środa, 24 października 2012

Decydujący moment.


* David  *
Cały czas obserwowałem. Było to całkiem ciekawe zajęcie pomyślałem patrząc się w pięć monitorów. Była ich niemal tysiąc na całym obszarze, jednak obraz pokazywano tylko z tych, które wyczuwały ruch i przekazywały mi nagrania. Cudowna technologia. Właśnie widziałem wszystkie drużyny. Jak na razie Daisy i Melissa zaszły najdalej. Chciałbym by to właśnie ona była moją prawą ręką, ma do tego spore szanse. Chociaż… Nie tak właściwie nie powinienem jej jeszcze oceniać, nie pokazała nic ciekawego. Jak na razie Mel wszystkim się zajmowała. Ale to się zmieni. Cała piątka będzie musiała dać sobie radę sama. Uśmiechnąłem się na samą myśl o moim doskonałym utrudnieniu w teście.

*Daisy*
Stałam bardzo wcześnie, co jest niezwykle dziwne, gdyż w domu w weekendy spałam do czasem nawet i do czternastej. Było jeszcze szaro, a mgła unosiła się po lesie. Spojrzałam obok na śpiącą blondynkę i postanowiłam, że zbiorę wczorajsze resztki z kolacji, które składały się z orzechów, jagód i gruszek i zawinęłam je w koszulę zostając w samej bluzce. Prawdę mówiąc nie wiem skąd ona gruszę wytrzasnęła, ale nie było to ważne. Przerzuciłam koszulę przez ramię i obudziłam Mel.
- Hmm… Co się dzieję… Jak nas napadli to wal…- Wymruczała dziewczyna.
- Oj wstawaj idiotko ! Zbierajmy się. Wcześnie się obudziłam i uznałam, że im wcześniej wyruszymy tym lepiej. - Moja towarzyszka od razu się ocknęła i odpowiedziała.
- Tak masz świętą rację ! Idziemy. - Przeszłyśmy niezły kawałek drogi. O dziwo nie spotkaliśmy nikogo. Szliśmy po mokrych liściach drzew, a mroźny wiatr sprawiał, że mieliśmy odmrożone kończyny. Im dalej szliśmy tym bardziej było zimno. Czy to nie dziwne ? W końcu jest Październik… W końcu Melissa przystanęła i rozejrzawszy się po okolicy stwierdzała.
- Jesteśmy w punkcie G, ale za pół godziny dopiero będzie świtać. Więc co to znaczy Daisy ? - Spytała się ucieszona.
- Możemy wygrać ! - Dokończyła. - No sądzę, że pora na odpoczynek. Dobrze, że wzięłaś wczorajszy prowiant. Teraz jak pomyśleć to jestem strasznie głodna.
- No na coś się przydałam. - Odpowiedziałam z uśmiechem i jedząc gruszkę spojrzałam się w stronę gór, które były nie daleko. Musimy przez nie przejść pomyślałam z rozpaczą, ale na moich ustach ciągle gościł uśmiech.
- Jak to możliwe ? - Spytała się przyjaciółka. - Że mimo iż jesteś w tym okrutnym świecie nadal się uśmiechasz ? Jesteś dziwna…
- Wiem. - Zaśmiałam się. - To może chore, ale nie tęsknie za tamtym światem. Ten jest dla mnie tak samo realistyczny. Zresztą… Tutaj mam jakiś cel, tam nie.
- Hmm… Więc wolisz zostać tu niż wrócić ?
- Ależ oczywiście, że nie. - Podniosłam brwi i spojrzałam na nią jak na wariatkę. - Chce wrócić do mojej chorej rodziny, problemów i szarej rzeczywistości.
- Czy to był sarkazm ? - Spytała się blondynka nie pewna.
- Nie. Naprawdę chce wrócić. Ale nie narzekam na to co mnie spotkało tutaj. Całkiem ciekawe doświadczenie.
- Eee…. Albo koszmar.. Rzeczywiście jesteś walnięta, wszyscy twoi przyjaciele tutaj narzekają na ten świat.
- Oni narzekają cały czas. Z tego jakie beznadziejne życie mają, a nawet się na nim nie znają. Denerwujące jest gdy ktoś wypowiada się na tematy o których nie ma zielonego pojęcia.
- Szczerość przede wszystkim. - mruknęła.
- A żebyś wiedziała. ! Szczerość, aż do bólu serwuję tylko ja ! Gdy np.. ktoś jest smutny, każdy chce mu pomóc i mówi te same słowa - wszystko będzie w porządku. Nawet jeśli tego nie wiedzą. Ja powiem. - Płacz nic Ci nie pomoże. Myślisz, że kogoś to obchodzi. Jest pełno smutnych i złych rzeczy na świecie, jeśli nie umiesz sobie z nimi poradzić to nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Nienawidzę patrzeć jak inni płaczą… Jak nie radzą sobie z życiem.
- Masz dziwne podejście do życia.
- Oj wiem, wiem. Już cicho, nie komplementuj mnie tak. - Zaśmiałam się i spojrzałam na wychodzące zza gór słońce. Jego promienie oplotły mi twarz, że aż przymrużyłam oczy i uznałam.
- To co ruszamy ? No ruszaj się, ruszaj. Bo skończymy ostatnie ! Chce wygrać. - Mel podniosła się i ziewnęła, w tym samym momencie nagle krzyknęła i skuliła się w pół.
- Co Ci jest ?! - Spytałam zaniepokojona. - Dziewczyna wyprostowała się lekko, a z jej boku wystawała strzała. Nawet jej nie zauważyłam wcześniej… Rozejrzałam się wokół, ale nikogo nie zauważyłam. Przeklęłam pod nosem i spytałam się jej.
- Gdzie jest następny strumień ? Trzeba to przemyć, paskudnie wygląda. - Powiedziałam i z troską podeszłam do jej boku i spytałam się.
- Mogę ?
- Nie ! Wyciągnięcie strzały boli, wolę sama, ale dziękuje. Następny strumień jest z jakieś dwa kilometry stąd, ale nie mogę już z Tobą iść, Daisy ! Idąc sama będziesz pierwsza, ze mną przegrasz… Nie jesteśmy tak odporni na ból jak armia króla. A ja jestem zbyt wrażliwa na ból. Nie dam rady iść taki kawał ! - Krzyknęła histerycznie.
- Daj spokój ! Pójdziemy do rzeki, opatrzymy to i idziemy !
- Przegrasz ze mną ! Myślałam, że wygrana to dla Ciebie wszystko ?
- Ale nie taka. Zamknij się już i chodźmy pomogę Ci.
- Nie. - Odpowiedziała stanowczo i poważnie. - Nie idę, przegrasz ze mną. Zostaw mnie.
- Więc przegramy razem, nie pozwolę Ci nie ponieść konsekwencji. -Odpowiedziałam z uśmiechem. I wzięłam ją pod ramię. Doszłyśmy z trudem do strumienia. Zmoczyłam wcześniejszą koszulę i powiedziałam ostro.
- Wyciągnę Ci to, nie krzycz, bo nas wydasz. - Ranna przytaknęła głową i zacisnęła zęby. Pociągnęłam z całych sił i zaraz później zauważyłam, że udało mi się, ale rana zaczęła jeszcze bardziej krwawić. Obmyłam ją mokrą koszulą i Melissa poświęciła jeszcze swoją, by obwiązać ciasno ranę. Po raz pierwszy zdarzyła mi się taka sytuacja. Ale cieszę się, że nie wpadłam panikę, mimo iż byłam tego bliska. Przewidywałam, że dzisiaj test się skończy. Przynajmniej dla nas, byłyśmy już w punkcie I, a było dopiero wczesne południe. Ale muszę przyznać, że niepokoiłam się. Poruszałyśmy się bardzo wolno, ale nie spotkaliśmy nikogo z innej drużyny… No ale, w końcu mogli iść inną drogą. Mieliśmy szczęście, że droga, aż do tej pory przebiegła bez problemów. Teraz jednak pojawił się. Widziałam to jasno. Dziewczyna była wykończona. Często zatrzymywałyśmy się na odpoczynek.

*Mike*
Dobrze, że znalazłam Jessice i postanowiłyśmy ukończyć test razem. Po tym jak moja rudowłosa partnerka Aby została ranna, musiałem podróżować sam, a nie chciałem tego. Szkoda… Była bardzo pomocna, ale z nią nie wygrałbym.
- Ze mną było tak samo ! Alan został ranny. - Dokończyła temat blondynka na co zdziwiłem się. Czy to przypadek, że oboje zostali ranni ? No, ale w końcu dużo tu niebezpieczeństw. To całkiem możliwe. Ciekaw jestem jak idzie Josh’owi, Daisy i Stelli… Mam nadzieję, że wszystko w porządku pomyślałem i właśnie zobaczyliśmy razem z Jess tabliczkę z literą - i.
*Stella*
Matko czemu nic mi nie wychodzi bez tego osiłka. Chociaż on też był beznadziejny ! Nawet nie wiedział o czym do niego mówię… Ale nawet nie wiedziałam gdzie jestem, albo gdzie mam iść.. A jak nikt mnie nie znajdzie ? Jestem pewna, że wszyscy są już dalej… Muszę ich dogonić…
*Josh*
Świetnie i po co ja w ogóle znalazłem się w tym świecie. Po to by być zjedzonym przez dzikie i niezrównoważone dziki ?! Pomyślałem strasznie dysząc, dopiero co od nich uciekłem. Miałem szczęście, że umiem wspinać się po drzewach, a im nie chciało się na mnie czekać. Niby miałem włócznie, ale nie umiałbym ich zabić ! I nie dlatego bo mi ich szkoda, czy coś. Po prostu bałbym się choćby podejść do nich na tą odległość. Nie powinny one być w jakimś zoo ?! Szkoda, że musiałem zostawić Byrona, ale znając życie to on też by przed nimi uciekał. Powalone do wszystko, gdyby reszta nie zaciągnęła mnie na ta imprezę to nie byłoby mnie tu…

*David*
Patrzyłem się jak osłupiały w monitory i zacząłem ostro komentować do wujka Gareda, który siedział obok.
- To jacyś kretyni ! Oprócz Daisy, ale po co ona wzięła ze sobą swoją towarzyszkę ! Gdyby zostawiła ją jak inni wygrałaby !
- Pamiętaj Davidzie, że to Ty wymyśliłem to utrudnienie. Ona jako jedyna zdała.
- Niby tak… Ale to było utrudnienie, nie biorę tego pod uwagę.. Patrze tylko kto pierwszy dojdzie do punktu K… Kurde ! Miałem nadzieję, że zostawi Melisse jak inni i będzie pierwsza.
- Ale czy to nie dowodzi, że woli przegrać, niż zostawić ranną koleżankę. Dla mnie to bardzo mądre.
- Niby tak. - Zaśmiałem się lekko. - Tylko wiesz, chciałbym by to ona była moją prawą ręką.
- Uuuu rozumiem. - Zaśmiał się staruszek, natychmiast poczułem, że robię się czerwony i ostro zaprzeczyłem.
- Nie ! Nie o to chodzi… Po prostu sądziłem, że miała do tego dobry charakter i system wartości, ale jak widać pomyliłem się. I Po godzinie siedzenia i patrzenia się w ekrany w końcu usłyszałem dzwonek. A więc wreszcie pomyślałem. Dźwięk ogłaszał, że ktoś stanął na podium. Czyli zwyciężył. Wstałem z fotela i z rezygnacją wyszedłem przez drzwi na powietrze. Od razu zobaczyłem Jessice i Mike. Oboje uśmiechali się podnieceni tym, że byli pierwsi.
- No dobra. - Zacząłem. - Zwycięzca jest tylko jeden. To kto był pierwszy. - Zaobserwowałem jak para wymienia spojrzenie i zaraz później odezwał się chłopak.
- To Jess. Wygrała. - Odpowiedział z uśmiechem. Świetnie pomyślałem. Blondynka będzie razem ze mną dowódcą… Lepiej być nie mogło, chociaż może jej nie doceniałem.. W końcu przyszła pierwsza.
- Dobra to wejdźcie już do środka i wykąpcie się, będą też suche ubrania. - Powiedziałem patrząc na ich brudną skórę, ciuchy… Wyglądali jakby wyszli z puszczy… A nie no fakt, przecież to właśnie zrobili. Uśmiechnąłem się i gdy tylko poszli rozejrzałem się wokół i zaraz zobaczyłem kolor różowy. Dwie bluzki, ale koszulę gdzieś podziały…
- Jesteście trzecie. - Odpowiedziałem beznamiętnie.
- Wiemy. - Odpowiedziała Daisy z uśmiechem. - Widziałyśmy Jess i Mike.
- Jak to ?! - Krzyknąłem zdziwiony. - To trzeba było biec ! - Dziewczyna posłała mi srogie spojrzenie, jakiego jeszcze u niej nie widziałem, ale zaraz później znowu się uśmiechnęła i odpowiedziała.
- Czy Ty naprawdę uważasz, że Melissa by dobiegła ?
- A no tak. - mruknąłem. - Przepraszam… Po prostu kibicowałem Tobie.
- Och…Nie wiedziałam… No, ale sądzę, że z Jessicą też się dogadasz. - Odpowiedziała i skierowała się w kierunku budynku na odpoczynek.
- Pff… Jaka ona niedomyślna. - Uśmiechnąłem się i czekałem dalej. Po jakiś dwóch godzinach doszedł Josh, a później Stella. No więc koniec tego dobrego…
Wróciłem do kwatery wszyscy już siedzieli czyści w suchych ubraniach i czekali.
- No więc jak wiecie wygrywa Jessica. Od teraz będziesz pomagała mi znaleźć dobre strategię na zadania i wykonywała najtrudniejszą robotę.
- Cudownie. - Burknęła oszołomiona. Szczerze powiedziawszy wyglądała jakby zaraz miała się popłakać.
- Drugi - Mike, Trzecie - Daisy. - Czwarty - Josh i Piąta - Stella. No cudownie. To teraz wezwę śmigłowiec i wrócimy do domu, ale najpierw powiem następny cel.
- Zaraz mam pytanie. - Powiedziała Stella. - Czy to nie dziwne, że każdy z naszych kompanów został ranny ? - Dokończyła z cyniczną miną.
- Ależ oczywiście, to był dodatek. Chcieliśmy zobaczyć jak postąpicie w takiej sytuacji.
- Czyli rozumiem, że przegrałam bitwę, ale wygrałam wojnę ? - Spytała się ucieszona Daisy.
- Eee…. Nie… Raczej na odwrót… Wygrałaś bitwę, ale przegrałaś wojnę. - Odpowiedziałem smutno.
- Oj tam, oj tam bez różnicy. - Dziewczyna cały czas uśmiechała się, a ja zastanawiałem się dlaczego ? Przecież nie miała ku temu powodów. Przegrała… A wiem, że zależało jej na wygranej…
- No dobra. Więc za dwa dni jest organizowany w pałacu wielki bal. To jeden z nielicznych okazji, gdy każdy może wejść do pałacu króla i spokojnie się po nim poruszać. Oprócz oczywiście kamer i alarmu… Nasz szpieg zdobył informacje, że to czego szukamy jest na drugim piętrze, pokój 113. Musimy to zwędzić.
- A co dokładnie ? -Spytał się Josh.
- Kartoteki króla. Wszystko tam zapisuje. Mając je będziemy znać każdy jego krok, nawet tok myślenia. Na razie jest to wszystko tajemnicą. Musimy to mieć. Więc już wszystko zaplanowałem. Idziemy na bal. Na pewno będzie na nim Jesse. Więc osoba która wygrała.- Spojrzałem się w stronę Jessici. - Odwraca jego uwagę przez cały czas. Podamy Cię za jakąś księżniczkę kraju, by w ogóle zechciał z Tobą rozmawiać.  Mike stoi przy drzwiach i udaje portiera.
- Jak to czemu ?! Portiera ? Serio ? - Chłopak zaczął zadawać milion niepotrzebnych pytań.
- Tak. Ponieważ zadanie Daisy to będzie ukraść informacje, a później gdy będzie wychodzić, potajemnie odda Ci je. Sądzę, że jesteś bardziej ogarnięty, ale też zbyt głośny i nieostrożny by ukraść nasz cel.
- A Ty co będziesz robić ? - Spytał skwaszony. Zignorowałem go.
- A więc Daisy ma wejść do pokoju 113 i wziąć cel. Niestety nie wiemy w jakiej formie są informacje. Zakładam, że w komputerowej.. Dysk, płyta, pen-driver, Chip.. To może być wszystko. Musisz się rozejrzeć. Żebyś nie była narażona na kamery lub alarm, Josh i Stella pójdą do podziemi. Tam jest całe zasilanie i zabezpieczania. Po prostu musicie podać mi ich wygląd i kod dostępu, będzie tam napisany. Wtedy ja ze swojego komputera obejdę system.
- Wow. Jesteś hakerem. - Powiedział z zachwytem Josh.
- Wolę określenie… Człowiek dobry w informatyce.
- Więc dobrze rozumiem. My mamy nadstawiać karku, a Ty będziesz przed komputerem z herbatką ? - Spytał się zdenerwowany Mike. - Zwłaszcza Jess ! Jak Jesse się połapie to nic z niej nie zostanie ! On jest psychiczny ! Bawi go cierpienie innych.
- Hahah. Ciągle pamiętasz jak do Ciebie strzelił. - Zaśmiałem się.
- Normalni ludzie nie strzelają do innych. - Mruknął.

*Daisy*
David już wszystko wyjaśnił. Pomyślałam leżąc na łóżku w swoim nowym pokoju, w którym miałam już zawsze zostać. Przegrałam. Czemu kolejny raz to mi się zdarza ?! Czemu dałam się nabrać na tą sztuczkę… Tylko ja byłam na tyle głupia, by wziąć ze sobą Melisse. Wszyscy zostawili swoich partnerów… ale… Nie wiem czy umiałabym ją zostawić nawet, gdybym to wiedziała. Bądź co bądź, ale ona w końcu była ranna. Cholera ! Nie chce przez całe życie przegrywać… To mogło być coś w czym mogłam być dobra, ale znowu dałam plamę ! Już myślałam, że się poryczę, gdy tam z nimi siedziałam. Wiem, że trzecie miejsce to nie źle, ale jednak… Najlepsze jest to, że przez cały czas muszę udawać, że nic się nie stało… To okropne uczucie… Ale postanowiłam o tym nie myśleć. Znalazłam w swojej torebce, jeszcze z mojego świata MP3 i załatwiłam to jak za starych dobrych czasów. Puściłam sobie głośną, radosną i szybka piosenkę, licząc znowu na to, że przy niej zapomnę, że coś takiego jak świat istnieje…

*Jesse*
- I co ? Wiesz jak się nazywają ? - Spytałem napakowanego blondyna. Człowieka, który już od jakiegoś czasu sprzedawał mi informacje, chociaż był dosyć nisko w statusie buntowników. Ale miał testy z wybrańcami i postanowił być tak miły, by wszystko mi opowiedzieć.
- Tak. A więc taka blondynka wygrała, nazywa się Jessica.
- Ona ? Poważnie ? - Spytałem się chłodno, a w duchu zaśmiałem się przypominając sobie tą dziewczynę na klifie.
- Tak. Drugi był chłopak. Mike. Ciemne, trochę dłuższe włosy.
- Tak, jego też kojarzę. - I jego ramię dodałem w myślach.
- Trzecie była ta najniższa. Ciemne włosy i oczy. Jasna cera…
- To Ona…. - Stwierdziłem. - I co jak się nazywa ?
- Daisy.
- Cudownie. I co mówisz, że skończyła trzecia..  ?
- Tak Panie, to dobrze czy źle ? - Zignorowałem jego pytanie i machnąłem ręką.
- Dalej.
- Później był Josh. Ten drugi. Krótkie włosy, wysoki, chudy. Na końcu Stella oliwkowa cera, brązowe oczy dosyć irytująca.
- Wiesz co teraz planują ?
- Niestety nie… Odesłano mnie wcześniej.
- Dobrze więc.. No to możesz już iść.
- Eee… Panie… A z..zapłata ? - Spytał się blondyn bojaźliwie.
- Mam Ci płacić za to, że pomagasz krajowi ? - Upewniłem się cicho, a mój glos odbił się echem wśród marmurowych płyt pałacu.
- No… Tak sądziłem.
- Wszyscy ostatnio zrobiliście się jak psy.. Zrobicie wszystko, gdy tylko zobaczycie mały złoty błysk. - Powiedziałem i wyciągając z kieszeni trzy monety złota upuściłem je na ziemię. Chłopak jakby nieco nie rozgarnięty spojrzał się na nie jakby nie bardzo wiedząc co zrobić.
- Co Ty tu jeszcze robisz ? - Spytałem się go chłodno.
- Ach tak już idę. - Odpowiedział i podniósł swoją zapłatę.
- Ach. Gardzę ludźmi, którzy robią wszystko tylko dla siebie i swoich zachcianek. - Powiedziałem do Britney, która właśnie przyniosła szampana.
- Nie możesz przynieść normalnej herbaty ? Nie wypiję tego, bez specjalnej okazji..
- Trudno Cię zadowolić Jesse. Wszystko Ci nie pasuje.
- Ten świat mi nie pasuje Britney. - Odpowiedziałem obojętnie.
- Wiem, jest bardzo okrutny. - mruknęła smutno.
- Nie o to mi chodzi. - Zaśmiałem się w duchu. - Dla mnie jest… zbyt nudny..

No i już :D
Teraz biorę się za 5 rozdział i obiecuje że będzie się na nim działo. Myślę, że będzie tak samo dobry jak pierwszy. ^_^ No i długi xd.. .
W dodatku tym razem postaram się by każdy z bohaterów miał swoją chwilę na przemyślenia.
No i pojawi się Jesse. ^_^ Zapamiętajcie Britney bo jeszcze się pojawi :)
I od 5 rozdziału zajdzie spora zmiana. Podejrzewam, że was zaskoczę :)
Ps. I Tak, tak xD Hahahah Ten pomysł z lasem i testem ukradłam z Igrzysk Śmierci. Zazwyczaj sama wymyślam akcje, ale gdy już nie mam pomysłów, to zazwyczaj łącze akcje z kilku filmów, książek i tworzę jedną. :)
No to pozdrawiam i zapraszam do komentowania ;*

7 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się , jest tak samo dobry ;** Dla mnie - boski ;D
    Ojeju ... dziękuję za tak pocieszający komentarz ! Ja też wysiliłabym się na coś lepszego , gdyby siostrze nie zepsuł się komputer i nie chciałaby mojego -.- . Pozdrawiam i dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny rozdział. Podoba mi się Twój styl pisania i to, że piszesz długo i ciekawie. Dawno już nie spotkałam tak dobrego bloga.
    Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Biedna Daisy ;c. Moim zdaniem to ona powinna dowodzić. nadaje się do tego o niebo lepiej niż Jessica ,a ponadto , jako jedyna okazała serce dla swej towarzyszki . Za to powinien być jakiś bonus. Albo co najmniej dogrywka pomiędzy nią a Jessicą . Wiadomo ,że Daisy by wygrała. Ona się tu marnuje ;c.
    2. Jeej David ją lubi ,a na dodatek , dał jej bardzo fajną rolę. Daisy jako agent w czerni XD . To mi się podoba c;. Chociaż by przedostać się na bal , Daisy musi mieć suknie. Mam nadzieję ,że Jess'ego ( tak to się odmienia?) zatka. Śmiesznie by było , gdyby Daisy wracała z tymi ważnymi informacjami ,a nagle zostałabym wplątana w taniec z Jessym XD.
    3. Zauważyłam ,że osiłek też nie lubi Stelli . Ma u mnie plusa XD ( chociaż jest zdrajcą).
    4. Mam wrażenie ,że David specjalnie nie wysłał Daisy do tańczenia z Jessym , bo woli ,żeby raczej się do niego nie zbliżała. Słodkie ,ale ubolewam nad tym T^T.
    5. Britney? A kto to? Zaciekawiłaś mnie , muszę przyznać c;
    6. Jesse zaciekawiony Daisy. Ok, to mi się podoba ( jak wszystko zresztą).
    7. Podsumowując : mam nadzieję ,że
    -to jednak Daisy zostanie dowódcą
    - Jesse zatańczy z Daisy.
    - Britney nie będzie dziewczyną Jessa , tylko jakąś tam służką , która pomoże Daisy zdobyć informacje.
    - notka pojawi się szybko c;.

    Podrawiam :)
    Claudine

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo długi rozdział - lubię takie! :)
    Jak stawia się znak zapytania, to nie robi się przed nim spacji np. Więc wolisz zostać tu niż wrócić?
    Pozdrawiam!
    Zapraszam na: slodkieslowka.blogspot.com
    Przeczytasz? Skomentujesz? Ocenisz?

    Poinformuj o kolejnym. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że taki długi rozdział ;)
    Przepraszam, że tak późno komentuje ale dopiero znalazłam czas na czytanie...
    Wspominałam już jak lubię Davida? xD
    Chociaż tak na prawdę trudno mi zdecydować czy to on jest moim ulubieńcem, bo wszystkie postaci są super ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Informuję o zmianie adresu bloga 'just-my-true-story' ! :) Teraz ma adres http://another-story-twilight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. o, jaki długi, miło się czytało ;) super i pojawił się Jesse ;D uwielbiam go, ciekawe co planuje... może spotka Daisy na tej imprezce i będzie mała Jaisy? xd
    Czekam na nexta i zapraszam do mnie ;)
    Całusy ;**

    OdpowiedzUsuń