czwartek, 27 września 2012

Opowieść Davida.


* David *
Wziąłem Daisy i oboje udaliśmy się do salonu, jeśli tak to można nazwać. Nie było tu normalnych pokoi. Były w tej jaskini pomieszczenia urządzone jak pokoje, ale to nie było to samo. Znaleźliśmy te pieczary nie mając gdzie iść i odkryliśmy, że jest potężnie rozbudowana. Być może w dawnych czasach także służyła jako schron. Tak czy inaczej właśnie prowadziłem nowo poznaną dziewczynę do jej przyjaciół, których zdążyliśmy w porę uratować. Właśnie przekroczyliśmy przez bruk wejścia, a jasnowłosa przyjaciółka Daisy jako pierwsza się na nią rzuciła. Później reszta ją otoczyła pytając co się stało i inne rzeczy. No, a wujek Gared został sam. Oczywiście przyszywany, ale traktowałem go jak własnego. Był to siwobrody starszy mężczyzna. Wszyscy nazywali go starszym mędrcem buntowników. To on był naszą głową, ale jak na swój wiek był też dosyć gadatliwy i ruchliwy. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
- No David, chłopie jak Ci poszło ? Opowiedziałeś wszystko tej panience ?
- Nie.. Co prawda sądziłem, że Ty to zrobisz. - Powiedziałem z nadzieją w głosie.
- Oj wiesz, że nie jestem gadatliwy. Mam całe 96 lat, a Ty uważasz, że chce mi się opowiadać tą samą historię co chwilę ? Ktoś musi przejąć pałeczkę i padło na Ciebie. Powinieneś mi dziękować, chociaż nie, czekaj, hahaha jednak nie. - Zaśmiał się staruszek i powędrował przywitać się z Daisy. .
- Tak jasne, w ogóle niegadatliwy. - mruknąłem pod nosem, a staruszek odezwał się do dziewczyny.
- Nie miej nam za złe. Wszyscy już zjedliśmy, ale już powiadomię szefa kuchni by Ci odgrzał.
- Nie ma potrzeby. Zjem takie. - Odpowiedziała wywracając ciemnymi oczami, a mi aż kąciki ust powędrowały wyżej. Bardzo ciekawie się ją obserwowało. Daisy przyjęła porcelanowy talerz i srebrne sztućce i uważnie obejrzała.
- To prawdziwe srebro i porcelana ? - Spytała się podnosząc brwi.
- Oczywiście, a jak myślałaś? Żyjemy z tego co ukradniemy z pałacu króla. - Uśmiechnąłem się łobuzersko. - Ma on tam tego skoro, nawet nie zauważy, że zginęło ze sto sztuk.
- Króla ? - Spytała się dziewczyna. - Nie macie prezydentów ? A niby nie jesteście zacofani.? - Zwróciła się do mnie.
- No dobrze, może odrobinę. - Zaśmiałem się.
- Oj nieważne ! Jak wrócimy do Miami ?- Spytała się dosyć donośnym głosem Stella.
- No właśnie. - Poparł ją Josh. - Ten stary piernik nie chciał nam nic powiedzieć.
- Hej, Hej ! Hola ! - Krzyknął Mike. - Ten stary piernik uratował mi życie ! - I spojrzał na swoje opatrzone i obandażone ramię.
- Hej. Weźcie się ogarnijcie ! - Krzyknęła Daisy - Nie wrócimy do Miami ! Zadowoleni ?
- Ale Daisy..- Powiedziała odrobinę przestraszona Jessica. - Musimy wrócić. Nie możemy na zawsze tu zostać.
- Może ja wam wyjaśnię co trzeba zrobić, by się stąd wydostać ? - Zasugerował David.
- Jeszcze pytasz, stary ? - Zadał pytanie retoryczne Josh uważnie się przysłuchując z nadzieją.
- Dobra… No więc. Jesteście jakimiś ludźmi z jakiegoś innego miejsca. Świata.. Cokolwiek… A nigdy się to jeszcze nie zdarzyło. Za to u nas.. No.. Wśród obywateli tego kraju została wygłoszona.. Pewna przepowiednia przez małą dziewczynkę. Ludzie powiadają, że po wygłoszeniu jej umarła.. Był to cały wiek temu, gdy jeszcze Arasonia tętniła życiem.  Powiadała, że kiedyś nadejdą czasy rządzy władzy i bezduszności. Ludzie zrezygnują ze swojego człowieczeństwa czyli uczuć. Będzie to jak choroba. Ale kiedyś przybędzie kilkoro wybrańców, by oczyścić ten świat. I sprawią, by znowu zapanował spokój. Nikt nie sądził, że to prawda. Wydawało się to wtedy absurdalne. Ale jedna część się spełniła, a teraz prawdopodobnie druga. Jeśli rzeczywiście jesteście wybrańcami to będziecie mogli wrócić, gdy przyniesiecie tej krainie spokój. - Skończyłem mówić i w pieczarze było przez chwilę cicho. Zaraz potem cała piątka zaczęła się śmiać, a Daisy, która właśnie piła wypluła cały napój i ze śmiechu tarzała się na podłodze. Posłałem Garedowi spojrzenie pt. I to są niby Ci wybrańcy ? Gdy odczekaliśmy kilka minut wszyscy się uspokoili, a Jessica ze łzami w oczach powiedziała.
- Wybacz, ale to jest po prostu śmieszne.
- Nie będzie śmieszne, gdy znowu traficie na Jesse’ego. - Powiedziałem poważnym głosem. Daisy od razu także spoważniała.
- Co o nim wiesz ? - Spytała.
- Dosyć dużo. To mój kuzyn.
- CO !? - Zapytali wszyscy chórem.
- Ano tak. Byliśmy też najlepszymi przyjaciółmi, ale teraz wszystko się zmieniło. On się zmienił.
- Jak to się stało ? - Spytała Daisy. - To znaczy, że kiedyś był inny ? - Uśmiechnąłem się wspominając te czasy dzieciństwa i postanowiłem je im opowiedzieć.
- Ja i Jesse byliśmy kuzynami, przyjaciółmi, ale mimo wszystko on był synem króla. Był po środku. Ma starszego brata, którego szczerze nienawidzi, bo nigdy nie będzie w stanie mu dorównać, choćby nie wiedzieć jak się starał. Ma on na imię Henry i jest królem innego państwa, bo pokłócił się z ojcem, ale mimo wszystko zawsze był jego pupilkiem. Co król, który nazywa się Kreins nie zapomina przypominać Jessemu. Dlatego teraz Jesse zrobi wszystko, by zdobyć szacunek ojca i dlatego mu służy. Ma też młodszego brata Alexa, który czuje. Ale ojciec nic nie wie. Z tego co pamiętam Jesse zawszę go krył, bo nie chce, by jego brat doświadczył tego co on.
- Czyli ? - Usłyszałem pytanie.
- Jesse i Ja czuliśmy. A on przynajmniej do 11 roku życia. Uczyliśmy się w szkole, gdzie czucie także było zakazane. Chcieli nas czegoś nauczyć na swój sposób. Każdy z klasy dostał królika. Mieliśmy go karmić, sprzątać, ale nie przywiązywać się. Po paru miesiącach zrobili nam test. Trzeba było zabić zwierzątko.
- Jeju… To straszne ! To przecież barbarzyństwo ! - Pisnęła Jessica.
- Tak. Wiem. Dlatego ja uciekłem z królikiem. Podróżowałem po kraju i chciałem dostać się za granicę, aż spotkałem Gareda. To on przygarnął mnie do buntowników i do tego czasu tutaj jestem.
- A co zrobił Jesse ? - Spytała Daisy z niepokojem w oczach.
- Jesse także przywiązał się do królika. Nadał mu imię, w tajemnicy bawił się z nim. Ale… on go zabił… Nie chciał, by ojciec się na nim zawiódł, nie chciał znowu słyszeć, że w porównaniu do Henry’ego jest nikim. Ale i tak wszyscy zobaczyli, że czuję. Nie wytrzymał i się popłakał. Ja już uciekłem, ale słyszałem, że Jesse już nigdy nie wrócił do szkoły. Pewnie mu się porządnie oberwało.. Zgodnie z tym beznadziejnym prawem powinien być zabity, ale najwyraźniej ojciec sam chciał się nim zająć. No i to z niego wyrosło.
- A jego Matka ? - Spytała się Stella ze łzami w oczach.
- Nie żyje. Sprzymierzyła się z buntownikami. Ale wiecie co. Mimo wszystko zauważyłem wczoraj w Jessem dobrą, starą cechę. Tylko jedną, ale chociaż to dobre.
- Serio ? -Spytała się Daisy z kpiną. - Ja tam nie zauważyłam, żadnej dobrej cechy.
- Wczoraj po raz pierwszy spotkałem się z nim od paru lat. Jego ludzie mieli broń palną, a my tylko miecze. Zakazał swoim ludziom używania pistoletów. Posłużył się honorem. Równy przeciw równemu. Ale mimo wszystko… I tak on sam jeden pozabijał trzydziestu naszych ludzi…, a z rąk jego całej armii zginęło dwudziestu. Wzięliśmy was i musieliśmy się wycofać…
- Hmm.. David..- Zagadnęła Daisy. - Czy ludzie całkiem mogą pozbyć się uczuć ?
- Zależy jaki człowiek. Taki jak król jak najbardziej.
- Mówię o Jessem.
- A co z nim ? - Spytałem się.
- Czasami.. Gdy patrzyłam mu w oczy widziałam przebłyski jego emocji. Było wiadomo kiedy jest zły, zaskoczony, ucieszony… mimo iż jego twarz pozostawała obojętna… A wczoraj, gdy spadłam z klifu, był zszokowany. - Z tego co dziewczyna powiedziała, ja sam byłem zdziwiony. Nigdy nie słyszałem by umieć dostrzec emocje w oczach, gdy twarz jest chłodna i niezmienna. Odpowiedziałem jej tym co pomyślałem. Gdy ja wczoraj go widziałem, nic nie zauważyłem. Jakby był tylko rzeczą bez duszy. Nic..
- Wiesz, że możesz mu współczuć, jeśli chcesz. Ale nie wiem czego. Czy Ty nie widziałaś czym on jest!? Nawet go nie znasz, a chciał Cię zabić. Ja go znam i ani trochę mu nie współczuje. Prędzej czy później ja osobiście go zabije ! Bo mojego przyjaciela już nie ma ! Umarł bardzo dawno temu… - Spuściłem głowę i usiadłem, bo nagle zdałem sobie sprawę, że stoję. Daisy spojrzała się w innym kierunku.
- Nie powiedziałam, że mu współczuje. Sam to powiedziałeś.- Poczekałem kilka minut, by ochłonąć i ją przeprosiłem. Właściwie czemu zacząłem krzyczeć na tą bezbronną dziewczynę.. Hmm.. Daisy.. Nieczęsto spotyka się dziewczynę z takim imieniem. Jej imię jest tak samo słodkie, jak ona… Tłumacząc słowo znaczy stokrotkę, perełkę…

* Josh *
- Hmm… Wiecie co ? - Zastanawiałem się przy Stelli, Jessice i Mike. Na szczęście Daisy z nami nie było i w sumie bardzo się z tego powodu cieszę.
- Nie sądzicie, że teraz przez Daisy będziemy mieć przerąbane. W końcu to ona strzeliła do tego chłopaka.
- Tak. - Mruknęła Jes. - Ja nawet nie wiedziałam, że umie strzelać, albo że odważy się na takie coś.
- Nie sądzicie, że skoro Ona to wszystko zaczęła to my powinniśmy zwiać ? Czemu My mamy płacić za jej błędy.
- Hej Stel ! - Krzyknąłem mając dość jej wytykania palcami. - To jej wina, ale gdyby tego nie zrobiła to już dawno byśmy nie żyli.
- Racja. - Zgodził się Mike. - Chyba musimy kontynuować tą ciekawą sytuację. Ale ostrzegam, jeśli to jakaś gra, to zabiję jego autora.

*Jesse*
Nie mogę uwierzyć, że jakaś piątka bachorów mi zwiała. Jestem ciekaw jak teraz stanę przed ojcem.. Hmm… Jak to się mogło stać? Przecież zabijałem silniejszych buntowników.. To wszystko przez tą ciemnowłosą. Gadała jak najęta, a ja zamiast ją zabić, słuchałem jej. Jeszcze nikt kto był bezbronny nie odezwał się do mnie. Zazwyczaj tylko błagali o litość, ale żeby rozmawiać ? Co z nią do cholery jest ? To przez nią zawiodłem. Od pięciu lat nie zaniosłem się taką hańbą. Przynajmniej wybiłem kilkanaście wrogów. Reszta uciekła z pozostałą czwórką dzieciaków. Znając życie są teraz moim celem. Co jeśli oni są tymi wybrańcami z przepowiedni. ? To mało prawdopodobne, ale jeśli to prawda…Hmm.. Nie umiem o tym myśleć. Czemu nie mogli oni przybyć, gdy miałem jedenaście lat ? Teraz na nic mi się nie zdają. Muszą umrzeć. Rozmyślałem idąc do króla. Ja jako generał jego armii muszę się wytłumaczyć. Otwarłem drzwi i wszedłem. Na tronie zauważyłem jak zwykle mężczyznę blond włosach i ciemnych oczach.
- Jesse. - Odwał się chłodnym głosem.
- Ojcze. - Skłoniłem się lekko.
- Czemu i tym razem zawiodłeś ?
- Przecież nie zawiodłem Cie ostatnio. - Powiedziałem szczerze.
- Twoje zachowanie sprzed pięciu laty nadal jest niewybaczalne i pamiętane. Gdyby był tu Henry zamiast Ciebie dałby radę. - Skłoniłem się znowu lekko nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Mogłem Ci dać armię z tysiąca ludzi. Ze wszystkich ludzi. - Ciągnął. - Ale Ty odmówiłeś… Powiedziałeś, że tylko by Ci zawadzali, ale to Ty tu zawadzasz.
- Poprawie się. - Powiedziałem spokojnie.
- Musisz. A teraz już wyjdź. - Zrobiłem tak jak kazał. Od razu skierowałem się do mojego pokoju. Przechodziłem przez kryształowe filary i marmurową posadzkę, srebrną fontannę. Nie wiem co ludzie w tym takiego widzieli. Na mnie to wcale nie robiło wrażenia. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i natychmiast ujrzałem te same brązowe meble, duże łóżko.. W sumie nic wielkiego, nigdy nie chciałem jakoś dekorować tego pokoju. Chociaż Britney, moja pokojówka, a także stara przyjaciółka Matki zawsze narzekała na ten wygląd. Niektóre osoby, które czuły były wykorzystywane jako służba, ale gdy okazało się jak dużo ich jest, zaczęto je zabijać. Tak jak moją Matkę. Zakląłem pod nosem i podbiegłem do łazienki. Spojrzałem w proste lustro i ujrzałem chłopaka, który nadal zadręczał się słowami Ojca, i który nigdy nie pogodzi się z utratą ludzi do których się przywiązał. Zobaczyłem słabego chłopaka, po którego policzku popłynęła jedna gorzka łza. Nagle chcąc dać upust złości walnąłem z całej siły w lustro, które z donośnym odgłosem było teraz w całej łazience. Czułem jak krew z dłoni skapuje mi na ziemię. Cholera zapomniałem jeszcze o tamtej ranie. A niech sobie będzie. Nic mi nie będzie. Z nawyku przeczesałem sobie dłonią włosy i podszedłem do szafki z ciemnego drewna. Znalazłem na jej tyle białe opakowanie tabletek. Tego czego było mi trzeba. Zażyłem parę i popiłem wodą. Zaraz później usłyszałem jakieś odgłosy. Nagle drzwi łazienki się otworzyły i wpadł do nich mój towarzysz broni Mark.
- Usłyszałem huk. - Powiedział obojętnie patrząc na lustro, a później na mnie. Kolejny raz zakląłem pod nosem. Uśmiechnąłem się szaleńczo i z niesamowitą prędkością wyjąłem spod koszuli pistolet.
- Nie słyszałeś, że ciekawość to pierwszy krok do piekła Mark ? - Spytałem się i strzeliłem kierując w jego klatkę piersiową. Zaraz później otarłem suche już łzy oraz schowałem białe tabletki i z satysfakcją wyszedłem spokojnie z łazienki kopiąc leżące ciało, które tylko zawalało mi przestrzeń. Miałem zamiar raz na zawszę rozwikłać sprawy z ‘wybrańcami’.

Hejka !
Po pierwsze ! Bardzooo Przeeepraaszam ! Prowadzę tego bloga i będę prowadzić ! Ale przegiełam ostatnio :// Jeszcze przez jakiś czas nie miałam Internetu. No cóż..  Przepraszam i od razu mówię, że następna notka będzie 5 października ^_^
No więc trochę dowiedzieliśmy się o Jessem J
Żeby nie było, coś tam trzeba wiedzieć, ale nie wiem czy się nie rozpisałam.:P
No mam nadzieję, że nie zasnęliście jak ten David cały czas gadał :p
Trochę nauki też musi być, jak już szkoła xD
Dobra, dobra xD Mój błąd. ! :D Nic nie mówię o szkole, bo mnie zaraz powiesicie xD
Dobra, idę nadrabiać wasze blogi :D
Pozdrawiam Wszystkich :*

3 komentarze:

  1. Strzeż się Marto ! Gdy Josh dowie się ,że to ty jesteś autorem tej opowieści to cię zabije XD. Ahh , nareszcie się doczekałam , myślałam ,że już nie napiszesz o.O. Ale w każdym razie jest! I zaraz wybuchnę ze szczęścia! ( widzisz jak nie wiele trzeba ,żeby wywołać uśmiech na twarzach wielu osób? po rpostu pisz notki ^o^)
    A więc:
    1. Nie lubię Stelli. Jest fałszywa i zadaję się z ludźmi tylko dla jej korzyści. Znam taką osobę i dlatego moja nienawiść do tej postaci rośnie. Mam nadzieję ,że to się zmieni i kiedyś nawet ją polubię .
    2. Wybrańcy ;3 . Pewnie David wyobrażał sobie ,że bedą wyjątkowi , dumni i bohaterscy . A tymczasem to normalne nastolatki wybuchające śmiechem. Gdy się tak zaczęli śmiać , to muszę się przyznać ,że robiłam to razem z nimi XD.
    3. Biedny Jesse . Strasznie mi go szkoda. Mam nadzieję ,że Daisy będzie osobą , która rozbudzi w nim uczucia i się nim zaopiekuję ( już słyszę w głowie głos Stelli :"to po czyjej jesteś tronie? " bla bla bla XD)

    4. Czeka na 5 października ^o^ . Pozdrawiam

    Claudine

    OdpowiedzUsuń
  2. http://bitwa-o-marzenia.blogspot.com/ zapraszam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;) Przepraszam, że teraz dopiero pojawia się komentarz ale moje życie stoi na głowie i muszę je jakoś ogarnąć xD Oczywiście czekam nn i proszę żebyś mnie informowała ;) To tak btw ;D
    Szkoda mi Jesse'go i mam nadzieję, że Daisy zawrze z nim jakąś bliższą znajomość ^^ Kto wie? xD
    Ps zapraszam do siebie na nn --->> http://vampire-diares-in-damon-eyes.blogspot.com/ i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń