prawda miasto jest piękne, ale splamione krwią. Nawet nie wiecie ile razy trzeba wymieniać płyty w chodniku. W nocy ładnie jest przy głównych alejkach, wejdziesz gdzieś dalej nie proszony, a możesz już nie wrócić do domu. To miasto jest jak każde inne. Zepsute. 
- Wszystko byś krytykował. - Mruknęłam, a chłopak zmarszczył brwi i przeszył mnie wzrokiem, jakby chciał dostrzec moje prawdziwe emocje.  

* David *
Byliśmy już na miejscu. Rozdałem wszystkim maski, pasujące do strojów i wyszliśmy z ciemnej limuzyny, a nasz wzrok padł na drzwi od pałacu. Był to dosyć obficie ozdobiony budynek. Zdecydowanie wyróżniał się. Był umieszczone po środku miasta, jako jego centrum. Miało wysokość z około 30 pięter. Cały był jakby wykuty w marmurze. Białe pasma drogiej skały wiły się w różne strony, a złote i brązowe żyłki na niej towarzyszyły im. Wokół były balkony z pozłacanymi obręczami, oraz obramowanie okien z wiśniowego drewna. Wśród pałacu były wielkie ogrody pełne kolorowych kwiatów i fontann. Miało to sprawiać fantastyczne i piękne wrażenie. Jednak kto jak kto, ale ja wiem, że tak naprawdę każdy pomysł budynku, sadzonki kwiatu to pomysły nieszczęśliwej służby. Jak ludzie, którzy nie czują nic poza własnymi potrzebami mogliby wymyśleć coś takiego. Nie mają na to czasu i przyjmują każde propozycje. Nie mogę znieść tego widoku. Całkowicie różni się od ludzi w nim. 
- Dobrze więc…- Zacząłem odrywając się od swoich przemyśleń. - Muszę wiedzieć, gdzie jesteście. Macie nadajniki. Przypnijcie je sobie gdzieś do ubrania. - Powiedziałem podając im je po kolei. - Najpierw Josh i Stella, później Jessica, I w tym czasie Daisy, Na końcu Mike. Zadowoleni ? No to idziemy. - Rozejrzałem się po sali. Ci ludzie mogą mieć maski, ale przynajmniej połowę z nich rozpoznałem. Jednak Jessego jeszcze nie było. Podszedłem do lady i nalałem sobie ponczu. Później odszedłem obojętnym krokiem, dobrze wiedząc gdzie mam iść. 

*Josh*
- Nie uważasz Stella, że bezpieczniej byłoby iść od razu podziemiami. Będzie bezpieczniej. Nie chce stracić głowy jak mnie złapią. - Uznałem i skrzywiłem się lekko na samą myśl. 
- Nie martw się. Gdybyśmy szli dołem, to bym się potknęła i na pewno zniszczyła sukienkę lub sama siebie uszkodziła. A jak skręcę nogę to co zrobisz ? - Zastanowiłem się nad tym pytaniem. Pewnie był bym zmuszony wziąć ją na barana. O ile oczywiście pozwoliła by na to. Moja przyjaciółka zawsze chciała pokazać swoją niezależność. To w sumie w niej podziwiałem, ale też irytowało mnie to. Teraz nagle wpadła mi do głowy myśl.. Tak właściwie jak to się stało, że wszyscy się zaprzyjaźniliśmy ? Każdy z nas był zupełnie inny. Oczywiście Jessica i Daisy znały się od zawsze.. Hmm… Nagle przypomniałem sobie tą zwykłą beztroską scenę. Był to miły, ciepły dzień. Ja i Mike starzy kumple z dzieciństwa poszliśmy zwyczajnie do parku. Aż nagle wjechała na nas z deską jakaś dziewczyna. W białych szortach, różowej bluzce, biżuterią.. Ani trochę nie wyglądała na taką co umie jeździć. Gdy tylko na nas wpadła, poleciała w dół, a Mike ze swoją zręcznością kapitana drużyny złapał ją, ale dziewczyna zdążyła powłóczyć już nogami po as farcie. Później zobaczyliśmy zdyszaną blondynkę biegnącą do nas. Zaczęła robić swojej przyjaciółce wyrzuty, ale przestała, gdy zobaczyła, że z nogi Daisy płynie krew. Obok przechodziła zwykła nastolatka, jakich pełno. Ale tylko ona jedyna zatrzymała się i wyjęła z torebki mokre chusteczki sądząc, że nie rusza się bez nich z domu. Pomogła jej przemyć ranę. Tak naprawdę okazało się, że wszyscy chodzimy do jednej szkoły i mamy razem kilka wspólnych lekcji. Później po prostu jakoś tak wyszło. Cały czas na siebie wpadaliśmy, jakby tak chciał świat. Przeżyliśmy razem wiele zabawy. Były kłótnie, ale zwykle kończyły się na przytulaniu. Ostatnio było inaczej. Jessica chodziła zestresowana, Mike wściekły, Stella też zirytowana, Daisy nic się nie zmieniła. A ja ? Byłem i zły i przerażony, ale to nic nie zmieniało. Czułem się w tej chwili jak terrorysta. Chociaż podobno to my byliśmy Ci dobrzy. We wszystkim tu się gubię. Dopiero co przyszliśmy i oczekują od nas uratowania świata, tak by oni nie narażali karku. To bardzo wygodne. 
- Josh ! Helloo Świat do Josha. - Machała mi przed ręką Stella. Zauważyłem, że już jesteśmy przed wielkim, dużym czymś z milionem kabli i guzików. Tak. Z pewnością informatyka nie była moją mocną stroną. Połączyliśmy się z Davidem i podaliśmy mu kody poszczególnym opcji. Kto by pomyślał, że to takie proste. Ale gdy tylko David zdjął zabezpieczenia zamku drzwi za moimi plecami rozwarły się szeroko. Stella płynnym ruchem w samą porę chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w dół. Schowaliśmy się za głównym, dużym urządzeniem. Nasłuchiwaliśmy. Słyszałem każdy krok ochroniarza. Na szczęście nawet nie spojrzał, że z urządzeniem jest coś nie tak, po prostu wyszedł co było nam na rękę. 
- Teraz zmywajcie się stamtąd ! - Krzyknął David przez słuchawkę. - Jessica ? - Spytał.
- Tak, wiem, wiem. - usłyszałem jej głos. 

*Jessica*
Ręce i nogi drżały okropnie. Po prostu chciałam zapaść się pod ziemię, gdy znalazłam Jessego. Ubrany w czarny garnitur, jako jedyny na sali bez muszki czy krawatu z odrobinie rozpiętą granatową koszulą. Gdy do niego podeszłam stał luźno z ręką w kieszeni i nalewał sobie whiskey. 
- Cześć. - Odezwałam się najspokojniejszym i najbardziej obojętnym głosem na jaki się zdobyłam. - Chłopak odwrócił się, zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z góry lodowato zimnymi oczami. 
- Jestem Klara, księżniczka zachodniego państwa Baironi. - Powiedziałam zgodnie z instrukcją Davida. Chłopak kiwnął głową jakby zrozumiał i odezwał się tym samym głosem co z klifu lecz trochę bardziej luźniej. 
- Tak pamiętam Cię. Ostatni raz Cię widziałem gdy mieliśmy po 6 lat. Nie miałaś przypadkiem zielonych oczu, a nie niebieskich ? - Spytał się, a mi serce podskoczyło do gardła, co mu odpowiedzieć. Starałam się nic po sobie nie poznać. 
- Kolor zmienił mi się z wiekiem. Czasem tak jest. - Dzięki Ci Daisy pomyślałam o niej i jej ciemnych, prawie czarnych oczach z iskierką fioletu, które kiedyś były szare. 
- No tak, możliwe. A gdzie twój ojciec ? - Spytał się podejrzliwie. 
- Miał przyjechać, ale coś mu ważnego wypadło i osobiście już przeprosił twojego ojca. - Powiedziałam, a słowa same jakimś cudem nasunęły mi się na język. Czułam, że wpadłam, ale chłopak powiedział tylko.
- Tak słyszałem o tym. - Czy to możliwe ? Zgadałam ? Czy zbieg okoliczności tak bardzo mi sprzyjał. Blondyn już o nic się nie dopytywał. 
- Bardzo mi się tu podoba. - Uznałam obojętnie. 
- Taaa- mruknął. Właśnie usłyszałam jedną z wolniejszych piosenek i zobaczyłam Daisy idącą przez środek sali chcąc dostać się do schodów. Teraz tylko coś co może potrwać dłużej, pomyślałam zgorączkowana. 
- Zatańczysz ? - Spytałam. Jakby zrezygnowany podał mi rękę i weszliśmy między już tańczących. Wcześniej postanowiłam się im przyjrzeć. Wszyscy poruszali się jak na taniec dosyć sztywno. No tak brak uczuć i pasji, zapomniałam. Ale tak czy inaczej postanowiłam naśladować te ruchy. Ale sekundę później przekonałam się, że to taniec odbijany. Zakręciłam się i wpadłam w ramiona innemu mężczyźnie. Jesse spadł mi z oczu…

*Daisy*
Wpadłam na salę i zobaczyłam, że Jessica wyciąga księcia Arasonii do tańca. Tak! Krzyknęłam w myślach uradowana. Odwróciła jego uwagę, teraz należy tylko przejść przez salę do schodów. Gdy tylko zrobiłam dwa kroki ktoś wziął mnie do tańca wcale nie pytając o pozwolenie. Chłopak z ciemnymi włosami poruszał się bez jakiejkolwiek pasji. Wtedy zauważyłam, że wszyscy tu tak się ruszają i postanowiłam ich naśladować. Nieznajomy zakręcił mną, a ja upadłam w ramiona innemu. Podniosłam lekko głowę, by zobaczyć jego twarz i na moment wstrzymałam oddech. O Boże ! Jesse, jego blond włosy z twarzą anioła była tuż przed mną. Spojrzałam w jego oczy, zabarwione zimnym błękitem i zobaczyłam, że on także przyjrzał się mnie. Zobaczyłam w jego oczach jakby iskierkę radości i triumfu. Ale z jakiego powodu ? Nim zdążyłam się nad tym zastanowić muzyka umilkła, ale my nadal staliśmy przyglądając się sobie, gdy tylko włączyła się w moim mózgu światełko mądrości od razu się od niego odsunęłam. Przeszedł mnie dreszcz, jeszcze przed chwilą dotykały mnie te gładkie, zimne dłonie. A przede wszystkim silne. Zignorowałam to spostrzeżenie. Przecież nigdy nie dojdzie do sytuacji, że będę się z nim siłować, więc na co mi ta wiedza ? Zanim się zorientowałam byłam już na szczycie schodów. Miałam nadzieję, że Jessica nadal dzielnie pełni swoją rolę. Bez żadnych problemów znalazłam pokój i weszłam do niego. Był otwarty, a wnętrze całkiem normalne. Kanapa, dwa fotele z jasnej brązowej skóry, stół, biurko, dywan, obrazy. I nagle moja lampka w głowie się zapaliła. Taka rzecz byłaby na wierzchu. Tam gdzie nikt by nie szukał. Spojrzałam uważnie na biurko. Kilka teczek, dokumentów, ładnie wyrzeźbiony drewniany kubek na długopisy z ozdobną przyklejoną walizeczką wielkości dwóch kciuków. Z rosnącym podnieceniem dotknęłam walizeczki koniuszkiem palca, a ona nagle spadła. Jakby była po prostu lekko przyczepiona. Przedmiot wyglądał jak zabawka z wyjątkiem tego, że nie był plastikowy, tylko z dosyć ciężkiego metalu, z małym widocznym guziczkiem po boku. To przecież musi być to. Nagle serce podskoczyło mi do gardła, gdy poczułam czyjeś ręce na moich biodrach i lekki, sprawiający wrażenie delikatny głos przy moim uchu. 
- Cudownie jest grzebać w cudzych rzeczach, nieprawdaż. 

*Mike*
Naprawdę jestem ciekawy czemu ja dostałem taką beznadziejną robotę i czemu to Jessica najbardziej się narażała. Przecież ona jest taka krucha ! Ma odciągać uwagę Jessego, a ja robić za portiera !? Naprawdę, była to dosyć dobijająca myśl, że nie mogłem jej jakoś pomóc. O Stelle się nie martwiłem, była w końcu z Joshem. A Daisy wbrew pozorom była twarda i silna jak na dziewczynę w swoim wieku. Miała bardzo dobry prawy jak i lewy sierpowy. Już nie raz widziałem jak dołożyła komuś. Raz facetowi, który chciał jej zabrać torebkę, drugi raz chłopakowi, który zdradził Stelle, która całkiem się załamała. Szybko też reaguje i nieświadomie wymyśla technikę. Raz na semestr jest w szkole coś takiego jak sparing na wf. Gdy miała całkiem unieruchomione ręce z tyłu to zrobiła coś w stylu fikołka do tyłu i rąbnęła napastnika nogami. Wszyscy się dziwili i myśleli, że chodzi na akrobatykę. Okazało się, że nie. Jej jedynymi wadami lub przed wszystkim było to, że grzeszyła rozumem. I nie chodziło o oceny, które miała całkiem dobre. W dodatku nie słuchała ludzi, ich problemy uważała za żałosne oraz śmiała się jak wariatka. Hmm… Ale tak właściwie czemu myślę o Daisy ? Ona da sobie radę, powinienem martwić się o Jessicę. Ale obie zawracały mi w głowie. A to dziwne, bo były całkowitym przeciwieństwem. Jessica. Ona była wręcz idealna. Ładna, dobra, miła, pomocna, przeciw ładnej, ale z dziwnym podejściem do życia oraz szczerej do bólu i dzięki temu często raniła niektóre osoby. Raniła je psychicznie, ale okazało się że to wygarnięcie pomagało tym osobom. Może właśnie taki plan zawsze miała Daisy. Kto to wie. Ja się nie dowiem, bo stoję tu i stercze jak kołek. A chciałbym bardziej pomóc. W końcu na egzaminach byłem pierwszy razem z Jessicą…

*Daisy*
 Stałam jak sparaliżowana, nie śmiąca się odwrócić. Nagle zorientowałam się czemu w oczach Jessego zobaczyłam to poczucie triumfu i radość. Rozpoznał mnie. I teraz byłam jak mysz na kolacji kota. Ale nie ! Upomniałam siebie, nie mogę się tak czuć. Nawet mała mysz może pokonać kota mając pod swoją sukienką sztylet. Moja dłoń lekko poruszyła się w tamtą stronę. Ale kot zaobserwowawszy ten drobny ruch wyprzedził mnie. Płynnym ruchem odrobinę podwinął mi koniec sukienki i wyciągnął moją jedyną broń. Zaklęłam pod nosem. Mogłam jeszcze skontaktować się z Davidem, ale co by to dało. Zanim zdążyłabym się obejrzeć już by mnie nie było. Nie było sensu zgrywać bohatera w takiej beznadziejnej sytuacji. Była by to głupota, ale to nie znaczy, że należy nic nie robić. Odwróciłam się twarzą do chłopaka, tym samym automatycznie zmuszając go by na mnie spojrzał. W tym czasie zrobiłam ledwo zauważalny ruch i zapytałam kpiącym głosem. 
- A żebyś wiedział. Ciekawie jest patrzeć, co inni mają do ukrycia. No i złapano mnie na gorącym uczynku. - Zrobiłam dramatyczną minę. - I co teraz ze mną niby zrobisz ? Zabijesz ?
- A czemu by nie ? - Odpowiedział z twarzą, z której nic nie można było odczytać. Posłałam mu nienawidzące spojrzenie i z całych sił kopnęłam kolanem między nogi. Chłopak jakby skrzywił się i zrobił krok w moją stronę, ale mnie już tam nie było. Dobiegłam do okna i wyjrzałam. Na dole był mały pasek ziemi porośniętej trawami, ale zaraz obok rzeka. Gdyby tylko udało mi się wyskoczyć z rozpędem do rzeki. Jest jakieś czterdzieści procent szansy, że przeżyje, a gdy tu zostanę to dziewięćdziesiąt procent że umrę. Cudowny wybór. Zanim się zastanowiłam zdjęłam obcasy i moja noga była już na framudze okna. Mocno przycisnęłam walizeczkę do siebie i…
- Jesteś walnięta ! - Krzyknął jakiś głos z tyłu i poczułam jak ktoś mnie chwyta w pasie. Zaczęłam się wyrywać, próbowałam podciąć napastnika, ale nic do nie dało. Miałam buty z obcasem w ręku, próbowałam trafić go w oko. Ale uścisk był żelazny i nie do zerwania, nigdy jeszcze się z takim nie spotkałam. Ręce odciągnęły mnie od okna i postawiły na ziemię. Jesse kipiąc ze złości podszedł i zamknął okno, czego wynikiem było, że szyba pękła. 
- Jesteś chora psychicznie ! Nie przeżyłabyś tego! - Jego twarz przedstawiała grymas, a oczy mu płonęły złością. Popatrzyłam mu w oczy, poprawiając fryzurę. 
- Hmm.. Co za różnica. Tu też nie przeżyję. Zaraz ! Ty czujesz ! - Krzyknęłam zaskoczona nowym odkryciem. Blondyn zmarszczył brwi jakby dopiero coś sobie uświadomił. Wiatr za oknem mierzwił mu włosy, a jego najwyraźniej to wkurzało, bo odszedł w inny kąt pokoju. 
- Taaa. I co z tego ? Dać Ci naklejkę ? 
- Szczerze powiedziawszy to mógłbyś. O sory nie wezmę niczego od Ciebie. To mnie może zjeść !. - Pisnęłam z udawaną histerią. Chłopak pomasował sobie czoło, jakby rozbolała go głowa. 
- Jesteś strasznie irytująca. 
- Tak wiem. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- To co gotowa na spotkanie króla ? - Chłopak uśmiechnął się złośliwie, co niezwykle kontrastowało się z jego niewinną twarzą. Przywodził mi na myśl upadłego anioła. 
- A więc dlatego mnie powstrzymałeś. Król chce mnie żywą ? 
- Dokładnie. - Posłał mi uśmiech na którego widok wszystkie dziewczyny by zemdlały, gdyby tylko nie były w tragicznej sytuacji. - Przy okazji Słońce oddaj mi już zabawkę. 
- Informacje. Ups. Upuściłam. - Uśmiechnęłam się niewinnie, a źrenice chłopaka się rozszerzyły. Czy to możliwe ? On się.. Przestraszył. Wybiegł z pokoju wołając.
- Straż do pokoju 113 ! - Zaraz potem otoczyło mnie dwóch osiłków. Cholera ! Jesse już domyślił się, że upuściłam to na pas ziemi, który oddzielał mnie od rzeki. Jednak trochę się mu zejdzie zanim dotrze, a Mike jest porierem. Oczywiście trudno znaleźć małą walizeczkę wśród traw, ale gdy zmusiłam blondyna by na mnie spojrzał wtedy przełożyłam mój nadajnik na walizkę. Nagle usłyszałam głos w słuchawce, którą nadal miałam. Głos Mike. 
- Daisy co się stało ? Już powinnaś tu być. - Spojrzałam na ochroniarzy po moich bokach. Zaryzykowałam. 
- Odszukaj mnie nadajnikiem. Szybko ! - Tylko zdążyłam to powiedzieć i poczułam ostry ból przeszywający mi plecy. Ciemność ogarniała mnie ze wszystkich stron, a ja nie mogłam się jej oprzeć…


Znowu długi rozdział xD Ale może zrekompensuje wam długą nieobecność notki ;D Następna notka też powinna być niezła ;D Poznamy brata Alexa, Jesse i jego miła maska. A Daisy skontaktuje się z Davidem. Ale wiecej nie powiem :D I tak dużo gadam xD
Pozdrawiam :*

11 komentarzy:

  1. Długi i rozbudowany rozdział to jest to, co lubię. Bardzo dobrze piszesz. Przyznaję, że nie mogłam oderwać oczu od monitora.
    P.S. Też jestem za Deleną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko jedyna co tu się wyprawia :D Najlepszy tekst :

    " - Jesteś chora psychicznie ! Nie przeżyłabyś tego! - Jego twarz przedstawiała grymas, a oczy mu płonęły złością. Popatrzyłam mu w oczy, poprawiając fryzurę.
    - Hmm.. Co za różnica. Tu też nie przeżyję. Zaraz ! Ty czujesz ! - Krzyknęłam zaskoczona nowym odkryciem. Blondyn zmarszczył brwi jakby dopiero coś sobie uświadomił. Wiatr za oknem mierzwił mu włosy, a jego najwyraźniej to wkurzało, bo odszedł w inny kąt pokoju.
    - Taaa. I co z tego ? Dać Ci naklejkę ? "

    Ja też chcę naklejkę xD !
    Pozdrawiam i czekam na nn ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Zapraszam na kolejny rozdział na: http://slodkieslowka.blogspot.com/2012/11/szoste-sowko.html

    Pozwolisz, że twój rozdział przeczytam jutro?

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów muszę przepraszać za długie niepisanie komentarza. Więc przepraszam. Notkę przeczytałam od razu gdy dodałaś ,a komentowanie jest już trudniejsze od czytania XD. No ,ale już jestem i piszę. To zaczynam.
    1. Nowy wygląd bloga? Jestem na tak. Jest przeboski. Ostatnio zresztą mam jakąś fazę na gwieździste niebo więc trafiłaś w sedno. Gratuluję :).
    2. Gdy podawałaś wygląd sukienek , moja wyobraźnia pracowała na największych obrotach. Serio XD. Choć zaczęło zastanawiać mnie skąd w grupie buntowników takie bogactwo. Sprzęt , tyle pomieszczeń , ubrań. Wszystko to stało się dla mnie takie podejrzane. Nie ufam już buntownikom ;3.
    3. Jesse udawajacy ,że nie widzi różnicy w wyglądzie Jessici, oraz jej zadowolenie z siebie XD. Rozwalające. Ahh sztywny taniec Jesse'ego z Daisy <3. Kiedyś na pewno zatańczą bardziej romantycznie. Ale na razie cieszę się tym tańcem i rozpływam się z radości :).
    2. "Jesteś walnięta!" - mój ulubiony cytat z całego opowiadania XD. Śmiałam się jak opętana przez bitą godzinę i teraz jak to wspominam to pękam ze śmiechu. W ogóle ta scena była zawodowa. To ,że Jesse ma uczucia przedstawiłaś tak humorystycznie ,że w życiu bym się nie spodziewała. I to: Ty masz uczucia!. Jakby Daisy była w jakiś teleturnieju. Cała sytuacja na prawdę mnie rozwaliła i sprawiła ,że ta notka stała się moją ulubioną jak do tej pory. W ogóle , jest to najlepsza notka c;.
    4. Mike- chłopiec , który nie mógł się zdecydować XD.
    5. To chyba tyle. Ciekawe co będzie dalej z Daisy. Czekam na kolejną notkę. Pozdrawiam :).

    Claudine

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jestem nie słowna. :( Kurde, no! Piszę, że przeczytam jutro, a zabieram się za czytanie pięć dni później. Muszę popracować nad tym...
    Rozbawiło mnie to słowo: hakerować. Naprawdę. :)
    Co jeszcze... hm... "tajna misja" również "spoko". :D
    Nasuwa mi się jedno pytanie: Co z Daissy? Żyje?
    Oh...!
    Pozdrawiam!
    Czekam na kolejny!
    Zapraszam na nowy rozdzial na slodkieslowka.blogspot.com
    I na całkiem nowy blog: co--cold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Omom ! Boski , długi rozdział ! Chyba nie skomentowałam o.O A jakiż on długaśny ! Kocham to ! :3 Zajefajnie opisałaś sukienki *u* I śliczny wygląd , lepszy od poprzedniego . Lubię nieboo *-* Czekam na nn . ;*

    PS : Zapraszam na nn : http://another-story-twilight.blogspot.com/2012/11/prima-della-grande-trinita.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do www.mystic-damon.blog.onet.pl bedziesz mnie inf o NN? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział !! Daisy to ma pecha, oby Mike znalazł nadajnik przed Jessem. Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie jeśli twojego bloga o Delenie nadrobię później? Przepraszam, ale ostatnio mam ciężki okres w życiu ;((

    Zapraszam do mnie na nn : http://magic-elementals.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na pół świąteczny rozdział na http://another-story-twilight.blogspot.com/2012/12/second-life-first-love.html . :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy rozdział :)
    Mam nadzieję, że sytuacja się jakoś wyklaruje ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://you-are-my-angel-always-and-forever.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń